Izraelska armia weszła dziś na kilka godzin do Ramallah na Zachodnim Brzegu Jordanu. W odwecie za wczorajszy zamach terrorystyczny zburzono kilka budynków będących częścią kwatery głównej Jasera Arafata. W starciach z wojskiem zginęło dwóch Palestyńczyków a jeden z izraelskich pocisków eksplodował zaledwie półtora metra od prywatnej sypialni lidera Autonomii Palestyńskiej.

Celem operacji w Ramallah było wykazanie, że administracja Arafata ponosi bezpośrednią odpowiedzialność za kolejne ataki terrorystyczne - powiedział izraelski minister obrony.

Oficjalne źródła izraelskie zapowiedziały z góry, że Arafatowi nic nie grozi a cała operacja nie jest wstępem do wydalenie go z Autonomii Palestyńskiej. Po odejściu Izraelczyków Arafat zadeklarował, że tego rodzaju faszystowskie - jak to ujął - działania skłonią jedynie Palestyńczyków do nasilenia walki narodowowyzwoleńczej.

Kilkugodzinny rajd w Ramallah był odwetem za wczorajszy zamach samobójczy, w którym zginęło 17 Izraelczyków a 40 zostało rannych. Jednocześnie armia izraelska utrzymuje blokadę wszystkich miast Zachodniego Brzegu. Mimo to pod Ramallah Palestyńczycy zastrzelili wieczorem jadącego samochodem 18-letniego Izraelczyka.

foto Archiuwm RMF

23:20