"Tak liczne manifestacje, oprócz rolników, ostatnio nie odbywają się (…) Jest to dosyć liczna manifestacja, jeśli popatrzymy, że była ona w 16 miastach" - mówi w Popołudniowej rozmowie w RMF FM Grzegorz Iwanicki, sekretarz NSZZ Solidarność regionu mazowieckiego. "Jeśli nawet było to nieliczne środowisko, to byli to ludzie z wielu branż i wyrażali naprawdę poważne problemy. Chodziło nam o to, żeby przebić się z tymi problemami do rządu i do opinii publicznej" - mówi związkowiec.

Gość Popołudniowej rozmowy w RMF FM Grzegorz Iwanicki, sekretarz NSZZ Solidarność regionu mazowieckiego, był też pytany o wizyty szefa Solidarności Piotra Dudy w gabinecie prezesa PiS, Jarosława Kaczyńskiego: Ja nie słyszałem, żeby zaglądał do gabinetu. Rozmawiał z Jarosławem Kaczyńskim jako sztab protestacyjny. Z tego nie wynikło nic takiego, że po spotkaniu z prezesem Kaczyńskim podejmujemy działania zgodne z jego wolą. Jest absolutnie odwrotnie - po spotkaniu z prezesem Kaczyńskim organizujemy w 16 miastach manifestacje - powiedział związkowiec.

Marcin Zaborski, RMF FM: Jesteśmy na Placu Bankowym, gdzie w czwartek protestowali związkowcy. Z nami sekretarz mazowieckiej "Solidarności" Grzegorz Iwanicki. Dzień dobry.

Grzegorz Iwanicki:
Dzień dobry.

16 pikiet przed urzędami wojewódzkimi - to był plan Solidarności na dzisiaj, Wasz lider wzywał do czynnego i licznego udziału. Tu w Warszawie przyszło jakieś 200, 300 osób. Teraz po pikiecie nie ma już śladu, chociaż wszystko zaczęło się o godzinie 15:00. Panie Grzegorzu, myśli pan, że to wszystko zrobiło wrażenie na rządzie?

Myślę, że w ogóle nie jest to dobra liczba. Tam było więcej osób. 

No widzieliśmy zdjęcia, byliśmy tutaj, to było kilkaset osób. 

Ja oceniam to na 600-800 osób. 

To nawet jeśli. Pokazaliście mocno naprężone muskuły? Pokazaliście to rządowi?

Szczerze mówiąc, tak liczne manifestacje ostatnio nie odbywają się. To nie jest, oprócz rolników w ostatnim czasie... To można powiedzieć, że przez ostatnie 2, 3 lata tych manifestacji było bardzo mało. Jest to dosyć liczna manifestacja jeśli popatrzymy, że to jest w 16 województwach, w 16 miastach.

To dzisiaj w 16 miastach pikiety, pytanie, co dalej?

Dalej czekamy, czy te pikiety dadzą odpowiedni rezultat. Czy rząd zauważy je i podejmie rozmowy.

Za tydzień w Warszawie, w środę, zbiera się sztab protestacyjny Solidarności. Piotr Duda, wasz lider, mówi: "Ocenimy sytuację, i podejmiemy stosowne działania". Co to znaczy stosowne działania?

A to już sztab protestacyjny zadecyduje. Nie wiem, jak do tego czasu rozwinie się sytuacja. To jest tak jak mówię. Oczekiwanie jest teraz na to, że te postulaty, których, jak pan widział, było bardzo dużo, była masa ludzi z różnych branż... Jeżeli było nawet nieliczne to środowisko, to byli to ludzie z wielu branż i wyrażali naprawdę poważne problemy. Chodziło nam o to, żeby przebić się z tymi problemami do rządu i do opinii publicznej.

