Mandat za jazdę komunikacją miejską na gapę zapłacili, ale mimo to ścigają ich egzekutorzy długów. Niemożliwe? A jednak. Z powodu pomyłki wielu mieszkańców Łodzi znalazło się na czarnej liście dłużników.

W Łodzi bilety w autobusach i tramwajach sprawdza wrocławska firma, która ściąganie kar od gapowiczów zleciła jeszcze innej firmie, ale też z Wrocławia. Ta wysłała wszystkim wezwania do zapłaty. Dziesiątki łodzian, tłoczą się więc w biurze kontrolerów i wyjaśniają, że karę już dawno zapłacili. Największy problem mają ci, którzy wyrzucili już dowód wpłaty. Posłuchaj relacji reportera RMF Marcina Wąsiewicza:

Wrocławska firma tłumaczy, że w ich system informatyczny podczas sortowania danych wkradł się błąd. Jednoczenie dyrektor ds. kontroli i windykacji Grzegorz Milczanowski zapewnił, że jeśli ktoś zapłacił, to ślad takiej wpłaty jest w firmie, bez względu na to, czy dana osoba ma pokwitowanie czy nie.

Mamy możliwość sprawdzenia tego w naszej księgowości. Każdą wpłatę mamy księgowaną, tego się nie usuwa w przeciągu kilku miesięcy. Każde takie nazwisko jesteśmy w stanie odnaleźć, (...) trzeba tylko nam taki problem zgłosić - mówi Milczanowski.

Prezes miejskiego przewoźnika w Łodzi, zażądał, by firma kontrolerska przeprosiła pasażerów i przestała ich ścigać. Ostrzegł, że jeśli skargi na firmę będą się powtarzać, zerwie z nią umowę.

Foto: Archiwum RMF

11:55