Od kilku miesięcy młoda koszykarka Julia Tyszkiewicz nie może grać w lidze ani kadrze. Pozostały jej tylko treningi. Wszystko przez decyzję Wielkopolskiego Związku Koszykówki. Działacze zawiesili 17-latce licencję i żądają zwrotu 30 tysięcy złotych za zerwanie umowy ze Szkołą Mistrzostwa Sportowego. Jej rodzice mówią wprost: "To bezprawie".

Młoda koszykarka uczyła się i trenowała w SMS PZKosz w Łomiankach. We wrześniu 2013 roku rodzice Julii zdecydowali się wypisać ją z tej placówki, bo miało w niej dochodzić do poważnych nadużyć.

Musieliśmy tak zareagować. Wychowawca pił alkohol z uczennicami, chamskie odzywki były czymś normalnym - tłumaczy ojciec Julii, Piotr Tyszkiewicz (były piłkarz m.in. VfL Wolfsburg), który wspólnie z żoną Beatą Krupską-Tyszkiewicz (byłą koszykarką) chce, by ich córka mogła normalnie rywalizować.

Po nieudanej przygodzie ze szkołą w Łomiankach koszykarka przeniosła się do JTC MUKS Poznań. Tam jednak nie mogła rozwinąć skrzydeł, bo działacze bardzo długo zwlekali z przyznaniem jej licencji. Zrobili to dopiero w grudniu 2013 roku, ale w styczniu zawiesili pozwolenie na grę.

Jak tłumaczy Tyszkiewicz, związek podjął taką decyzję, bo chciał, by rodzice Julii zapłacili 30 tysięcy złotych kary za zerwanie umowy z SMS-em w Łomiankach.

My nie jesteśmy tym ludziom nic winni. Julia tym bardziej. Nie można jej za to karać. Jeżeli PZKosz uważa, że musimy zapłacić - powinien iść z tym do sądu. Jeśli będzie wyrok, to oczywiście zapłacimy - mówi Tyszkiewicz.

Bardzo zależało mi na tym, by ta dziewczyna normalnie grała w koszykówkę, by wzmocniła poznańską drużynę. Ale pan Piotr Tyszkiewicz niestety zabrał mi wszystkie argumenty - odpowiada prezes Wielkopolskiego Związku Koszykówki Wojciech Chomicz.

W ubiegłym tygodniu głos w sprawie zabrało wreszcie ministerstwo sportu, które potwierdziło część uwag rodziców Julii. Resort kwestionuje samą umowę pomiędzy szkołą a prawnymi opiekunami koszykarki. PZKosz natomiast zamieścił na swojej stronie internetowej obszerne oświadczenie, w którym odpiera zarzuty i zapewnia, że wszystko odbywa się zgodnie z prawem.

Szkoda tylko, że dziwne przepisy sprawiają, że młoda i zdolna - jak zapewnia nas prezes WZKOsz - zawodniczka ma coraz dłuższą przerwę w graniu.