Zazwyczaj nie chce się tego nawet słuchać. Więcej jest bowiem wzajemnego klepania się po plecach i dziękowania za „tytaniczny” wysiłek włożony w przygotowanie tego, nad czym się właśnie dyskutuje. Kolejni mówcy czytają z kartek wcześniej przygotowane teksty i często nawet nie próbują podejmować polemiki ze swoimi przedmówcami. Tym razem było jednak inaczej…

W czasie debaty w Parlamencie Europejskim na temat problemów Grecji, jak w soczewce skupiły się najistotniejsze podziały, które w ostatnich miesiącach przeorały Europę. Bogata północ zmierzyła się z zadłużonym południem. Liberałowie, a nawet prawica, nastawieni na zaciskanie pasa starli się z lewicą domagającą rozdawania większych pieniędzy na lepsze życie. I w końcu ci, którzy nadal wierzą we wspólną, europejską walutę stanęli oko w oko z tym, którzy chcą powrotu do walut narodowych.  

Europa traci cierpliwość. Grecji trzeba pomóc, ale czy za każdą cenę? Wielu zaczyna się obawiać, iż Grecja może być swoistym "koniem trojańskim", który rozwali Wspólnotę od środka! Z tych też chyba powodów, debata odbyta ostatnio w Parlamencie Europejskim była wyjątkowo emocjonalna i burzliwa. Najwięcej spokoju miał w sobie przewodniczący Rady Europejskiej, Donald Tusk, choć też powiedział twardo:

Nie będę się wypowiadał na temat greckiego referendum. Każdy ma swoje własne zdanie na ten temat. Na tym etapie trzeba jednak ruszyć do przodu. Nie mam wątpliwości, że bankructwo Grecji wpłynie na całą Europę bardzo negatywnie. Kto tak nie uważa, jest naiwny. (...) Każdy z nas jest odpowiedzialny za ten kryzys. Każdy z nas ma również obowiązek go rozwiązać.

Z niecierpliwością oczekiwano jednak przede wszystkim na wystąpienie premiera Grecji, który po raz pierwszy miał okazję bronić polityki swojego rządu przed eurodeputowanymi:

Mój kraj był obiektem eksperymentu gospodarczego. I ten eksperyment - musicie to przyznać - okazał się porażką. Wiemy, że także wiele innych krajów podjęło podobny wysiłek, ale nigdzie te programy ratunkowe nie były tak surowe, jak w Grecji. Nikt nie zaprzecza, że konieczne reformy muszą zostać przeprowadzone. Ale ciężary trzeba rozłożyć równomiernie! Pracownicy i emeryci nie mogą zaakceptować dodatkowych ciężarów!. 

Tsipras stwierdził, że wynik niedzielnego referendum, w którym Grecy odrzucili warunki pomocy finansowej, to wyraźny mandat dla greckiego rządu, by poszukać "trwałego i społecznie sprawiedliwego rozwiązania problemów kraju zamiast polityki zaciskania pasa, która nie prowadzi do celu i skazuje naród i gospodarkę na recesję".

Z pewnością greckiemu premierowi nie udało się przekonać Manfreda Webera, przewodniczącego frakcji Europejskiej Partii Ludowej w Parlamencie Europejskiej, do której, obok niemieckiej CDU Angeli Merkel, należy również PO-PSL. Weber nie ukrywał, co myśli o Tsiprasie i jego strategii negocjacji: 

Europa to coś więcej niż jakieś narodowe referenda. To kompromis. A Pan z drogi kompromisu zszedł już dawno (...) Panie Tsipras, Pan nie mówi ludziom prawdy i to jest niegodziwa polityka (...) angażuje się Pan w prowokacje, my w kompromis, Pan szuka porażki - my sukcesu! Pan nie lubi Europy, my ją kochamy!.

Przestrzegł on jednocześnie przed populistyczną retoryką, według której za kryzys w Grecji odpowiedzialne są banki i to one powinny za ten kryzys zapłacić, umarzając istniejące greckie długi:

Niech pan nie kłamie! Umorzenie długu nie uderzy w banki i instytucje finansowe, ale uderzy w zwykłych ludzi, pielęgniarki na Słowacji i sektor publiczny w Finlandii! W co najmniej pięciu państwach Unii poziom życia jest niższy niż w Grecji. Musi Pan myśleć także o tych ludziach!.

Obok wystąpienia Manfreda Webera, najbardziej komentowaną przemową była ta, która została wygłoszona przez Guya Verhofstadta, szefa frakcji liberałów w Parlamencie Europejskim, byłego premiera Belgii. Może dlatego, że znają się osobiście, i jak on sam stwierdził, lubią się z premierem Grecji. Nie ukrywał jednak swojej złości wobec greckiego premiera.

Przyznaję, że jestem zły, bo mówi Pan ciągle o reformach, ale nigdy nie zobaczyliśmy konkretnych propozycji reform! Jesteśmy 6 miesięcy po wyborach w Grecji, a ciągle nic nie widzieliśmy! Musi przedstawić Pan pakiet głębokich reform strukturalnych! I mówię o precyzyjnym planie, mapie drogowej, konkretnym kalendarzu! Nie intencjach!

I dodał:

Osiemdziesiąt procent Greków chce pozostać w Europie i w strefie euro! Więc niech Pan pokaże teraz, na co Pana stać i udowodni, że jest Pan prawdziwym liderem, a nie fałszywym prorokiem! Niech Pan tego dokona!

Donald Tusk, na koniec, stanął przed niezwykle trudnym zadaniem podsumowania debaty i jej zamknięcia.

Po pierwsze, w tym kryzysie musimy umieć wzajemnie się szanować. Po drugie, moralność oznacza obowiązek spłaty długów, jakie jesteśmy winni innym. To nie jest tak, że wierzyciele są źli i niemoralni, a dłużnicy są niewinnymi ofiarami. Po trzecie, jest to po prostu niemożliwe, aby w dłuższym okresie czasu utrzymać wydatki na wyższym poziomie, niż dochody. To jest źródło kryzysu w Grecji, a nie wspólna waluta. Po czwarte, należy szukać pomocy wśród swoich przyjaciół, a nie wśród wrogów, zwłaszcza, gdy oni są w stanie nam pomóc. W końcu, jeśli chcesz pomóc swojemu przyjacielowi w potrzebie, nie upokarzaj go.

Debata w Parlamencie Europejskim nie dotyczyła więc wyłącznie sytuacji Grecji, ani nawet przyszłości strefy euro. Była to kolejna odsłona trwającej od wielu lat, a nasilonej przez ostatni kryzys gospodarczy, debaty, czy poszczególne państwa i narody Unii Europejskiej są gotowe na poświęcenia w imię solidarności i wspólnej przyszłości w ramach zintegrowanej Europy.

Europejscy partnerzy oczekują także od Polski jasnego określenia, czy będziemy w stanie solidarnie dzielić się odpowiedzialnością także za inne problemy, na przykład napływ uchodźców do Europy. To trudna debata, która jest ciągle przed nami.