Tragedii rodzinna rozegrała się w Starachowicach w województwie świętokrzyskim. Matka zamordowała tam swoje 8-letnie dziecko. Ciało Mateusza znalazła rano jego babcia. "To była zwyczajna rodzina" – mówią sąsiedzi.

Wiadomo, że matka chłopca od czterech lat leczyła się psychiatrycznie, ale jak mówią policjanci, nic nie zapowiadało takiej tragedii. Ojciec codziennie o 4:00 rano wyjeżdżał do pracy w Warszawie a matka opiekowała się Mateuszem. Dziś rano zwłoki chłopca znalazła babcia, która przyszła w odwiedziny. Zabójczyni wypowiedziała wtedy tylko jedno zdanie – „Zabiłam moje dziecko”. Od tamtej pory z kobietą nie można nawiązać żadnego kontaktu. Policjanci stwierdzili, że matka musiała kilkakrotnie uderzyć w szyję chłopca tępym narzędziem, prawdopodobnie turystyczną siekierką. Przyczyną śmierci chłopca było wykrwawienie. Widok jaki zastano na miejscu był po prostu makabryczny. Prokurator cały czas próbuje przesłuchać 31-letnią kobietę. Nie udało się to jednak ani policjantom ani prokuraturze. Kobieta od momentu gdy oznajmiła matce, że zabiła swoje dziecko nie odezwała się ani słowem. Według prokurator Krystyny Boroń znajduje się ona w stanie katatoniczno-depresyjnym. Decyzją sądu przewieziono ją do szpitala dla psychicznie chorych o zaostrzonym rygorze w Morawicy pod Kielacami. Tam kobieta ma być dokładnie przebadana a może to potrwać nawet trzy miesiące.

Los tego i innych dzieci, które padły ofiarą chorych psychicznie rodziców byłby inny gdyby nie zmiana prawa sprzed kilku lat. Według starych przepisów jeśli lekarz zadecydował o zagrożeniu ze strony chorego człowieka można go było od razu umieścić w zamkniętym oddziale szpitalnym. Teraz lekarz nie ma takich uprawnień, a policja i prokurator wzywani są dopiero gdy komuś stanie się krzywda. Ta kobieta leczyła się w szpitali w Kielcach. Od soboty była na przepustce. Dziś miała wrócić na oddział.

Foto: Archiwum RMF

21:25