Francuski parlament przyjął ustawę, przyznającą nieuleczalnie chorym pacjentom „prawo do śmierci”, czyli rezygnacji z dalszego leczenia. Nowe zapisy nie legalizują eutanazji – twierdzą zwolennicy przyjętych regulacji.

Według zapisów, nieuleczalnie chorzy mają prawo prosić o zaprzestanie leczenia, nawet jeżeli miałoby to doprowadzić do ich zgonu. Lekarze, po konsultacji z pacjentem i personelem medycznym, muszą się tym żądaniom podporządkować. W przypadku, gdy pacjent jest nieprzytomny, ustawa zezwala na podejmowanie takiej decyzji jego rodzinie. Zatwierdzono także zapis, który zezwala lekarzowi na podanie umierającemu środków przeciwbólowych, nawet jeśli może to przyspieszyć jego śmierć.

Eutanazja jako taka pozostaje jednak we Francji zakazana. Jej stosowanie uważane jest za zabójstwo i na równi z nim karane - nawet 30-letnim więzieniem. Debata na temat „śmierci na życzenie” rozgorzała nad Sekwaną dwa lata temu, po śmierci 22-letniego Vincenta Humberta, który w wyniku wypadku samochodowego był sparaliżowany, a także stracił wzrok i mowę. O prawo do jego śmierci walczyła matka, która zdecydowała się podać mu za wysoką dawkę środków przeciwbólowych. W wyniku tego mężczyzna zapadł w śpiączkę, a dwa dni później został odłączony od aparatury podtrzymującej życie.

Spośród krajów europejskich na legalizację eutanazji dotychczas zdecydowała się Holandia i Belgia. Dyskusje na ten temat powróciły po walce o życie i śmierć Amerykanki Terry Schiavo.