"To, co się dzieje wokół kandydatury Donalda Tuska, dywersja w postaci Jacka Saryusz-Wolskiego to patologiczny przykład prywaty. To się wiąże z nienawiścią osobistą do Tuska" - stwierdził w Popołudniowej rozmowie w RMF FM były prezydent Bronisław Komorowski. "Rząd stawia się poza Unią i ponad własnym społeczeństwem. Z sondaży wynika, że absolutna większość Polaków chce, aby rząd poparł Donalda Tuska" - dodał. "Rząd PiS zafundował nam wstyd, a sobie kłopot" - podkreślił.

Marcin Zaborski, RMF FM: Były prezydent Bronisław Komorowski jest naszym gościem. Dzień dobry.

Bronisław Komorowski: Dzień dobry.

Postawi pan dzisiaj dolary przeciw orzechom, że Donald Tusk zachowa stanowisko szefa Rady Europejskiej?

Wszystko na to wskazuje, ale nie warto się zakładać, nie warto byc nadmiernie pewnym.

Czyli jest cień wątpliwości.

Do końca nie wiadomo, czy niestety nie powiedzie się strategia rządu polskiego, który wyraźnie zmierza do tego, aby zachwiać terminami, które RE ustaliła na ponowny wybór szefa. No i jeżeli się utrzyma, na razie jest w agendzie głosowanie, no to dobrze... Jeżeli rząd polski postawi na swoim i w jakiejś formie przekona parę państw do tego, żeby odsunąć decyzje w czasie, no to może być źle. 

Na razie wiemy, że Jacek Saryusz-Wolski, kandydat polskiego rządu, nie dostał zaproszenia na jutrzejszy szczyt, nie będzie więc mógł pokazać się unijnym liderom. Czy to jest logiczne, że unijni przywódcy będą decydowali, wybierali nie znając do końca kandydata zgłoszonego przez polski rząd? 

Tak, to jest bardzo logiczne, dlatego że nie obowiązuje tam zasada... W unii w ogóle jest normą dążenie do tego, żeby nie w głosowaniu rozstrzygać takie kwestie, ale w wyniku konsultacji, ucierania poglądów, opinii, i na końcu w celu dążenia do pełnego porozumienia. Dlatego do tej pory żaden przewodniczący RE nie był wybierany w głosowaniu. A to, że pan Jacek Saryusz-Wolski nie będzie mógł stanąć przed RE, no to wynika m.in. z tego, że rada sama siebie ceni. Do tej pory uważano zawsze, że w ogóle kandydować może tylko były premier albo były prezydent. Ale tu nie ma mowy o możliwości pełnego porozumienia, no bo rząd polski ma innego kandydata i przekonuje, że jeśli Tusk zostanie wybrany, to będzie niebezpieczny precedens, bo unia zdecyduje wbrew woli rządu kraju członkowskiego, z którego pochodzi Donald Tusk...

No ale to jest wybór rządu polskiego, który stawia się trochę poza Unią, poza normami unijnymi, obyczajami, i powiem więcej, stawia się ponad własne społeczeństwo, bo z sondaży wszystkich wynika, a sondaże czytają nie tylko politycy polscy, ale i europejscy, że absolutna większość Polaków chce, aby rząd polski poparł Donalda Tuska na drugą część kadencji. O tym wiedzą wszyscy, więc to jest raczej... Myślę, że rząd PiS zafundował nam wstyd, a sobie kłopot. 

Premier Szydło pisze w liście do europejskich liderów, że Donald Tusk zaangażował się w polskie, wewnętrzne spory polityczne. Słyszał pan wypowiedzi Donalda Tuska, w których krytycznie odnosił się do rządu?

...robił to bardzo łagodnie i o wiele bardziej dyplomatycznie...

Ale były takie wypowiedzi: " Nie jestem zadowolony ze swoich następców w Warszawie".

...o wiele bardziej dyplomatycznie, niż w stosunku do niego czynili to liczący się funkcjonariusze obecnego rządu Prawa i Sprawiedliwości.

