Nastrój w partii jest taki, by to Jarosław Kaczyński kandydował - mówi w Kontrwywiadzie RMF FM Jacek Kurski: To twardy człowiek. Twierdzi, że w imię hołdu jesteśmy zobowiązani kontynuować walkę. Mit Lecha Kaczyńskiego może być kapitałem Polski na najbliższe lata. Polityka wbrew temu, co mówi marszałek Komorowski, powinna być domeną współczucia - dodaje.

Konrad Piasecki: Pana też zabolała ta długa lista nieobecności na pogrzebie?

Jacek Kurski: Kto bardzo chciał ten dotarł. Ci, którzy tylko chcieli, nie dotarli, bo przeszkodziła im chmura.

Konrad Piasecki: Ale usprawiedliwiamy ich tym pyłem, czy to są nieobecności nieusprawiedliwione?

Jacek Kurski: Dopiero wczoraj była ta uroczystość. Nie chciałbym wdawać się w tego rodzaju dywagacje. Najważniejsze, że był naród, byli Polacy, były dziesiątki tysięcy naszych rodaków, którzy oddali ten najsprawiedliwszy hołd prezydentowi Lechowi Kaczyńskiemu. A z zagranicy, kto chciał, ten dotarł.

Konrad Piasecki: Czyli nie warto się rozliczać, warto dziękować tym, którzy dotarli, tak jak Michał Saakaszwili, który wykonał tytaniczną pracę, żeby być wczoraj w Krakowie.

Jacek Kurski: Tak, teraz się dowiedziałem, że przecież z drugiej półkuli, ze Stanów Zjednoczonych dotarł. Tak, cieszmy się tymi prawdziwymi przyjaciółmi, którzy sprawdzili się w trudnej chwili. Ale cieszmy się przede wszystkim tą refleksją i tymi narodowymi rekolekcjami, tym przebudzeniem, takiego masowego i oddolnego patriotyzmu, bo myślę, że to największy hołd dla Lecha Kaczyńskiego.

Konrad Piasecki: Pod wrażeniem pogrzebu?

Jacek Kurski: Tak, ja byłem pod wrażeniem już pierwszego dnia po tej tragicznej śmierci, kiedy te tłumy zaczęły się ustawiać przed Pałacem Prezydenckim w Warszawie, zupełnie przez nikogo przecież nie inspirowane. To był oddolny odruch, to było najpiękniejsze. To znaczy, że ludzie zrozumieli, że prawda o Lechu Kaczyńskim była zupełnie inna niż ten obraz lansowany przez media i myślę, że to jest też bardzo ważne doświadczenie dla ludzi, że nie wszystko, co jest pokazywane w mediach, wygląda tak, jak jest pokazywane.

Konrad Piasecki: A dzisiaj jest pan gotów na polsko-polskie pojednanie, do którego wzywał Bronisław Komorowski?

Jacek Kurski: Za tym zawsze muszą iść fakty. Słowa łatwo przychodzą, natomiast...

Konrad Piasecki: Ale polityków można rozliczyć ze słów. Jeżeli dzisiaj się zobowiążą do czegoś, to za miesiąc, dwa, rok, będziemy mogli patrzeć na to, co mówiliście...

Jacek Kurski: Ja myślę, że ofiarom tej tragedii jesteśmy winni kilka postanowień poprawy na lepsze - jako świat polityczny. Przede wszystkim osłabić konflikt polityczny w Polsce, który przekroczył naprawdę wszelkie przyjęte dla tego gatunku granice i zaczął już wyniszczać scenę polityczną wręcz fizycznie.

Konrad Piasecki: Ale rozumiem, że to trochę jest też bicie się we własne piersi?

Jacek Kurski: To jest również bicie się we własne piersi, ale często jest tak, że ci, którzy są napadani i są przedstawiani jako agresorzy, niestety to jest nasz "case" i braci Kaczyńskich i wielu innych polityków Prawa i Sprawiedliwości, ale przede wszystkim odejść - i to jest być może najważniejsze przesłanie, jeżeli chodzi o skutki - odejść od tej fatalnej tabloidyzacji relacjonowania polityki, że naprawdę nie mieliśmy do czynienia z poważnymi dyskusjami na temat konstytucji, na temat rozliczenia przeszłości modelu socjalnego, polityki zagranicznej. Ale podniecaliśmy się w mediach "Irasiadem", "Borubarem", reklamówką, Hubertem K., jakimiś bzdetami o doktoracie. Naprawdę - tego rodzaju gadżety, które dewastowały, czy miały dewastować wizerunek głowy państwa, naprawdę już odrzućmy. Ten rodzaj debaty politycznej do lamusa!

Konrad Piasecki: Zgoda, że wiele jest w rękach mediów, ale wiele jest też w rękach polityków. Wy możecie prowadzić te fundamentalne dyskusje, a nie zajmować się rzeczami drugo- i trzeciorzędnymi.

Jacek Kurski: Ale jest pytanie: co będzie wybijane w mediach? Czy poważna rozmowa o Polsce czy o gadżetach.

Konrad Piasecki: Jest też pytanie, co politycy robią i co po politykach zostaje. A po was niestety niewiele zostaje, bo angażujecie się głównie w takie kompletnie nieistotne kłótnie.

