Gdyby zapytać przeciętnego Europejczyka o Super Bowl, największe w Stanach Zjednoczonych wydarzenie sportowe roku, zapewne wspomniałby coś o wyjątkowo kosztownych reklamach telewizyjnych. Nie ma się czemu dziwić, Super Bowl jest bowiem także największym w roku wydarzeniem telewizyjnym i właśnie informacje na ten temat najłatwiej Europejczykowi zrozumieć. Jednak wydarzenia telewizyjnego by nie było, gdyby nie emocjonująca gra i pokaz czasem zadziwiających umiejętności zawodników.

Powrót do oglądania piłki nożnej po zakończeniu sezonu futbolu amerykańskiego, który na żywo i niekoniecznie w środku nocy można oglądać na jednym z dostępnych u nas kanałów sportowych, jest naprawdę bolesny. Ogólne zasady gry w kopaną są tak trywialne, że aż boli. A nuda, którą wieje z boiska czy ekranu chwilami poraża. Oczywiście bywają ciekawe mecze piłki nożnej i nudne futbolu. Jeśli kibicujemy "naszym", interesujące mogą być nawet zawody w łapaniu pcheł. Ale przeciętnie - zapewniam - w futbolu znacznie więcej się dzieje. Między innymi dlatego, że wbrew nazwie gracze posługują się głównie rękami, a w całym meczu piłka bywa kopana czasem mniej niż 20 razy.

Co ważne, w przeciwieństwie do piłkarzy gracze w futbolu raczej nie udają, że są kontuzjowani. Wręcz przeciwnie, czasem udają, że nie są. Rozgrywający Washington Redskins Robert Griffin III pod koniec mijającego sezonu próbował nawet grać z naderwanymi więzadłami w kolanie i być może przez to jego drużyna przegrała w play-offach. Przez prasę przetoczyła się dyskusja, czy trener powinien mu był na to pozwolić. Zdania były podzielone. Gracze nie udają też, że są faulowani, bo sędziów jest zbyt wielu, by dali się nabrać. 

W futbolu niemal wszystko może być też przedmiotem analizy wideo. W ostatnich minutach połowy i całego meczu takie sprawdzenie w sytuacjach wątpliwych jest nawet automatyczne. To pozwala ustalić nie tylko, gdzie dokładnie upadła piłka, czy był faul, ale choćby, czyje kolano czy łokieć dotknęło murawy i w którym miejscu. To czasem oznacza różnicę między zwycięstwem a porażką. Sędziowie przy pomocy mikrofonu tłumaczą całemu stadionowi podstawy każdej decyzji.

Dla tych, którzy nie mieli okazji poznać przepisów, a chcą zobaczyć, o co chodzi przy okazji Super Bowl czy choćby coraz częściej transmitowanych meczów polskich drużyn, proponuję krótki poradnik, daleko uproszczone minimum tego, co trzeba wiedzieć, by się dobrze bawić.

Boisko liczy sobie 100 jardów długości i po obu stronach ma liczące kolejnych 10 jardów strefy końcowe. W grze chodzi o przeniesienie lub przerzucenie piłki za linię strefy końcowej rywala lub kopnięcie jej przez bramkę za linią strefy końcowej. Na przeniesienie piłki o 10 jardów drużyna ma 4 próby i te próby określane są mianem downów. Każda akcja kończy się ustawieniem piłki w miejscu jej zakończenia i przy kolejnej próbie drużyna ma do przejścia dystans odpowiednio krótszy. Widzowie mają ułatwione zadanie, na ekranach telewizorów widzą niebieską linię w miejscu, z którego rusza akcja i żółtą w miejscu, do którego piłka ma trafić. Mecz trwa przez cztery kwarty po 15 minut czystej gry. Po pierwszej i trzeciej kwarcie drużyny zamieniają się tylko miejscami i gra jest kontynuowana. Po niektórych akcjach zegar jest zatrzymywany, po niektórych nie. Akcja kończy się, gdy zawodnik z piłką zostanie przewrócony lub znajdzie się na bocznej linii albo piłka nie zostanie złapana i upadnie na murawę.

