"Nie sądzę, by start rejsu istotnie się przesunął - przekonuje wiceszef Polskiej Fundacji Narodowej Maciej Świrski. Jednocześnie potwierdza, że projekt "Polska100", czyli rejs dookoła świata na stulecie niepodległości, będzie realizowany mimo zerwania współpracy z mistrzem olimpijskim Mateuszem Kusznierewiczem.

"Nie sądzę, by start rejsu istotnie się przesunął - przekonuje wiceszef Polskiej Fundacji Narodowej Maciej Świrski. Jednocześnie potwierdza, że projekt "Polska100", czyli rejs dookoła świata na stulecie niepodległości, będzie realizowany mimo zerwania współpracy z mistrzem olimpijskim Mateuszem Kusznierewiczem.
Mateusz Kusznierewicz / Leszek Szymański /PAP

Pod koniec marca PFN - partner strategiczny projektu żeglarskiego "Polska100" - poinformowała, że w czerwcu oceaniczny jacht regatowy dowodzony przez Kusznierewicza wyruszy w rejs dookoła świata. Według PFN, w ciągu dwóch lat załoga miała odwiedzić 100 portów na pięciu kontynentach, pokonując ponad 40 tysięcy mil morskich. PFN miała przekazać na projekt miliony złotych (wg doniesień medialnych 20 milionów z ciągu kilku lat), w tym kupić jacht.  

Jak tłumaczył dziś Mateusz Kusznierewicz w rozmowie z naszym dziennikarzem, PFN jachtu nie kupiła, wygasła więc umowa w tej sprawie. Mistrz olimpijski przyznał, że jest zawiedziony całą sytuacją.
 
W przyszłym tygodniu będziemy decydować o tym, kiedy złożymy wniosek o upadłość fundacji Navigare. Jeśli nie dostaniemy środków z Polskiej Fundacji Narodowej nie będziemy mieli innego wyjścia - mówił RMF FM Mateusz Kuszcznierewicz.

Jak przyznał, jego fundacja poniosła jednak koszty, które teraz wpędzają ją w upadłość. Chodzi między innymi zatrudnienia załogi czy prace przy jachcie. Te koszty miała pokryć PFN, ale jak mówi Kusznierewicz nie chce tego zrobić. Chodzi o kilkaset tysięcy złotych.

Prosiłem o spotkanie już od kilku tygodni. Nikt nam nie odpowiada. Po prostu jestem załamany. Jest mi tak źle! Jestem rozczarowany. 4 lata pracy włożyłem w ten projekt i teraz taki klops - mówił dziś Kusznierewicz.  

Przyznał, że nie wie do końca, dlaczego PFN zerwał z nim współpracę. Moim zdaniem wszystko się zaczęło od burzy medialnej, która wybuchła wokół PFN i kosztów związanych z tym rejsem. Widziałem wtedy wielkie poruszenie, szczególnie w świecie polityki. Mogę tylko przypuszczać, że była to decyzja polityczna - mówił dziś Kusznierewicz naszemu reporterowi Kubie Kałudze. 

Konferencję prasową zwołał dziś także wiceszef Polskiej Fundacji Narodowej Maciej Świrski. Na spotkaniu z dziennikarzami twierdził, że PFN wywiązała się ze swoich zobowiązań finansowych.

My zapłaciliśmy fundacji zgodnie z harmonogramem - mówił podczas konferencji wiceszef Polskiej Fundacji Narodowej. Jak przekonywał, pieniądze nie trafiły jednak do załogi jachtu, a przedsiębiorstw powiązanych z kierownictwem fundacji Navigare. Czyli m.in. właśnie do Mateusza Kusznierewicza.

Z kolei w wydanym wczoraj komunikacje Polska Fundacja Narodowa twierdziła, że Polska Fundacja Narodowa kończy współpracę przy projekcie "Polska100" z Fundacją Navigare i Mateuszem Kusznierewiczem, bo utraciła zaufanie do Kusznierewicza jak i do związanej z nim fundacji.

Jak tłumaczyła PFN, 9 kwietnia trafiło do nas pismo o postępowaniu komorniczym prowadzonym wobec Mateusza Kusznierewicza. Pod koniec kwietnia dotarły do nas także informacje z których wynika, że przynajmniej część załogi jachtu nie otrzymuje zwrotu kosztów ani wynagrodzeń oraz że Navigare nie uregulowała wszystkich faktur za rebranding i osprzęt jachtu.

Wieczorem na zarzuty PFN Mateusz Kusznierewicz odpowiedział na Twitterze: