Po wprowadzeniu zakazu handlu w niedzielę będziemy musieli zwolnić ok. 25 tysięcy pracowników - alarmują szefowie super- i hipermarketów. Autorzy projektu ustawy w tej sprawie twierdzą, że na zakazie, oprócz rodzin pracowników, zyskają także małe osiedlowe sklepy i stacje benzynowe.

Jeśli ustawa zakazująca handlu w niedzielę zostanie uchwalona przez Sejm, stracą na tym przede wszystkim super i hipermarkety. 10 procent ich obrotów generują bowiem zakupy dokonywane właśnie w niedzielę. Szefowie sieci tego typu sklepów mówią wprost: jeżeli zakaz przejdzie, będziemy musieli zwalniać pracowników. Chodzi zarówno o kasjerów, jak i magazynierów czy kierowców. Stracić mają też podwykonawcy współpracujący z wielkimi sklepami.

Jeśli nowe przepisy wejdą w życie, poważne straty odnotują też kina i inne placówki kulturalne. Również w ich przypadku największe obroty przypadają właśnie na weekend.

Posłowie, którzy przygotowali projekt przekonują, że na wprowadzeniu go w życie zyskają przede wszystkim małe placówki. Trudno z tym polemizować, ale trzeba pamiętać o tym, że w tego typu placówkach ceny są z reguły wyższe niż w marketach. Tym samym wprowadzenie zakazu wszyscy odczujemy w swoich portfelach.

"Nie powinniśmy narzucać obywatelom trybu życia"

Ja uważam, że powinniśmy być ostatnią grupą w kraju, która by chciała innym ludziom siłowo, prawnie, ustawowo narzucać tryb ich życia - mówił w rozmowie z RMF FM poseł PO Adam Szejnfeld. Człowiek powinien mieć własną wolę, jak chce korzystać z zakresu handlu i usług. Nie powinno być tak, że państwo będzie to ograniczało czy wręcz zakazywało - podkreślał. Jego partyjny kolega John Godson stwierdził w Kontrwywiadzie RMF FM, że "ludzie są dojrzali i powinni mieć możliwości wybierania: czy chcą robić zakupy w niedzielę czy nie". A tym, którzy nie chcą pracować w niedzielę, radzę zmienić pracę - stwierdził. Są osoby, które są otwarte na pracę w niedzielę. Inni nie i nie muszą tam pracować - dodał.

Ten projekt poparli posłowie wielu klubów parlamentarnych - posłowie Solidarnej Polski, PSL-u i Platformy Obywatelskiej oraz Prawa i Sprawiedliwości. Nie jest to projekt jednej partii politycznej - tłumaczyła Izabela Kloc z Prawa i Sprawiedliwości. Myślę, że tutaj pokazujemy, w jaki sposób możemy myśleć przede wszystkim też o naszych rodzinach, o tym, żeby rodzina była rodziną, żeby mogła spędzić swój wolny czas chociażby w kinie z dzieckiem - mówiła.

Zakaz handlu w niedzielę poparł przewodniczący NSZZ "Solidarność" Piotr Duda. Jego zdaniem jest to "od wielu lat twardy i niezmienny postulat Solidarności". Dodał, że jest oburzony "wypowiedziami przedstawicieli Polskiej Organizacji Handlu i Dystrybucji". Straszenie sformułowaniami o gospodarczym samobójstwie, ignorancji czy wręcz zapowiedź upadłości i zwolnień kilkudziesięciu tysięcy pracowników nie ma żadnego uzasadnienia w faktach. Takie stawianie sprawy nosi znamiona szantażu - napisał szef "Solidarności".