Główny podejrzany w sprawie o porwanie dziennikarza „The Wall Street Journal” w Pakistanie zeznał przed sądem w Karaczi, że jego zdaniem Daniel Pearl już nie żyje. Reporter zaginął w Pakistanie pod koniec stycznia. Porywacze - islamscy ekstremiści - domagali się od USA m.in. uwolnienia Pakistańczyków, schwatyanych w Afganistanie i podejrzanych o przynależność do al-Qaedy.

"O ile mi wiadomo nie ma już szans, by odnaleźć go żywego" - powiedział Ahmed Omar Sajed Szejk. Omar zeznał także, że to on uprowadził dziennikarza. Pakistańczycy twierdzili niemal od początku, że to bojówki Omara są odpowiedzialne za porwanie dziennikarza. Udało się go zatrzymać dopiero w trzy tygodnie po uprowadzeniu. Ma być on związany z zakazaną w Pakistanie organizacją ekstremistów islamskich Dżaisz-i-Mohammad.

27-letni Ahmed Omar Sajed Szejk, urodzony w Wielkiej Brytanii islamski ekstremista i prawdopodobnie członek al-Qaedy, był więziony przez pięć lat w Indiach za porwanie brytyjskich i amerykańskich turystów w 1994 r. W grudniu 1999 r. został wymieniony na 155 porwanych pasażerów indyjskiego samolotu, uprowadzonego w Kandaharze w Afganistanie. Od tego czasu mieszkał w Karaczi.

Daniel Pearl, korespondent gazety „The Wall Street Journal” zniknął 23 stycznia. Miał przeprowadzić wywiad z jednym z przywódców radykalnych islamskich bojówek, powiązanych z Osamą bin Ladenem. Kilka dni potem porywacze przesłali e-maile do kilku zachodnich redakcji, w tym „Wall Street Jornal”, domagając się uwolnienia Pakistańczyków, przetrzymywanych w amerykańskiej bazie Guantanamo na Kubie i podejrzewanych o przynależność do al-Qaedy. Do listu były dołączone fotografie dziennikarza. Islamiści zagrozili, że jeśli ich żądania nie zostaną spełnione, zabiją Amerykanina. Ultimatum kilka razy przedłużano.

rys. RMF

11:00