"Nasz biznes kosmiczny w niespełna dekadę dorobił się 73 spółek, z których 70 proc. ma zysk, a ich łącznie przychody sięgają 400 mln zł. Jak będzie rozwijał się dalej, zależy w dużej mierze od finansowych decyzji rządu" - pisze poniedziałkowy "Puls Biznes.

Jak czytamy w "PB", w ciągu 10 lat, od kiedy Polska została członkiem Europejskiej Agencji Kosmicznej (European Space Agency - ESA), w kraju powstały 73 spółki, z których 70 proc. ma zysk, a ich łączne przychody sięgają 400 mln zł. "Sektor kosmiczny w Polsce rozwija się obecnie bardzo szybko, mimo że fundusze, jakie rząd przeznacza na krajową składkę do ESA, są wciąż niewielkie" - zauważa dziennik.

Prezes Creotech Instruments Grzegorz Brona cytowany przez "PB" zauważa, że "w ostatniej dekadzie powstało u nas kilkadziesiąt firm, które wykształciły wyspecjalizowaną kadrę, stworzyły zaawansowane laboratoria i są już zdolne konkurować w przetargach ESA".

Jesienią odbędzie się posiedzenie Rady Ministerialnej ESA, podczas którego państwa członkowskie zadeklarują wysokość składek na kolejną perspektywę finansowania, czyli lata 2023-2025. Jak informuje gazeta, "pieniądze wpłacane do ESA w dużej części wracają do nas w postaci zamówień i kontraktów dla rodzimych spółek technologicznych".

"PB" przypomina, że w 2019 r. zakończył się siedmioletni okres przejściowy i program Polish Industry Incentive Scheme, który gwarantował polskim firmom udział w zleceniach ESA. "Teraz o zamówienia trzeba konkurować. Pieniądze z krajowej składki mogą stanowić wsparcie w rywalizacji z zachodnioeuropejskimi konkurentami" - zauważa dziennik.

"Według wstępnych deklaracji Polski wysokość składki na programy opcjonalne wyniesie 39 mln euro" - czytamy.