"Mam wrażenie, że dzisiejsza władza w Polsce, w wielu sytuacjach, kieruje się właśnie chęcią odwetu. W pełni podzielam krytycyzm i niepokój, jeśli chodzi o niektóre działania obecnej administracji.". Krytyka jednak była.

Przecież to Prawo i Sprawiedliwość twierdzi, że chciałoby bardzo, aby był bezpośredni związek między polityką państwa a zasadami funkcjonowania przewodniczącego Rady Europejskiej.

Ale Tusk nie wyszedł z roli szefa Rady Europejskiej, kiedy krytykował, komentował działania polskiego rządu?

Nie, absolutnie. Nigdzie nie jest zapisane, że nie wolno komentować. Tak jak przewodniczący Rady Europejskiej komentuje sytuację w innych krajach unii Europejskiej, w Stanach Zjednoczonych, czy gdzie indziej. I musi to robić, i powinien to robić. Dlaczego miałby w sposób szczególny milczeć w sprawach własnego kraju? Ja tego nie rozumiem. To byłoby nielogiczne.

Panie prezydencie, jest list premier Szydło. Niektórzy pytają o głos prezydenta Andrzeja Dudy. Brakuje panu tego głosu, w tej właśnie sprawie?

Ogólnie odnoszę wrażenie, że pan prezydent w wielu sprawach abdykuje. To jest źle, z niekorzyścią dla Polski, bo powinien być, choćby w stopniu ograniczony jakimś odmiennym punktem, tworzyć pewien balans w wypowiedziach obozu władzy.

Pytanie co w tej konkretnej sytuacji mógłby albo powinien zrobić?

W tej konkretnej sprawie, w kwestiach europejskich, prezydent ma dosyć ograniczone kompetencje. Ale ocenić i namawiać mógłby.

Co pan, jako prezydent, robił trzy lata temu, żeby pomóc Tuskowi w zdobyciu tego stanowiska?

To jest chyba zrozumiałe i oczywiste. Ja sobie nie wyobrażam, aby prezydent Polski i jakiegokolwiek innego kraju europejskiego nie wspierał kandydata własnego kraju.

Co to znaczy realnie, faktycznie, pragmatycznie?

Tu się rozmawia z innymi prezydentami, wykorzystuje się każdą okazję, każde gremium międzynarodowe, europejskie, żeby robić dobry klimat wokół kandydata własnego kraju. 

Czyli co, wziął pan telefon do ręki, dzwonił po Europie?

Zawsze były dziesiątki różnych okazji: wizyt w Polsce, wizyt polskich za granicą, były międzynarodowe konferencje. Taki telefon to jest ostateczność. Nie tak się buduje klimat wokół istotnych spraw, tylko jest potrzebny bezpośredni kontakt.  

No tak, ale jeśli pan to robił, a nie wszyscy pewnie wiedzą, że tak było to pytanie, czy pan wychodził potem na konferencję prasową i mówił: "Rozmawiałem z tym i tym prezydentem, z tym i tym premierem" i publicznie pan to ogłaszał. Pewnie nie.

Nie pamiętam.

Być może Andrzej Duda też to dzisiaj robi i robił w ostatnich tygodniach.

Rozumiem, że pan strasznie chce być optymistą w tej sprawie co do aktywności pana prezydenta.

A dlaczego mam nie być?

Rozumiem, że raczej by zabiegał chyba o pana Jacka Saryusz-Wolskiego, więc kandydata bez żadnych szans. Każda złotówka wydana na telefon ewentualnie do Berlina czy do Paryża byłaby raczej złotówką zmarnowaną.

Jaką widzi pan panie prezydencie dla siebie rolę jeśli chodzi o sytuację dzisiejszej opozycji?

Były prezydent może być pewną instytucją, która może pomagać. Nie może być... Prezydent nie zastąpi partii politycznych. One muszą walczyć o głosy, o poparcie. Prezydent może albo udzielać tego poparcia, albo może udzielać porady. Może uczestniczyć w jakichś zadaniach w roli człowieka, który zgromadził duże doświadczenie, sporą wiedzę o polityce.

Jakiś czas temu pojawiły się doniesienia... 