Jacek Kurski: Tu będę się z panem sprzeczał, bo my jesteśmy o nie pytani. Jesteśmy często właśnie sprowadzani do polemiki z ludźmi często niegodnymi, których nazwisk nie będę w tej chwili wymieniał, bo trwa żałoba.

Konrad Piasecki: To skończmy ten wątek biblijny, po owocach ich czynów poznacie - za rok was rozliczymy. Zobaczymy, ile zrobiliście.

Jacek Kurski: Dobrze, ale relacjonujcie politykę w taki sposób, żeby ona była poważna. Żeby nie degradowała żadnej ze stron sceny politycznej i żeby ten konflikt czy spór, który jest w demokracji - musi się odbywać, żeby dobrze służył Polsce, a nie niszczył politykę.

Konrad Piasecki: Jarosław Kaczyński powinien wystartować w wyborach?

Jacek Kurski: To jest decyzja Jarosława Kaczyńskiego. Nastrój w partii oczywiście nie tylko w partii, ale i poza partią, wśród szerokiego obozu zwolenników Prawa i Sprawiedliwości, nawet poza tym obozem, wszystkich tych którzy przeżywają tę tragedię, jest taki żeby oczywiście kandydował. Ale to jest niezwykle trudne wyzwanie i to jest decyzja Jarosława Kaczyńskiego.

Konrad Piasecki: Ale pańskim zdaniem psychicznie jest gotów? Jest w stanie dzisiaj pójść w taką polityczną wojnę, którą będzie niewątpliwie kampania wyborcza?

Jacek Kurski: To jest niezwykle twardy człowiek, który w pierwszych słowach publicznych czy wyrażonych quazi-publicznie na zamkniętym posiedzeniu klubu parlamentarnego, ale te słowa już się przedostały do opinii publicznej, powiedział, że właśnie w imię hołdu dla tych, którzy publicznie zginęli jesteśmy winni kontynuować naszą walkę. Ja myślę, że Jarosław Kaczyński już wie, co zrobi, a to, co zrobi, to partia przyjmie, bo to Jarosław Kaczyński jest dzisiaj dysponentem tej całej atmosfery.

Konrad Piasecki: A nie boi się pan takiego scenariusza, że Jarosław Kaczyński wystartuje i przegra te wybory? Przegra je zdecydowanie i to będzie swoisty niesmak po tym wszystkim co się działo przez ostatni tydzień?

Jacek Kurski: To jest nieprawdopodobna odpowiedzialność i nie zazdroszczę tutaj Jarosławowi Kaczyńskiemu, bo oczywiście gra idzie w dwóch płaszczyznach: w tej doraźnej polityce o wybory prezydenckie i o prezydenta, która to walka rozstrzygnie się już za dwa miesiące. Ale idzie też o coś bardziej poważniejszego: o mit Lecha Kaczyńskiego, który moim zdaniem może być kapitałem Polski, polskiej państwowości, polskiego narodu. Ludzi myślących o wrażliwości patriotycznej na dekady.

Konrad Piasecki: Ale czy dla tego mitu lepszy jest start Jarosława Kaczyńskiego czy wręcz przeciwnie?

Jacek Kurski: No to jest właśnie coś... To musi rozstrzygnąć Jarosław Kaczyński. Ja mu na pewno publicznie nie będę podpowiadał.

Konrad Piasecki: A jeśli nie on to kto? Ma pan jakiś pomysł?

Jacek Kurski: Nie w RMF, nie w momencie, kiedy zaczyna się tydzień, kiedy będziemy chować naszych kolegów, przyjaciół. Jeszcze za wcześnie jest panie redaktorze.

Konrad Piasecki: To na koniec zapytam pana o Bronisława Komorowskiego. On się sprawdził w tym tygodniu?

Jacek Kurski: No nie chciałbym tutaj polemizować z panem marszałkiem Komorowskim, ale jakiś rodzaj odpowiedzi na pana pytanie udzielają czy udzielili ci, którzy uczestniczyli w tych wszystkich uroczystościach. Jednym osobom klaskano innym nie. To jest cała odpowiedź.

Konrad Piasecki: Ale PiS ma o coś żal do Bronisława Komorowskiego? Uważacie, że nie stanął na wysokości zadania? To, co musiał zrobić, zrobił dobrze?

Jacek Kurski: Nie chciałbym tutaj wchodzić w polemikę, byłoby pewnie bardziej elegancko, gdyby głowa państwa, która... znaczy osoba, która pełni obowiązki głowy państwa, która weszła w te obowiązki w wyniku tragicznej śmierci, na ten czas do wyborów, to są naprawdę de facto czynności techniczne: przeprowadzenie okresu żałoby, rozpisanie wyborów, korzystała z tego rezerwuaru ludzi, których powołał Lech Kaczyński. Taki elementarny wydaje mi się rodzaj hołdu czy lojalności wobec tragicznie zmarłego prezydenta byłby tutaj nieodzowny. Ale stało się jak się stało. Sam marszałek Komorowski w którymś z wywiadów pytany o to powiedział, że polityka nie jest domeną współczucia. Moim zdaniem w tak tragicznym czasie i tej traumie, jaki ten naród przeżył, polityka również powinna być domeną współczucia.