Mówicie: Brakuje dialogu z rządem, a jednocześnie Piotr Duda wylicza, co się Solidarności w ostatnich 3 latach udało: przywrócenie wieku emerytalnego, ustalenie minimalnej stawki godzinowej, znaczący wzrost płacy minimalnej, płaca minimalna pracowników medycznych, odmrożenie płac w budżetowce. Między innymi. To  przykłady braku dialogu rządu ze związkowcami? 

No udało się też, można powiedzieć przez mądrość również związku zawodowego, my przed wyborami prezydenckimi podpisaliśmy porozumienie z Andrzejem Dudą, kandydatem na prezydenta i wiele tych spraw było wpisane w porozumienie zrealizowane...

To dlaczego dziś mówicie: Brakuje dialogu. Dialogu rząd-związkowcy.

Dlatego, że my reprezentujemy wszystkich członków związku i takie oczekiwanie jest oddolne naszych członków. To nie jest nasz wymysł. Na tę pikietę przyjechali ludzie, członkowie Solidarności, z najróżniejszych instytucji, z muzeów, z placówek kulturalnych, z sanepidów, z oświaty, ze służby zdrowia. No wymieniać można byłoby bardzo długo. Tam ciągle są jeszcze problemy nierozwiązane.

I domagali się większych pieniędzy. Walczą o podwyżki. A wy mówicie tak: Nie może być tak, że kosztem pozostałych zawodów, jedna grupa otrzymuje podwyżki. Rząd popełnił błąd podpisując porozumienie z jedną grupą zawodową. W takim razie, czy to źle, że rząd dał podwyżki policjantom, że za chwilę być może da podwyżki nauczycielom?

No nie, oczywiście nie. My jako związek zawodowy popieramy wszelkie możliwe podwyżki, oczywiście jeśli nie są one kosztem innych grup pracowniczych. Trzeba policzyć dobrze pieniądze i pomyśleć o wszystkich branżach. Chodzi nam o to, żeby to były systemowe rozwiązania, a nie wyszarpywanie przez poszczególne grupy. Tak to się teraz niestety odbywa. Kto ma siłę przebicia, kto jest liczniejszy...

Zawsze tak było. Jako związkowiec wie pan to doskonale. Pamiętamy górników na ulicach Warszawy i co oni byli w stanie wywalczyć. Ale podniesienie płacy minimalnej, powie na przykład rząd, albo wprowadzenie minimalnej stawki godzinowej - to jest coś, co dotyczy wszystkich pracowników, niezależnie od tego, jaki zawód wykonują.

Oczywiście, jesteśmy zadowoleni z podwyższenia płacy minimalnej, ale to, że na przykład dodatek stażowy w tej płacy minimalnej się mieści, to już z tego nie jesteśmy zadowoleni. Bo to często jest tak, że na przykład w muzeach ludzie właśnie zarabiają na pograniczu tej płacy minimalnej i wyrównuje się do płacy minimalnej dodatkiem stażowym lub innymi formami, takimi jak premie. Więc tutaj widzimy już problem. Nie jest to płaca minimalna faktyczna. 

Rozmowy rządu z nauczycielami trwają, jutro dalszy ciąg, a szef oświatowej Solidarności już zdążył ogłosić, że inaczej niż pozostałe związki, jesteście gotowi zgodzić się na to, co zaproponował rząd. Czy to jest solidarność Solidarności z innymi związkami zawodowymi?

To jest pytanie do przewodniczącego Solidarności oświatowej. Myślę, że wiedział, co mówi. Natomiast oczywiście jest solidarność naszych członków, wielu naszych członków popiera strajk w oświacie. My też się przyglądamy temu raczej z dobrą wolą, natomiast negocjacje polegają na tym, że dwie strony gdzieś się spotykają. Jeżeli widzimy tylko zaporowe propozycje, to jest pewien problem.

No tak negocjacje trwają.

My wielokrotnie braliśmy udział w negocjacjach i one się czymś kończą.

