Jak zauważył gość Popołudniowej Rozmowy w RMF FM, konstytucjonalista prof. Ryszard Piotrowski przesunięcie wyborów zaburzy cały mechanizm wyborczy. Wtedy będzie można wybory podważyć. „Będzie można je podważać, dlatego, że konstytucja traktuje zarządzenie marszałek [o terminie wyborów przyp. RMF], jako jednorazowy akt. A nowe zarządzenie trzeba by ogłosić razem z nowym harmonogramem całych wyborów”.

Marcin Zaborski podczas Popołudniowe rozmowy w RMF FM zwrócił uwagę, że na stronie Państwowej Komisji Wyborczej trwa odliczanie do wyborów prezydenckich. Swojego gościa, konstytucjonalistę prof. Piotrowskiego zapytał, czy to oznacza, że 10 maja te wybory się odbędą. Profesor zaprzeczył.  Chyba nie. Dlatego, że PKW wypowiedziało się, że nie w sposób w tak krótkim czasie rozwiązać wszystkich prawnych wątpliwości, które zostały. Nie w sposób też tak się przygotować, żeby te wybory były w czasie epidemii bezpieczne - tłumaczył profesor.

Jak zauważył gość Popołudniowej Rozmowy w RMF FM, konstytucjonalista prof. Piotrowski przesunięcie wyborów zaburzy cały mechanizm wyborczy. Wtedy będzie można wybory podważyć. Będzie można je podważać, dlatego, że konstytucja  traktuje zarządzenie marszałek [o terminie wyborów przyp. RMF], jako jednorazowy akt. A nowe zarządzenie trzeba by ogłosić razem z nowym harmonogramem całych wyborów.

Prof. Piotrowski: Problem z przeprowadzaniem wyborów nie jest powodem do wprowadzenia stanu wyjątkowego

Marcin Zaborski pytał również swojego gościa o wniosek, jaki marszałek Witek zgłosiła do Trybunału Konstytucyjnego. Trybunał Konstytucyjny nie jest politycznym pogotowie konstytucyjnym. Trybunał orzeka wtedy, kiedy jest podniesiony zarzut niezgodności przepisu z konstytucją. Trzeba by mieć przepis, którego niezgodność pani marszałek kwestionuje - wyjaśniał prof. Piotrowski.

To nie TK decyduje o tym, kiedy mają się odbyć wybory. Trybunał orzeka o zgodności norm prawnych z konstytucją - dodaje.

Prof. Piotrowski mówił także o tym, że nie ma konstytucyjnych przesłanek do wprowadzenia stanu wyjątkowego. Nie ma zagrożenia konstytucyjnego państwa, no chyba że byłby znak, że to co robią rządzący jest antypaństwowe. Problem z przeprowadzaniem wyborów nie jest powodem do wprowadzenia stanu wyjątkowego.

Można by przyjąć rozwiązanie, dość ryzykowne, ale możliwe, że marszałek pełnił by funkcję prezydenta w razie, kiedy urząd nie byłby obsadzony - mówił prof. Piotrowski, pytany o to, co może się wydarzyć, kiedy wybory prezydenckie nie odbędą się przed wygaśnięciem kadencji obecnego prezydenta. Likwidacja funkcji prezydenta, to rozwiązanie, które wymagałoby zmiany konstytucji. Po prostu urząd prezydenta nie będzie obsadzony - dodał gość Marcina Zaborskiego.

Prof. Piotrowski: W wyborach korespondencyjnych nie ma tajności

Wybory korespondencyjne są dla tych, którzy tego chcą. I tak było. One były wprowadzone u nas dla wyborców, którzy sobie tego życzyli. I Trybunał Konstytucyjny powiedział parę lat temu - "Jeżeli życzysz sobie głosować korespondencyjnie, to ty, bracie, bierzesz na siebie ciężar zapewnienia sobie tajności. Chyba że ci nie zależy na tajności". Natomiast jeżeli wprowadzamy powszechność wyborów korespondencyjnych i zobowiązujemy wszystkich do tego, to tu mamy taką sytuację, w której ja niekoniecznie życzę sobie głosować korespondencyjnie, ale muszę. Zostałem w to wprowadzony na mocy ustawy. I tu nie ma żadnej tajności - powiedział prof. Ryszard Piotrowski w internetowej części Popołudniowej rozmowy w RMF FM.

Marcin Zaborski zapytał też swojego gościa, czy internet nie jest przestrzenią, w której wszyscy kandydaci mają równe szanse w kampanii. Internet nie zastępuje przejawów aktywności w przestrzeni publicznej.  Tu główną rolę odgrywa telewizja, która dociera do wszystkich ze swoimi informacjami i z natury rzeczy ten, kto sprawuje funkcję prezydenta, jest bohaterem telewizji, zwłaszcza publicznej, ale też innych stacji telewizyjnych - odpowiedział Piotrowski.

W internetowej części Popołudniowej rozmowy w RMF FM padło też pytanie o ewentualny scenariusz dymisji Andrzeja Dudy - czy w taki przypadku procedura zgłaszania kandydatów musiałaby ruszyć na nowo? Tak, pani marszałek w ciągu dwóch tygodni zarządziłaby wybory (...) Datę wyborów by wyznaczono na dzień wolny od pracy, przypadający w ciągu 60 dni od dnia zarządzenia wyborów.  To rozwiązanie miałby dobre i złe strony. Złe strony takie, że trzeba by zacząć kampanię wyborczą od początku - zbierać podpisy w stanie epidemii, to nie jest takie proste - odparł konstytucjonalista.