Dwóch młodych turystów zginęło wczoraj w Tatrach. Jeden z nich spadł ze Skrajnego Granatu; drugi z Kościelca. A w sobotę ratownicy TOPR mieli swoje święto, jednak zamiast odpoczywać, ratowali ludzkie życie...

Kiedy 8 nowych ratowników składało przysięgę na ręce naczelnika, kilkunastu ich starszych kolegów wysoko w górach walczyło ze śniegiem, lodem i przenikliwym zimnem. Niestety dwóch młodych ludzi nie udało się uratować. Toprowcy pomogli za to bezpiecznie zejść ze Świnicy kolejnej grupie, którą mógł spotkać równie tragiczny los.

Jak mówi naczelnik TOPR Jan Krzysztof, ratownicy tak naprawdę nie mają swojego święta, ponieważ w każdej chwili mogą dostać wezwanie z gór. Każdy, kto jest w pogotowiu, przede wszystkim chce uczestniczyć w akacjach ratunkowych. To nie jest kara, to jest pewna nagroda, to jest cel naszego działania.

Młodzi ratownicy doskonale zdają sobie z tego sprawę i też chętnie poszliby w góry, bo wczoraj – jak mówili - dołączyli do elitarnego grona i poczuli się bardzo wyjątkowo.

07:10