Decyzja o pochówku prezydenckiej pary na Wawelu dla rodziny Lecha i Marii Kaczyńskich była bardzo trudna. Wszyscy mieszkają daleko od Krakowa, nie będą więc mogli często odwiedzać grobu bliskich. To bolesna sprawa - mówił w Kontrwywiadzie RMF FM Andrzej Duda. Prezydent zginął, służąc Polsce. Wszyscy, którzy protestują przeciwko jego pochówkowi na Wawelu, nie są prawdziwymi patriotami.

Konrad Piasecki: Panie ministrze, słysząc te dyskusje, widząc te demonstracje, protestujące przeciwko pochówkowi prezydenta na Wawelu, nie ma pan ochoty powtórzyć tego słynnego z polskiej historii zdania "ciszej nad tą trumną"?

Andrzej Duda: Nie wiem, po prostu nie wiem, co na ten temat myśleć. Z jednej strony myślę sobie tak, że gdzieś tam jest jakieś paręset osób, a z drugiej strony w Warszawie są tysiące, czy setki tysięcy nawet, które choćby wczoraj wyległy, by przywitać panią Marię Kaczyńską. Ludzie, którzy przychodzą codziennie pod Pałac Prezydencki - to z jednej strony. Z drugiej strony zdumiony jestem, dlatego że jednak w polskiej historii są pewne takie tradycyjne motywy. Takim tradycyjnym motywem jest to, że człowiek, który pełnił najwyższe stanowisko w państwie, który zginął na służbie tego państwa, jest chowany na Wawelu. To jest taka tradycja. Ostatnim takim człowiekiem był generał Sikorski i tak się właśnie stało. I - przyznam szczerze - to zachowanie, które teraz obserwujemy, to ono się wpisuje w taką próbę niszczenia osoby, z jaką mieliśmy do czynienia przez pewien czas. I to są chyba właśnie ci ludzie. To są chyba ci niszczyciele, którzy teraz podnoszą głowę, bo wiedzą, że temu człowiekowi, że Lechowi Kaczyńskiemu, który naprawdę był wielkim patriotą, był człowiekiem dla Polski ogromnie oddanym, zostanie po prostu zapewniona pamięć wieczna, jeżeli znajdzie się na Wawelu. I oni zdają sobie sprawę, bo to są ludzie inteligentni i nie chcą się z tym pogodzić po prostu, bo - nie wiem - bo nie są po prostu prawdziwymi patriotami.

Konrad Piasecki: Panie ministrze, żeby uciąć tę dyskusję. W jaki sposób ta decyzja został podjęta? To jest wspólna decyzja rodziny, episkopatu, kardynała Dziwisza, rządu polskich elit politycznych?

Andrzej Duda: Oczywiście, że jest to wspólna decyzja rodziny i kardynała Dziwisza - co do tego nie może być żadnych wątpliwości, że ta decyzja musi być wspólna. Nie byłoby takiej decyzji, gdyby nie zgodził się na to kardynał Dziwisz. Nie byłoby takiej decyzji, nie byłaby ona możliwa. Oczywiście nie byłaby też możliwa, gdyby nie zgodziła się na to rodzina, aczkolwiek ja chciałbym z całą stanowczością zaznaczyć, bo to jest logiczne i każdy człowiek inteligentny to zrozumie, że dla rodziny ta decyzja jest bardzo trudna. Bo zarówno córka Lecha i Marii Kaczyńskich, Marta, mieszka daleko od Krakowa i to jest przecież Sopot, to jest kilkaset kilometrów od Krakowa i to dla w niej w sensie takim rodzinnym, w sensie takiego tego, co czuje w sercu, na pewno to jest problem. Ponieważ to przecież właśnie oznacza, że nie będzie mogła odwiedzać często grobu rodziców. Nie można być codziennie 600 kilometrów od domu po to, żeby odwiedzić grób bliskich. A przecież wiemy dobrze, że zwłaszcza w tym początkowym okresie, chcemy ten grób odwiedzać bardzo często. To jest jedna rzecz. Druga rzecz - brat, mama prezydenta Lecha Kaczyńskiego przecież mieszkają w Warszawie, to też nie jest blisko Krakowa. I przecież wiadomo, że to jest podobny problem dla tej części rodziny. Natomiast oni z drugiej strony zdają sobie sprawę z tego, że są pewne narodowe sanktuaria i jest pewna narodowa tradycja - tak, jak powiedziałem na wstępie rozmowy. Ludzie, którzy byli na czele państwa i będąc na czele państwa oddali za to państwo życie, w służbie temu państwu, są zgodnie z tradycją chowani na Wawelu. Taka jest polska tradycja.

