Dwie trzecie polskich bezrobotnych i ponad połowa zatrudnionych zgodziłoby się pracować na czarno. Tak wynika z ostatnich badań. Tam, gdzie bezrobocie jest wysokie, szara strefa jest poważnym problemem. W pomorskim bezrobocie sięga nawet 30 proc. Tak jest chociażby w Człuchowie i Miastku.

W słupskim Urzędzie Pracy wisi zaledwie kilka ofert, na które czeka spory tłum ludzi. Wielu z nich zgodziłoby się podjąć pracę na czarno. Parę złotych można zarobić. Wiadomo jest to nielegalne. Wiem, czym to grozi i jakie są konsekwencje. Mam tego świadomość. – mówi jeden z bezrobotnych. W słupskim Urzędzie Pracy był nasz reporter, Adam Kasprzyk.

A za pracę na czarno grożą kary finansowe – najczęściej kilkuset zł. Ponosi je zarówno pracownik, jak i pracodawca. Mimo to jedni i drudzy podejmują takie ryzyko. Bezrobotni, bo często nie mają inne go wyjścia, pracodawcy, bo nie stać ich na płacenia składek ZUS i innych zobowiązań.

Wielu Polaków decyduje się pracować na czarno, także zagranicą, głównie w Niemczech.

Niemiecki rząd przygotował ustawę, która przewiduje 300 tysięcy euro kary dla przedsiębiorców zatrudniających gastarbeiterów. Projekt czeka na opinię przedstawicieli krajów związkowych. Jeśli ustawa wejdzie w życie, uderzy głównie w Polaków. Ci jednak nie boją się nowych przepisów. Twierdzą, że zawsze jadą do legalnej pracy, ale na miejscu okazuje się, że to praca na czarno.

Z szacunków niemieckiego Ministerstwa Pracy wynika, że prawie jedna trzecia osób zatrudnianych przez firmy budowlane w samym tylko Berlinie, pracuje na czarno. Większość z nich, to Polacy.

foto Archiwum RMF

07:35