Spadek cen ropy do poziomu 80 dolarów za baryłkę oznacza dla Rosji katastrofę - twierdzą rosyjscy ekonomiści. Nie podzielają oni optymizmu Władimira Putina, który twierdzi, że kryzys nie dotyczy Rosji. Specjaliści z Wyższej Szkoły Ekonomiki z Sankt Petersburga ostrzegają - nawet przy takim umiarkowanym jak obecnie spadku cen paliw Rosja nie wytrzyma roku. W uniknięciu finansowej katastrofy nie pomogą jej nawet olbrzymie rezerwy walutowe.

Ekonomiści wymieniają kilka powodów tego, że Rosja znajduje się w trudnej sytuacji finansowej. Jednym z nich jest wzrost zależność państwa od eksportu gazu i ropy. Innym niepokojącym czynnikiem jest to, że kapitał odpływa z kraju znacznie szybciej niż podczas kryzysu z 2008 roku. Wtedy rosyjski budżet bilansował się przy cenie 60 dolarów za baryłkę ropy. Teraz przy cenie 120 dolarów mamy deficyt - twierdzi Igor Nikołajew z analitycznego centrum FBK.

Według wyliczeń specjalistów, realizacja budżetowych zobowiązań przez Rosję wymaga corocznego wzrostu cen ropy o 8-9 dolarów za baryłkę.

Władze Rosji od wielu miesięcy konsekwentnie zapewniają, że kraj jest odporny na kryzys, a w rządowych planach nie ma żadnych cięć ani oszczędności.