Nie skończyły się negocjacje, a wasz człowiek mówi, że w zasadzie to my już jesteśmy gotowi podpisać dokument, chociaż inne związki się jeszcze z rządem nie porozumiały i na to, co ciekawe, reagują ci ludzie z dołu, o których pan mówił - związkowcy z Solidarności, którzy mówią tak o działaniu Ryszarda Proksy: to jest przejaw skrajnej niekompetencji, lub służalczości wobec rządu, właściwie sabotaż - wstyd nam za postawę Ryszarda Proksy - tak piszą członkowie oświatowej Solidarności z Głogowa.

Mają do tego prawo. Mamy w związku demokrację i każdy może wyrażać poglądy, oceniać również swojego przewodniczącego i to jest oczywiste. Natomiast zwrócę uwagę na to, że taka sytuacja jak w oświacie powoduje wielkie skłócenie, pewnego rodzaju nerwowość wśród różnych pracowników, ale jednocześnie przekłada się to na inne grupy zawodowe również. Właśnie chcąc tego uniknąć, chcielibyśmy rozmów systemowych z rządem o rozwiązaniu problemów wszystkich branż w Polsce, wszystkich pracowników. Bo my, jako Solidarność reprezentujemy wszystkie branże, zrzeszamy wszystkich pracowników, nie tylko nauczycieli. 

Politycy z rządu zarzucają szefowi ZNP Sławomirowi Broniarzowi, że bywa w siedzibie PO i konsultuje swoje decyzje z opozycją. W takim razie co powiedzieć o szefie Solidarności Piotrze Dudzie, który zagląda do gabinetu prezesa PiS?

Ja nie słyszałem, żeby zaglądał do gabinetu, były rozmowy na pewno z...

Nie tak dawno był na Nowogrodzkiej z kolegami związkowcami, tam był szef Solidarności Piotr Duda. No i rozmawiał z Jarosławem Kaczyńskim.

Rozmawiał z Jarosławem Kaczyńskim jako sztab protestacyjny. 

Wciąż jest szefem związku zawodowego - tak samo jak Sławomir Broniarz jest szefem ZNP, szef sztabu protestacyjnego czy jakkolwiek tego nie nazwiemy. 

Tutaj sytuacja jest oczywiście nieporównywalna...

Oczywiście, tak zawsze mówią politycy, kiedy oceniają tę drugą stronę - to zupełnie inna sytuacja.

Nie, nie. Ale z tego nie wynikło nic takiego, że po tym spotkaniu z prezesem Kaczyńskim podejmujemy działania na przykład zgodne z jego wolą - absolutnie odwrotnie jest. Po spotkaniu z prezesem Kaczyńskim organizujemy w 16 miastach manifestacje.

A może to błąd, że liderzy związkowi są jednocześnie działaczami PiS. Bo jeżeli przyjrzeć się poszczególnym osobom w Solidarności, to znajdziemy takie osoby. Pan dobrze wie, że na przykład na Mazowszu szef mazowieckiej Solidarności Andrzej Kropiwnicki jest jednocześnie radnym klubu PiS w Warszawie. Pan Ryszard Proksa, o którym mówiliśmy, też jest radnym PiS z powiatu ostrowieckiego. I takich osób znajdziemy pewnie więcej. To nie rodzi jakiegoś kłopotu? Problemu? Konfliktu interesów?

Jeżeli chodzi o kolegę Andrzeja Kropiwnickiego, znam akurat temat dobrze. Nigdy nie był członkiem PiS. Jest rzeczywiście wybierany z list PiS i muszę powiedzieć, że to często powodowało, że udawało się załatwić w Warszawie dużo spraw pracowniczych.

A dzisiaj radny klubu PiS, szef Solidarności na Mazowszu, protestuje przeciwko polityce rządu PiS.

Tak. No i to jest demokracja, ja tu nie widzę sprzeczności. To nie są problemy miasta, tylko przychodziliśmy tu z innymi problemami dotyczącymi całej Polski.