I na tym od biedy można naukę przepisów zakończyć, jeśli chce się ot tak, popatrzeć. Ale oczywiście lepiej wiedzieć więcej...

Drużyna składa się z trzech formacji po 11 zawodników i całej rzeszy rezerwowych, których można wymieniać miedzy formacjami. Każda z tych formacji, obrona, atak i tak zwane formacje specjalne mogą zdobyć punkty albo stracić punkty w przypadku nieudanego zagrania. Najważniejszym graczem jest występujący w formacji ataku rozgrywający, czyli quarterback, przez którego przechodzą praktycznie wszystkie akcje. Rozgrywający otrzymuje piłkę od środkowego i podaje ją kolejnemu zawodnikowi lub sam przenosi ją jak najdalej. Gra w istocie polega na oszukiwaniu obrony. Rozgrywający może wręczyć piłkę zawodnikowi, który będzie z nią biegł albo cofnąć się i rzucić do przodu jednemu z przyjmujących, którzy biegną wcześniej bez piłki. Im bardziej uda się zmylić obronę umiejętnym przeplataniem gry biegowej (running game) i podań górą (passing game), tym większe są szanse sukcesu. Obrońcy starają się przewrócić gracza biegnącego z piłką, uniemożliwić mu złapanie podania od rozgrywającego lub wybić mu piłkę, gdy ją złapał. Przepisy dokłądnie określają, co mogą w tym celu robić, a czego im nie wolno. Obrona może zdobyć punkty, gdy przechwyci piłkę rzuconą przez rozgrywającego rywali (interception) lub złapie piłkę upuszczoną przez dowolnego gracza (fumble) i zdobędzie przyłożenie. Formacje specjalne grają tylko przy okazji kopnięć, ale w praktyce zdobywają nawet około 1/3 punktów.

Najbardziej pożądanym ukoronowaniem akcji jest tak zwane przyłożenie (touchdown), kiedy zawodnik z piłką znajdzie się w obrębie strefy końcowej przeciwnika. Nie musi to oznaczać wbiegnięcia w strefę, chodzi o to, by piłka choć przez chwile, choćby czubkiem przecięła płaszczyznę linii końcowej. Ustalenie, czy przecięła, czy nie, to jeden z najczęstszych pretekstów do analizy wideo. Za przyłożenie zdobywa się 6 punktów i prawo wykonania jednej z dwóch akcji, kopnięcia z bliskiej odległości za 1 punkt, czyli tak zwanego podwyższenia lub próby powtórnego przyłożenia za dwa punkty. Samo kopniecie z gry przynosi 3 punkty.

Pierwszy down, którego zdobycie jest celem kolejnych zestawów akcji, to w praktyce prawo do czterech kolejnych prób zdobycia kolejnych 10 jardów. Jeśli trzy próby nie wystarczą, drużyna ma w czwartej próbie trzy możliwe warianty postępowania, kopnięcie za trzy punkty (field goal), oddanie piłki rywalowi (punt), podjęcie jeszcze jednej próby zdobycia pierwszego downa.

