Aferę ze zwrotem "lub inne rośliny" w ustawie biopaliwowej, a teraz tajemnicze poprawki obniżające podatek od "jednorękich bandytów" łączy jedno: obie zrodziły się w podkomisjach sejmowych. Spróbowaliśmy prześledzić, co dzieje się podczas prac w takiej podkomisji?

Prace posłów nie są w podkomisjach protokołowane, a posiedzenia oblegane są zawsze przez lobbystów i przedstawicieli zainteresowanych bezpośrednio firm. Teoretycznie posłowie mają komfortową pracę. Podkomisje są małe, 5-6-osobowe. Posłowie zbierają się w odległych zacisznych zakątkach Sejmu, a często w hotelu sejmowym.

W praktyce jednak posłom towarzyszy wianuszek rozmaitych lobbystów, którzy formalnie nazywają się ekspertami. Później dopiero okazuje się, że ci eksperci, którzy rzeczywiście znają daną dziedzinę, akurat reprezentują firmę albo pracowali kiedyś na rzecz firm, wobec których ta ustawa wprowadza takie czy inne ograniczenia - mówi Zbigniew Kuźmiuk z PSL.

Na posiedzeniu podkomisji pracującej nad ustawą o grach losowych panował taki bałagan, że nie było słychać kto jakie poprawki zgłasza, a lobbystów było więcej niż posłów – wspomina Marek Oleszczuk z Ministerstwa Finansów.

Każdy z posłów miał koło siebie człowieka, który z pewnością nie był parlamentarzystą, z którym konsultował każdą nieomal wypowiedź. Przewodniczący Kubik w pewnym momencie zwrócił się z prośbą, aby głosowali posłowie, a nie towarzyszące im osoby - tak Oleszczuk opisuje prace w podkomisji zajmującej się grami losowymi.

Od skandalu z biopaliwami prace podkomisji są nagrywane, ale nadal lobbyści tłumami przychodzą do Sejmu. Jak wielkie to tłumy sprawdzała reporterka RMF Agnieszka Burzyńska:

08:10