"Na strefie spadochronowej Sky Force w Piotrkowie Trybunalskim odbyła się wczoraj próba ustanowienia Sekwencyjnego Rekordu Polski 30 way. Udało się go zrobić w trzecim skoku. Zrobiliśmy dwa punkty" - mówi w rozmowie z RMF FM Witold Kielerz, organizator rekordu. W przedsięwzięciu wzięło udział 30 spadochroniarzy, dwóch kamerzystów, a skoki wykonywane były z dwóch samolotów lecących w szyku.

Rekord sekwencyjny w spadochroniarstwie - jak tłumaczy Witold Kielerz - polega na tym, że w jednym momencie w powietrzu musi się spotkać wyznaczona grupa ludzi, która łapiąc się za ręce powinna stworzyć określaną figurę. Ta figura jest ustalona wcześniej na ziemi i prezentowana sędziom m.in. na szkicu i manualnie - wyjaśnia. Potem skoczkowie muszą puścić chwyty, czyli rozłączyć się, by za chwilę ponownie utworzyć nową figurę, o nowym kształcie. Oczywiście też wcześniej ustalonym. Co ważne, każda z biorących w rekordzie osób ma swoje wyznaczone miejsce.

Aby zatwierdzić rekord, sędziowie porównują film ze szkicem.

Do takich imprez, jak bicie rekordu, kwalifikowani są skoczkowie, którzy mają bogate doświadczenie, odpowiednie umiejętności, uczestniczą w różnych tego typu eventach. To nie są przypadkowe osoby - podkreśla Kielerz. Najczęściej wygląda to tak, że pojawia się ogłoszenie, zgłaszają się chętni, deklarują, że przyjadą, a nam zostaje organizacja samolotów, zaplanowanie stref rzutu itp. - zdradza Kielerz.

Co ciekawe, wspólne ćwiczenia przed próbą pobicia rekordu należą do rzadkości.

Poprzedni Sekwencyjny Rekord Polski ustanowiło 28 osób. Rekord świata to 202 skoczków. Niewykluczone, że za miesiąc zostanie on pobity. W październiku w Arizonie odbędzie się próba bicia Sekwencyjnego Rekordu Świata. Ma w niej wziąć udział 225 spadochroniarzy. Z Polski jadą dwie osoby: Witold Kielerz i Tomek Ignaczuk. Trzymamy kciuki!

 (MKam)