Może również stawiać do dyspozycji własne kontakty - także międzynarodowe.

Pojawiły się takie doniesienia jakiś czas temu, że razem z Lechem Wałęsą będzie pan konsolidował i dopingował opozycję. To jest rzeczywiście pana plan?

Rzeczywiście udało się - myślę, że mam w tym liczący się udział - doprowadzić po raz pierwszy do współdziałania byłych prezydentów. To były listy w obronie Trybunału Konstytucyjnego, konstytucji i był cały szereg także wspólnych konferencji. Niedawno była konferencja, w ubiegłym roku, dotycząca konstytucji, organizowana przez Instytut Aleksandra Kwaśniewskiego i mój, a w tym roku będzie konferencja też organizowana przez dwa instytuty, dotycząca 60-lecia Traktatów Rzymskich, czyli początku integracji europejskiej. I to jest nowa jakość, nowy obyczaj. Zresztą żony prezydentów też po raz pierwszy wystosowały wspólny list w obronie status quo związanego z ustawą antyaborcyjną.

A propos opozycji jeszcze jedno pytanie...

Ale to nie ma, wie pan znaczenia...

Nie ma pan czasem ochoty - patrząc na opozycję - powiedzieć: "Skończcie zabawę. Czas dorosnąć". Po prostu?

Wie pan, ja miałem dzisiaj wielką ochotę powiedzieć, jeżeli pan pozwoli, to trochę wykorzystam antenę... Chciałem, abyśmy też... Ale za mało już jest czasu na to... Powinni... Byli prezydenci mogliby się wypowiedzieć, dać apel swoisty, aby w sprawie strategicznie ważnej dla państwa, dla narodu polskiego, jakim jest nasza pozycja w Unii Europejskiej, także stanowisko przewodniczącego Rady Europejskiej - wyłączyć w stopniu maksymalnie możliwym spod myślenia w kategoriach prywaty politycznej albo partyjniactwa politycznego, bo trzeba myśleć w kategoriach państwa. A to, co się stało i co się dzieje wokół kandydatury Donalda Tuska, dywersja w postaci Jaska Saryusz-Wolskiego, to jest - proszę pana - to jest patologiczny przykład prywaty, bo to się wiąże z nienawiścią osobistą do Tuska i straszliwego zupełnie pokładu partyjniactwa, które stoi ponad interesem państwa, ponad myślą państwową. 


Komorowski o strajku kobiet: Popieram protest przeciw PiS. Grozi nam średniowiecze


"Ja popieram ogólnie protest przeciwko rządowi PiS, bo rzeczywiście w kwestiach kobiecych wysyła on cały szereg sygnałów albo podejmuje decyzje trudne do zaakceptowania, które cofają nas jako kraj do średniowiecza. Grozi nam średniowiecze. Ono się realizuje za przyczyną jakichś bardzo dziwnych pomysłów dotyczących i kobiet, i rodziny, i relacji kościół-państwo, to jest niedobry kierunek, szkodliwy dla wszystkich" - mówił w internetowej części Popołudniowej rozmowy w RMF FM Bronisław Komorowski. Marcin Zaborski pytał też o zapowiadane przez PiS zmiany w działalności Biura Ochrony Rządu. "Już najwyższy czas, aby PiS przestał powoływać się na poprzedników. Już rządzi wystarczająco długo, żeby wziąć po męsku i właśnie dorosnąć i powiedzieć, że to my bierzemy odpowiedzialność (...) już od prawie dwóch lat. Pora dorosnąć" - mówi były prezydent. Dodał, że "za chaos w każdej instytucji odpowiadają ci, którzy dokonali jakichś istotnych zmian, które mogły zdestabilizować instytucję. A jeśli jeszcze proponują, żeby receptą czy lekarstwem na zdestabilizowaną instytucję było zrobienie w niej po raz drugi rewolucji kadrowej, uważam, że to jest przejaw kompletnej nieodpowiedzialności". Żegnając się z internautami, Komorowski powiedział: "Wszystkiego dobrego proszę państwa, nie damy się. Nie damy".