Nadzwyczajne środki bezpieczeństwa towarzyszą rozpoczynającemu się dziś w Olsztynie procesowi 16 osób, oskarżonych między innymi o współudział w porwaniach biznesmenów. Początek procesu wyznaczono dopiero na godzinę 16:30, po godzinach pracy sądu. Bezpieczeństwa podczas procesu strzec będzie grupa antyterrorystyczna, a do sądu wejdą tylko osoby ze specjalnie wydanymi przepustkami.

Sprawców na salę rozpraw doprowadziło długie i żmudne śledztwo prowadzone przez policję w Olsztynie. Rozbicie zbrojnej grupy, która dla okupu porwała 3 biznesmenów i dziecko zajęło im rok. Cała 16-osobowa grupa oskarżonych to ludzie bezrobotni z Żyrardowa, Łodzi oraz Warmii i Mazur. Wszyscy posługiwali się fałszywymi zaświadczeniami o zatrudnieniu. Jak mówią policjanci żyli z tego, że "raz porwą, a raz dorwą". Są to mężczyźni w wieku od 20 do 47 lat. Wywodzą się ze środowisk przestępczych Żyrardowa, Łodzi oraz Warmii i Mazur. Wcześniej byli karani za oszustwa, kradzieże, rozboje i nielegalne posiadanie broni. Jeden z oskarżonych podczas przesłuchania powiedział funkcjonariuszowi, że po wyjściu z więzienia nie miał z czego żyć, a jego kobieta zaszła w ciążę więc musiał porwać. A na tym procederze można zarobić, w ciągu dwóch tygodni nawet kilkaset tysięcy złotych. Za porwanie dziecka olsztyńskiego biznesmena, przestępcy zażądali 650 tysięcy dolarów.

Bezpieczeństwa podczas procesu strzec będzie grupa antyterrorystyczna, a do sądu wejdą tylko osoby ze specjalnie wydanymi przepustkami. Oskarżeni to wyjątkowo niebezpieczni ludzie. Porywanych traktowali bardzo brutalnie. Biznesmenów przetrzymywano w podziemnych bunkrach, przykutych do belek kajdankami. Swoje potrzebny fizjologiczne musieli załatwiać więc pod siebie. Straszono ich obcięciem uszu, nosa, wreszcie śmiercią oddając strzały w ich kierunku. Ucznia gimnazjum porwali, gdy szedł rano do szkoły i wrzucili go do bagażnika: "Przewieźli go do Łodzi i tam był ukryty w specjalnej piwnicy w domku letniskowym. Noc ten chłopiec spędził w pokoju przykuty do fotela" - powiedziała Bożena Przyborowska z Komendy Wojewódzkiej Policji. Po kilkunastu godzinach - dodaje - chłopiec poprosił o poluzowanie kajdanek. Wykorzystał odpowiedni moment i uciekł przez okno. Napotkana kobieta pomogła mu dotrzeć na policję.

By porwać swoje ofiary sprawcy wykorzystywali metodę na tak zwanego "policjanta". Przebrani za policjantów porywacze podchodzili do śledzonej wcześniej osoby, gdy ta była akurat sama, przedstawiali się, konfiskowali telefon komórkowy i siłą wrzucali do samochodu. Dwóm przedsiębiorcom wstrzyknięto środki uspokajające. Bandyci używali pistoletów i długiej broni. Wywozili ofiary w głąb kraju i więzili w nieludzkich warunkach. W styczniu tego roku warmińsko-mazurskiej policji udało się odbić jednego przedsiębiorcę. Był więziony pod ziemią i stertą drewnianych bel. Seria porwań i wieść, że biorą w niej udział policjanci, sprawiła, że w olsztyńskim środowisku biznesmenów zawrzało. Ludzie interesu stracili zaufanie do policji.

Minął ponad rok od fali porwań. Od chwili rozbicia gangu na Warmii i Mazurach nie było ani jednego uprowadzenia. O tym czy dziś biznesmeni mogą już powiedzieć, że czują się bezpiecznie posłuchaj w relacji naszej olsztyńskiej reporterki Beaty Tonn:

foto Archiwum RMF

13:30