W poniedziałek rybacy zamierzają zablokować polskie porty. Żądają ograniczenia połowów paszowych na Bałtyku. Jak mówią doprowadziły do katastrofy ekologicznej.

Rybacy od wielu miesięcy alarmują o problemie dorsza. Jak mówią, dorsz stał się niewymiarowy, bo nie ma co jeść. Winne sytuacji - jak twierdzą - są m.in. skandynawskie jednostki, która prowadzą połowy paszowe na Morzu Bałtyckim.

Te połowy są niekontrolowane. Wielkie, olbrzymie statki weszły tu z Morza Północnego. Dorsz wymiera. Masowo. Już praktycznie go nie ma. Tego wymiarowego dorsza, który podlega połowom. Przyczyny wyginięcia to odebranie mu pokarmu. Przez odławiania szprotów i śledzi, którymi ten dorsz się żywi - mówi Grzegorz Hałubek, prezes Związku Rybaków Polskich. Dodaje, że problem powoli zaczyna dotyczyć także flądry.

Rybacy oczekują od ministerstwa rolnictwa, że na szczeblu międzynarodowym podejmie kroki, które ograniczą problem. W momencie rozszerzenia Unii Europejskiej zniesiono strefy narodowe. Nie ma żadnych przeszkód, by przechodzić z jednej strefy do drugiej. Duże kutry skandynawskie przemieszczają się tam, gdzie są największe zasoby szprot i to powoduje szybkie ich wytrzebianie. Wcześniej każdy mógł łowić tylko u siebie. I to była dobra forma ochrony, bo każdy mógł łowić tylko u siebie - mówi Hałubek.

Dziś przedstawiciele wszystkich związków rybackich spotkali się w Ustce, aby omówić plany działania w sprawie dorsza. Niektórzy obawiają się jednak, że na ratowanie tej ryby jest już za późno.

Liczyliśmy na to, że minister nam pomoże. Że wesprze to małe rybołówstwo. Powstaje międzynarodowa organizacja małych rybaków. Bo wszędzie ten problem jest podobny. Musimy utrzymać załogi, które nam masowo wyjeżdżają za granicę. Armatorzy sami nie dadzą rady tego pociągnąć. Ministerstwo od dwóch lat nie robi nic, żeby sprawdzić co się z tym dorszem dzieje - mówiła Katarzyna Wysocka, żona armatora z Ustki.

Wczoraj wróciłem z połowu. Dorsze to sama skórka i kości. Dorsz jest tak chudy, że nawet przetwórcy trąbią na alarm. Ja osobiście bym zamknął Bałtyk na 5 lat. Dla wszystkich. Dla dużych armatorów. I dla nas też. Wycofałbym wszystkie paszowce. Na zawsze. Niech tu będzie tylko ryba konsumpcyjna - mówi Andrzej Rykowski, rybak z Ustki.

Z rybakami jednak nie do końca zgadzają się naukowcy. Przyznają, że problem "wychudzonych dorszy" i ich złej kondycji istnieje, jednak nie można do końca winić za to połowów paszowych.

Nastąpiło pewne przesunięcie występowania głównych koncentracji dorsza i jego głównego składnika pokarmu - szprota. Szprot się przesuwa na północ, a dorsz nie podąża za nim. Dlaczego? Na to nie potrafimy odpowiedzieć. Natomiast fakt geograficznego niepokrywania się granic występowania tych dwóch gatunków istnieje. I prawdopodobnie on jest jednym z czynników wpływających na złą kondycję dorsza - mówi profesor Tomasz Linkowski, dyrektor Morskiego Instytutu Rybackiego w Gdyni. Podkreśla, że instytut jest za tym, aby ograniczyć możliwość łowienia na Bałtyku jednostkom o długości powyżej 30 metrów. Nie jest to jednak jednostronna decyzja należąca do Polski, a musiała by zostać podjęta na szczeblu międzynarodowym.

Zdaniem dyrektora MIR-u trzeba też pamiętać o tym, że Polacy także prowadzą połowy paszowe. To nie są tylko kutry zagraniczne, ale również polskie kutry łowią na mączkę. Nie są to tak wielkie jednostki jak jednostki skandynawskie, ale jednak też mamy kilka jednostek, które przekraczają zdaniem Morskiego Instytutu Rybackiego wielkości optymalne dla Bałtyku - mówi Linkowski. Dodaje, że pod koniec listopada MIR zamierza przedstawić najnowsze dane dotyczące kondycji dorsza.

W poniedziałek o godzinie 10 rybacy chcą na dwie godziny zablokować wejścia do polskich portów. To ostrzegawczy protest, który ma zwrócić uwagę na problem wychudzonych dorszy - mówią przedstawiciele rybaków, którzy dziś spotkali się w Ustce. Plan blokady dotyczy wszystkich przystani rybackich i portów, także tych w Gdyni, Gdańsku i Szczecinie. To wstępna założenia, zobaczymy jak wyjdzie nam to w praktyce - zapowiada Grzegorz Hałubek.