W poniedziałek, po referendum wrócą wszystkie gromadzone i chowane pod dywan problemy, w tym kwestia ustąpienia Leszka Millera ze stanowiska szefa rządu. Po salonach politycznych krąży więc pytanie czy premier Leszek Miller wykorzysta ewentualne zwycięstwo do umocnienia swojej pozycji?

Jest oczywiste, że Leszek Miller będzie chciał wykorzystać sukces referendum, tak jak jest oczywiste, że on nie ma najmniejszego zamiaru zrezygnować ze stanowiska premiera i szefa partii - przekonuje Bronisław Wildstein z "Rzeczpospolitej".

Grunt pod akcję umacniania premiera i odcinania kuponów od referendum przygotowują już jego ludzie. W szeregach SLD coraz głośniejsze są głosy broniące Millera: Po co usuwać tak zdolnego polityka, który niechybnie doprowadzi do sukcesu w referendum - pytają już teraz działacze Sojuszu.

Tak więc Miller będzie trzymał się u władzy i walczył machając referendalnym sztandarem. Walka będzie ostra. On ma mentalność gracza, który przy stoliku przegrał już wszystko, więc liczy teraz, że tylko może się odegrać. Im dłużej będzie u władzy, cały czas będzie liczył, że może się odegrać, bo jeżeli odejdzie w tym momencie, w momencie najniższych notowań jakiegokolwiek premiera III RP, to będzie to klęska jego - dodaje Wildstein.

Miller będzie więc walczył, choć to nie on jest głównym problemem – przekonuje Piotr Gadzinowski, poseł SLD i publicysta. Problem jest taki, że tak naprawdę to nie jest kwestia Leszka Millera. To jest bardziej problem SLD - dodaje Gadzinowski.

To SLD nie poprawiło stanu gospodarki, to SLD nie zmniejszyło bezrobocia. Odpowiedzialna jest cała partia, nie tylko Miller, choć on także – przekonuje zastępca Jerzego Urbana. Nowy impuls i nowe otwarcie ma dać kongres sojuszu. Tam nastąpi rozliczenie rządu i premiera.

19:30