Szef prokuratury w Giżycku nominowany został do Złotego Krzyża Zasługi za całokształt i poświęcenie pracy. To ten sam urzędnik, który kilka dni temu dostał pisemną reprymendę od przełożonych za sprawę Krzysztofa Ungiera.

Syn byłego prezydenckiego ministra prowadził po pijanemu samochód. Sąd umorzył warunkowo tę sprawę, chociaż nie powinien tego zrobić; sprawę można bowiem umorzyć warunkowo tylko wówczas, gdy oskarżony nie jest karany. A syn prezydenckiego ministra był już prawomocnie skazany za jazdę samochodem w stanie nietrzeźwym, próbę przekupienia policjantów, oraz za lżenie funkcjonariuszy i grożenie im, gdy odmówili przyjęcia łapówki. Prokurator nie odwołał się od orzeczenia o umorzeniu. Teraz szef tej prokuratury ma otrzymać jedno z najwyższych państwowych odznaczeń.

Zdaniem karnisty, profesora Janusza Kochanowskiego, ważne, żeby tego odznaczenie nie wręczono: Nie może ktoś, kto miał tego rodzaju przypadek jednocześnie przed południem być ukaranym dyscyplinarnie, a po południu pójść na odznaczenie do Pałacu Prezydenckiego. Zwłaszcza, że nie możemy uwolnić się od innego rodzaju przypuszczeń, niesłusznych podejrzeń, że być może o coś jeszcze w tej sprawie chodzi.

Kolegia prokuratorskie w ocenie pracy swojego kolegi nie wzięły pod uwagę potknięcia przy sprawie syna Ungiera. O tym, że prokurator rejonowy z Giżycka nie popisał się dociekliwością, we wniosku o przyznanie Złotego Krzyża Zasługi nie wspomniano, bo sprawa nie była jeszcze nagłośniona. Posłuchaj relacji reportera RMF Daniela Wołodźko:

Wydawanie opinii nie powinno zależeć jednak od stopnia nagłośnienia medialnego błędów prokuratorskich, ale od efektów ich pracy.