Ekonomiści są nieufni i rozczarowani zapowiedziami Donalda Tuska. Eksperci nie kryją zaskoczenia słowami premiera w sprawie naprawy kasy państwa. Premier stwierdził, że Polska nie potrzebuje kolejnej wielkiej reformy. Ekonomiści od lat wskazują konieczność przeprowadzenia takich zmian, zwłaszcza dziś, gdy nasza gospodarka ma się dobrze.

Donald Tusk przekonuje, że nikt się nie wycofuje z wcześniej złożonych wcześniej obietnic. Premier idzie w zaparte; twierdzi, że spotkanie z ministrami i szukanie oszczędności to jest właśnie wielka sztuka. Ale po pierwszym akcie tej sztuki, widzimy raptem trzy miliardy i to tylko na papierze, bo tylu doszukał się premier, a szumnie zapowiadana reforma miała dać ponad 10 miliardów.

Premier zapowiada, że dojdziemy i do tego, ale zamiast wielkiego skoku zwanego reform, będą małe kroczki i szukanie oszczędności; na razie trzy miliardy w MON-ie, MSZ-cie i Ministerstwie Rozwoju Regionalnego.

Po pół roku rządów Tusk przyznał: reforma może jest i dobra ale tylko na sztandarach wyborczych. Ja już dobrze wiem, na czym polega prawdziwy problem, jeśli chodzi o finanse publiczne, z całą pewności nie są do tego potrzebne wielkie dysertacje, czy wielkie rewolucyjne projekty - przekonuje premier.

Nie zgadzają się z tym ekonomiści. Ich zdaniem, takie odejście to jak plaster na złamaną nogę. Oni woleliby większe zmiany, tym bardziej, że łatwiej, gdy gospodarka się rozwija, bo gdy spowolni… wtedy podatnicy nagle zostaliby zaskoczeni zwiększonymi obciążeniami podatkowymi i wszelkimi negatywnymi konsekwencjami - przekonuje i ostrzega ekonomista Jacek Wiśniewski.

Ale premier ekonomistów raczej nie posłucha. Dowodem na to jest dymisja profesora Gomułki, który miał przygotować wielką reformę.