Nie było, nie ma i nadal nie wiadomo, czy w ogóle do porozumienia lekarzy rodzinnych z Ministerstwem Zdrowia dojdzie. Negocjacje trwają w Poznaniu już 3 dzień. Wiadomo o nich tylko tyle, że są trudne i nie widać ich końca.

Wiadomo, że przynajmniej w przypadku jednego z dwóch podstawowych postulatów rząd gotów jest ustąpić. Lekarze rodzinni nie chcą płacić za transport pacjenta, sprzeciwiają się też, by to właśnie oni pełnili całodobową opiekę nad pacjentami. Minister Sikorski zgodził się prawdopodobnie na wycofanie tego obowiązku z kontraktu dla lekarzy.

Dlaczego więc negocjacje idą tak opornie? Bo lekarze chcą nie tylko obietnic ale i gwarancji. Domagają się podpisu Leszka Millera i obecności szefa Narodowego Funduszu Zdrowia, ponieważ minister jest w tym wypadku tylko pośrednikiem.

Decyzje w dziedzinie kontraktów może podejmować prezes NFZ Krzysztof Panas, a do tego musi mieć błogosławieństwo premiera. Obaj panowie z różnych względów nie bardzo chcą podpisać się pod ustępstwami.

Lekarze z kolei obawiają się scenariusza, w którym porozumienie podpisuje minister zdrowia, oni otwierają gabinety, premier odwołuje Leszka Sikorskiego i tym samym postulaty wędrują do kosza.

09:20