Konrad Piasecki: Według mojej wiedzy to jest tak, że to raczej na nich wywierano naciski, że to im mówiono, że Lech Kaczyński powinien spocząć na Wawelu - rodzina była raczej sceptyczna, rodzina chciała pochować parę prezydencką w Warszawie na Cmentarzu Powązkowskim w grobie rodzinnym. Tak, że to nie jest tak, że ktoś miał tutaj taki polityczny pomysł, prawda?

Andrzej Duda: Ale panie redaktorze, to jest po prostu logiczne. Każdy inteligentny człowiek, który ma swoją rodzinę, zrozumie, że pochowanie bliskich 300 czy 600 kilometrów od domu to jest sprawa w pewnym sensie bolesna. No bo to oznacza, że nie będziesz mógł codziennie czy raz w tygodniu odwiedzić tego grobu. Każdy to rozumie i to nie jest łatwa decyzja. Ale z drugiej strony jest pewna państwowa tradycja, a to jest rodzina w takiej tradycji wychowana. I dlatego ze strony tej rodziny była zgoda, ale to w tych kategoriach trzeba postrzegać. To nie był pomysł rodziny, to była zgoda rodziny. I chciałbym, żeby to było jasno i wyraźnie zaakcentowane.

Konrad Piasecki: Lech i Maria Kaczyńscy spoczną w jednej krypcie obok siebie?

Andrzej Duda: Mam nadzieję, że pan prezydent spocznie wraz z małżonką. To było wspaniałe, kochające się małżeństwo, które miałem szczęście, zaszczyt, przez ten okres mojej pracy z panem prezydentem obserwować. Mam nadzieję, że spoczną razem.

Konrad Piasecki: Pan dokładnie 24 godziny temu był na pokładzie samolotu, którym do Polski swój ostatni lot leciała Maria Kaczyńska. Jaka była atmosfera na tym pokładzie? Jak to wyglądało?

Andrzej Duda: Atmosfera była bardzo spokojna. Na pokładzie były trzy osoby. Był brat pani prezydentowej - pan pułkownik Konrad Mackiewicz, była pani minister Bożena Borys-Szopa z Kancelarii Prezydenta, z którą razem byliśmy w Moskwie i z którą razem tę sprawę realizowaliśmy; byłem ja i oczywiście nasi piloci polscy, którzy prowadzili samolot CASA. Była trumna z panią prezydentową na środku samolotu. Była bardzo spokojna, wspaniała atmosfera.

Konrad Piasecki: Obserwując tę ceremonię w Rosji, miał pan poczucie, że Rosjanie też są wstrząśnięci, że oni przejęci tym, co się wydarzyło na ich ziemi i co tak straszliwie boleśnie dotknęło wszystkich Polaków?

Andrzej Duda: Nie mam żadnych wątpliwości co do dobrych intencji tych ludzi, z którymi ja miałem okazję się spotkać i którzy tam za to odpowiadają. Organizacja jest bardzo dobra. Oni są bardzo pomocni. To wszystko toczyło się przecież w nocy, przez całą noc. Ci ludzie tam byli, pracowali, pomagali. Tak że nie mam wątpliwości co do naprawdę dobrych intencji, co do woli maksymalnej pomocy polskim rodzinom w tych trudnych chwilach i dziękuję za to bardzo Rosjanom, bo naprawdę stają na wysokości tego trudnego zadania. To jest bardzo trudne zadanie. Proszę mi wierzyć, ja tam byłem, ja to widziałem - to jest ogromnie trudne zadanie. Oni je wykonują i ja im za to dziękuję.

Konrad Piasecki: Wiemy, że pogrzeb odbędzie się w niedzielę o 14. Wcześniej mówiło się, że w sobotę odbędą się uroczystości pogrzebowe - taka ceremonia. Czy ten pomysł jest cały czas aktualny? Dlatego że mówiło się o tym, że państwo, wszyscy będziemy czekać na sprowadzenie do Polski wszystkich zwłok, wszystkich ciał. Wiadomo, że ta identyfikacja może się przeciągnąć. Czy ta ceremonia sobotnia rzeczywiście się odbędzie? Czy pierwszą taką wielką ceremonią pogrzebową będzie ta niedzielna ceremonia na Wawelu?

