Emerytury Polaków mogą być niższe niż przewidywano w założeniach reformy emerytalnej – mówi raport Najwyższej Izby Kontroli. Wynika to m.in. z tego, że obniżono składki, które trafiają do Otwartych Funduszy Emerytalnych. NIK krytykuje też ZUS, zwłaszcza za to, że nie przekazywał na bieżąco składek do OFE.

Gdy na emeryturę pójdzie tzw. przeciętny Polak, po 37 latach pracy (taki jest średni czas pracy mężczyzn) zarabiający średnią krajową (niewiele ponad 2000 zł), to w przyszłości dostanie około 1260 złotych. Znacznie gorzej będą miały kobiety. Przeciętna Polka po 33 latach pracy otrzyma jedynie 740 złotych emerytury.

W 1999 roku ówczesna pełnomocnik rządu ds. reformy systemu zabezpieczenia społecznego, Ewa Lewicka, informowała, że mężczyzna w wieku 45 lat, który pracował od 21. roku życia i zarabiał przez cały czas średnią krajową, z I filaru będzie otrzymywał 1424 zł, z II filaru - 282 zł - razem - 1706 złotych.

Emerytury będą niższe niż obiecywano kilka lat temu, ponieważ zmniejszono składki na ubezpieczenie, wybrano też mniej korzystną waloryzację - uważa NIK. Co więcej, w kiepskiej kondycji finansowej są Otwarte Fundusze Emerytalne, które powinny dbać o to, by składki zarabiały na emerytury. Także sytuacja finansowa ZUS-u jest gorsza, a Zakład wciąż nie może w pełni uruchomić systemu informatycznego. Nie rozwinął się też trzeci filar reformy czyli pracownicze programy emerytalne.

NIK krytykuje też ZUS, zwłaszcza za to, że nie przekazywał na bieżąco składek do OFE. ZUS wykorzystywał te pieniądze na swoje bieżące działania, co - według NIK - było niezgodne z prawem. Zadłużenie ZUS wobec funduszy na koniec 2000 r. wynosiło ok. 3,5 mld zł, a obecnie - twierdzi NIK - ok. 6,3 mld zł.

Jacek Jezierski, wiceszef Izby wyjaśniał dlaczego emerytury kobiet mogą być znacznie niższe od mężczyzn: „Kobiety pracują krócej, w związku z tym mniej pieniędzy tych kobiet jest inwestowane w ich przyszłość, a poza tym średnia długość życia kobiet jest dłuższa” – tłumaczył wiceprezes NIK-u.

foto RMF

06:25