Iskierkę nadziei wykrzesali ekonomiści z Centrum Analiz Społeczno-Ekonomicznych. Ich zdaniem mimo kłopotów budżetowych, nie jest aż tak źle. Niewykluczone nawet, że pod koniec roku polska gospodarka ruszy z miejsca. Centrum prognozuje, że w przyszłym roku wzrost gospodarczy może sięgnąć nawet blisko 4 procent.

Ten optymizm u analityków - choć to brzmi paradoksalnie - pojawił się m.in. z powodu wzrostu bezrobocia. Zdaniem doktora Krzysztofa Bratkowskiego rosnące bezrobocie oznacza, że przedsiębiorstwa bardziej elastycznie przystosowują się do obecnej sytuacji. Poza tym ekonomistów napawa optymizmem szybki spadek inflacji i wzrost eksportu co może doprowadzić do kolejnego obniżenia stóp procentowych: "W tej sytuacji można liczyć na to, że będzie wzrost gospodarczy z powrotem zwiększał swoje tempo". Według doktora Bratkowskiego to tempo może już wzrastać od trzeciego kwartału. Główną rafą na spokojnym ekonomicznym morzu jest oczywiście budżet. Analitycy z Centrum Analiz Ekonomiczno-Społecznych twierdzą, że deficyt zostanie wprawdzie ograniczony do 40 miliardów, ale ta kwota zostanie osiągnięte np. poprzez likwidację ulg podatkowych, podniesienia VAT-u i akcyzy. Ani ten ani następny rząd na pewno nie przeprowadzą niezbędnej reformy wydatków państwa - powiedział Artur Radziwił: "Będzie kontynuowane to zamiatanie śmieci pod dywan. Tzn. nie będą regulowane wszystkie zobowiązania budżetu państwa wobec funduszy emerytalnych, wobec funduszu pracy, wobec kas chorych". Niepokój odczuwają także przedsiębiorcy z Bussines Center Club. Tomasz Uchman mówi, że grozi nam gospodarka niedoboru, bo wszystkim zaczyna brakować pieniędzy: "Pieniędzy brakuje budżetowi, firmom brakuje pieniędzy z powodu załamania się konsumpcji i wreszcie brakuje ludziom". Z tego wszystkiego wynika, że światełko pojawiło się w tunelu, ale tunel jest na razie bardzo długi.

rys. RMF

17:20