Wszyscy czekamy na oficjalne ogłoszenie zapowiadanych cięć w wydatkach państwa w związku z gigantyczną dziurą budżetową. Wszystko jednak wskazuje na to, że przed wyborami ani odchodzący rząd prawicowy ani prawdopodobny nowy lewicowy nie mają zamiaru podać nam żadnych konkretnych rozwiązań. A do nas docierają kolejne smutne fakty. „Nieczynne do odwołania” – czy taki los czeka chyba polskie muzea i galerie?

Ministerstwo Kultury zapowiedziało zmniejszenie dotacji dla muzeów i galerii nawet o czterdzieści procent. Dyrektorzy placówek, którzy z trudem wiążą koniec z końcem, obawiają się, że pieniędzy nie starczy nawet na płacenie bieżących rachunków, nie mówiąc o organizowaniu nowych imprez. Nasz reporter odwiedził Centrum Sztuki Współczesnej w Warszawie, jedną z takich placówek. Jego dyrektor będzie musiał zaoszczędzić ponad 660 tysięcy złotych, bo takiej sumy prawdopodobnie nie dostanie od resortu kultury. Oszczędności będzie szukać zwalniając pracowników, np. ochroniarzy. Dyrektor Wojciech Krukowski ponadto już zmienił program kilku ważnych imprez, ale to niestety nie wystarczy: "Sytuacja będzie jeszcze bardziej dramatyczna jak otrzymamy rachunki za światło, CO, telefony. Wtedy czeka nas wyłączanie" – uważa Krukowski. Sytuację częściowo ratują sponsorzy. Dzięki nim udaje się co prawda sprowadzać do galerii czy muzeum najważniejsze wystawy, jednak wiadomo, że interesują się oni tylko tymi najbardziej spektakularnymi przedsięwzięciami. Poza tym, kto przyjdzie oglądać wystawy do ciemnych i zimnych sal...?

14:20