Włoch Matteo Berrettini będzie rywalem Huberta Hurkacza w półfinale wielkoszlemowego Wimbledonu. Jest drugim w historii Włochem w półfinale londyńskiej imprezy. Co ciekawe, trenerem 25-letniego zawodnika jest zięć Zbigniewa Bońka Vincenzo Santopadre.

Matteo Berrettini rozstawiony z "siódemką" awans do "czwórki" wywalczył w meczu z Kanadyjczykiem Feliksem Augera-Aliassime (16.) 6:3, 5:7, 7:5, 6:3. Jest drugim w historii Włochem w półfinale londyńskiej imprezy. Wcześniej udało się to tylko Nicoli Pietrangelemu w 1960 roku.

25-letni zawodnik, którego trenerem jest zięć Zbigniewa Bońka Vincenzo Santopadre, do tego etapu w Wielkim Szlemie dotarł po raz drugi. Zadebiutował w "czwórce" dwa lata temu w US Open. W Wimbledonie po raz trzeci znalazł się w głównej drabince - w 2018 roku odpadł w drugiej rundzie, a w kolejnym sezonie zatrzymał się na 1/8 finału.

Włoskie media z entuzjazmem piszą o dokonaniu Matteo Berettini. Pozwala nam marzyć tak, jak piłkarska reprezentacja Roberto Manciniego - cieszą się.

Na pierwszej stronie "Tuttosport" publikuje obok siebie zdjęcia "Squadra Azzura" i Berrettiniego. "Oszaleliśmy na waszym punkcie!"

W reakcji na ostrzeżenie, że rywalem znakomitego Włocha będzie Hurkacz, który pokonał Federera, dziennikarz radiowy Alessandro Milan napisał na Twitterze: "To będzie piękna batalia".

Obu rywali łączy wysoki wzrost - 196 cm, fakt, że mieszkają w Monte Carlo oraz... polski wątek. Trenerem Berrettiniego, urodzonego w Rzymie, jest bowiem Vincenzo Santopadre, mąż córki Zbigniewa Bońka. Zaczął go szkolić, gdy Matteo miał dziewięć lat.

Z dystansem do samego siebie

25-letni Włoch - dziewiąty w rankingu ATP i obecnie pierwsza rakieta Italii - potrafi zachować opanowanie nie tylko na korcie, ale także podczas surrealistycznego wywiadu, jakiego w czerwcu udzielił w programie satyrycznym w telewizji RAI. Prowadzący z nim rozmowę komik Valerio Lundini zmusił go do gry w ping-ponga na siedząco, która zamieniła się potem w odbijanie piłeczki czym się dało, z maczugą włącznie.

Tenisista udowodnił, że nie brakuje mu autoironii, ale wyznał także szczerze: "Ja prawie co tydzień przegrywam. Wygrywam 3-4 turnieje na 25 w roku, mam ma koncie znacznie więcej niepowodzeń niż zwycięstw".

Przy dużej pewności siebie i świadomości swej siły Berrettini skomplementował Hurkacza, mówiąc: "W tym sezonie świetnie gra, jest w doskonałej formie, pokonał samego Rogera Federera". Ale zarazem podkreślił: "Ja jestem gotowy, mam dużo pewności siebie".

 Agencja Ansa przytacza też jego słowa: "To będzie mój pierwszy półfinał Wimbledonu, ale tak samo jest w przypadku mojego rywala".

Berrettini przeszedł do historii

Sprawozdawcy przypominają, że od 61 lat włoski tenisista nie dotarł tak daleko w tym najbardziej prestiżowym turnieju. Jedyny dokonał tego w 1960 roku Nicola Pietrangeli. Do finału nie wszedł, bo został pokonany przez słynnego Australijczyka Roda Lavera.

"Kiedy pomyślę, że kiedy Pietrangeli osiągnął ten rezultat, nawet mojego ojca nie było jeszcze na świecie, to robi to wrażenie. Świadomość tego, że zapisuję kartę historii włoskiego tenisa i że moje nazwisko się w niej pojawia napełnia mnie dumą" - powiedział.

"Berrettini przeszedł do historii" - ogłosiła w czwartkowym wydaniu "La Gazzetta dello Sport", która napisała też smutnej porażce Federera, którego pokonał Hurkacz.

Na tegorocznym Wimbledonie sukcesy odnosiła też jego narzeczona Ajla Tomljanovic. Pochodząca z Chorwacji, ale reprezentująca Australię tenisistka odpadła jednak w ćwierćfinale.

Oboje po raz pierwszy w tym roku doszli do ćwierćfinału Wielkiego Szlema, choć Berrettini osiągnął tę fazę przed miesiącem we French Open.

"Oglądanie jej meczu jest 10 razy bardziej stresujące niż gdy gram sam" - wyznał zawodnik.

Londyn staje się powoli "prowincją Włochów" - podkreśli dziennik "Corriere dello Sport", pisząc o sukcesie tenisisty na Wimbledonie, a także piłkarzy na Wembley, gdzie wygrywając we wtorek z Hiszpanami weszli do finału mistrzostw Europy. Jak zaznaczono, podczas gdy piłkarze mają szansę zdobyć mistrzostwo Europy po 53 latach, Matteo Berrettini już zapisał się w historii.