Andrzej Duda: Trudno jest mi powiedzieć. Nie chciałbym wchodzić w tę dyskusję, czy sobotnia uroczystość się odbędzie, czy nie, ponieważ ja jakby nie uczestniczę w tych działaniach organizacyjnych. Ja mogę powiedzieć tylko tyle, że wczoraj jak byłem w Moskwie, to podszedł do mnie jeden z wysokich rangą urzędników, pokazał mi - ja tam byłem, jak mówię; widziałem wiele rzeczy, które tam były realizowane - i mówi do mnie: "Widzi pan, panie ministrze, co tutaj się dzieję, prosimy o zrozumienie, że to wszystko nie będzie tak szybko". Powiedział tak do mnie. Muszę powiedzieć, że we mnie to zrozumienie jest po tym, jak ja tam byłem i to widziałem. We mnie to zrozumienie jest. Ja rozumiem, że to może nie być tak szybko. Że to może być...

Konrad Piasecki: Że to może potrwać jeszcze parę dni, tak?

Andrzej Duda: ... że to może jeszcze potrwać parę dni. To jest - proszę państwa - naprawdę bardzo trudna sytuacja i jeżeli ktoś to zadanie, które tam jest do wykonania, chce wykonać dobrze, to obawiam się, że to może potrwać. W związku z tym obawiam się, że może być taka sytuacja, że wszystkich jeszcze naszych bliskich, którzy zginęli w tej strasznej katastrofie, po prostu nie będzie jeszcze w sobotę w Polsce.

Konrad Piasecki: Wyobraża pan sobie swoje dalsze życie bez pary prezydenckiej, bez Lecha i Marii Kaczyńskich?

Andrzej Duda: No ciężko. No naprawdę to jest ciężko, bo każdy z nimi blisko pracował - a ja miałem to szczęście i ten zaszczyt, że blisko z nimi pracowałem - ten wie, co to byli za ludzie i jakie to były osobowości. Z jednej strony pan prezydent, pan profesor Lech Kaczyński... Ja chciałbym zaakcentować słowo profesor, bo ten taki profesorski pewien sznyt bardzo był w panu prezydencie silny; niektórzy nawet zrzucali, że te jego wystąpienia były zbyt skomplikowane, że trudno je było zrozumieć. Miał takie profesorskie przyzwyczajenia, miał taką profesorską manierę w działaniu, którą ja bardzo lubię, do której ja jestem bardzo przyzwyczajony. A poza tym był człowiekiem niezwykle serdecznym, bardzo takim wyrozumiałym na sprawy rodzinne przede wszystkim. Jeżeli coś się działo w domu, to zawsze do tego domu można było jechać. On mówił: "Dobrze, to ktoś cię zastąpi, ktoś inny to załatwi". To było niezmiernie ważne. Pytał się o bliskich, co tam u nich słychać - jeżeli miał wcześniej miał okazję gdzieś tam poznać. Był człowiekiem, który nie stwarzał poczucia dystansu, pozwalał się do siebie zbliżyć. Szybko przechodził ze współpracownikami na "ty" i był po prostu bardzo serdeczny. No a pani prezydentowa, to chyba przecież już wszyscy wiedzą, że była taką osobą bardzo naturalną...

Konrad Piasecki: Uśmiech, ciepło, naturalność...

Andrzej Duda: ... nie stwarzającą w ogóle żadnych problemów. Tak, taką osobą bardzo prostolinijną. Przy okazji czasem nawet można było usłyszeć jakieś mocne słowo z jej ust - taką bardzo, bardzo trafną uwagę wobec własnej osoby. Ale to była świadomość, że to było mówione z dobrego serca, że to nie jest kwestia tego, że ona chce komuś dokuczyć, tylko to z życzliwości mówi. Tak jak wczoraj się śmiałem w telewizji, że np. powiedziałaby komuś, że przytył i w związku z tym ma za mały garnitur, czyli powinien sobie kupić większy, krótko mówiąc. Zrobiłaby to, ale z tego względu, że... Dlaczego by to zrobiła? No dlatego, że po pierwsze chciałaby tej osobie pomóc, a po drugie: no bo ta osoba reprezentuje jej męża, a ten mąż był dla niej niezwykle ważny, a mąż stał na czele państwa.

Konrad Piasecki: Tacy byli. Szkoda, że musimy mówić o nich w czasie przeszłym.