Jeśli piłka jest w odległości powiedzmy 30 jardów od strefy końcowej przeciwnika, drużyna może próbować kopnięcia piłki przez bramkę. Do tych 30 jardów trzeba dodać 10, bo bramka jest za strefą końcową i jeszcze około 7, bo od linii początkowej piłkę trzeba jeszcze rzucić w tył, by obrona jej nie zablokowała. Najlepsi kopacze tacy, jak grający w Oakland Raiders Sebastian Janikowski, radzą sobie z odległościami ponad 50 jardów, ale przeciętny kopacz raczej tego się nie podejmie. Jeśli kopniecie się bowiem nie uda, rywal przejmuje piłkę dokładnie w tym miejscu, gdzie skończyła się trzecia próba. Jeśli piłka jest zbyt daleko, by kopać przez bramkę, zwykle wykonuje się tak zwany punt (czyli kopnięcie z powietrza) i oddaje ją przeciwnikowi możliwie najdalej od swojej strefy końcowej. Trzecia opcja to podjęcie czwartej próby zdobycia pierwszego downa. To wariant stosowany tylko w konieczności, gdy drużyna przegrywa i ma mało czasu. W razie niepowodzenia tej akcji także oddaje się piłkę w miejscu gdzie się zakończyła. To często sprawia, że rywale mają do własnej strefy końcowej znacznie mniejszy dystans.

Trener i koordynator ataku porozumiewają się z rozgrywającym przy pomocy specjalnego systemu łączności i przekazują mu propozycje akcji, sam zawodnik może ją w ostatniej chwili zmienić (jeśli zauważy, ze ustawienie obrony uniemożliwi jej przeprowadzenie), sam - przy pomocy określonego kodu krzyczy swoim zawodnikom, co będzie grać. Jeśli gra u siebie, publiczność mu pomoże i będzie cicho, jeśli gra na wyjeździe, właśnie wtedy będzie najgłośniej. Lista akcji bywa czasem tak obszerna, że quarterback musi mieć założoną na przedramieniu specjalną ściągę.

I właściwie tyle. Trzeba jeszcze wiedzieć, że w futbolu za przewinienia poszczególnych zawodników cierpi cała drużyna, akcje w których doszło do faulu mogą być cofnięte, a piłka przesunięta o 5, a nawet 15 jardów na korzyść drużyny, przeciwko której nastąpiło nieprawidłowe zagranie. Sędziowie sygnalizują takie sytuacje rzuceniem żółtej flagi. Trener może zakwestionować decyzje sędziów i złożyć challenge przez rzucenie czerwonej flagi. Jeśli analiza nie potwierdzi, że ma rację, traci jedną z trzech przerw na żądanie.

Sezon w futbolu trwa od września do grudnia. W sierpniu drużyny rozgrywają mecze przedsezonowe. W styczniu grają play-offy. Zwycięzcy American Football Conference i National Football Conference spotykają się w Super Bowl, które w tym roku odbędzie się w hali Superdome w Nowym Orleanie (tej samej, w której w czasie huraganu Katrina chronili się mieszkańcy miasta). Po raz pierwszy w finale zmierzą się drużyny prowadzone przez braci. Trenerem San Francisco 49ers jest Jim Harbaugh, a Baltimore Ravens John Harbaugh. By było jeszcze oryginalniej, najstarszy syn Jima, Jay jest na stażu u Johna w Baltimore. Ale podobno z ojcem przez ostatni tydzień nie rozmawiał.

Co by tu jeszcze...  Aha. Jeśli futbol ma w sobie coś prawdziwie irytującego, to fakt, ze w trakcie gry jest niemal nieskończona liczba przerw. Godzina czystej gry zajmuje czasem nawet ponad trzy godziny. To naprawdę idealna gra dla telewizji i reklamodawców. Na szczęście w trakcie Super Bowl reklamy bywają często równie ciekawe jak mecz. W tym roku zapewne będzie podobnie, choć w transmisji na Europę ich oczywiście nie zobaczymy, pojawią się dopiero w internecie.

A tym, którzy mają ochotę na małą zabawę, proponuję fotograficzne zagadki. Znajdźcie piłkę na zdjęciach, zrobionych przeze mnie kilka lat temu na meczach Washington Redskins z Minnesota Vikings i Baltimore Ravens, tuż po próbach kopnięcia za 3 punkty. Na pierwszym z nich, w środku widać zawodnika Ravens, Raya Lewisa. To ten z numerem 52. W niedzielę, w wieku 37 lat rozegra ostatni mecz w karierze. I jak tu mu nie nie kibicować?