W Sądzie Okręgowy w Gdańsku odbyła się piąta rozprawa w sprawie zabójstwa prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza. Oskarżony Stefan W. został doprowadzony na salę. Sąd poinformował, że mężczyzna przesłał wniosek o zawieszenie procesu ze względu na zły stan zdrowia.

We wniosku o zawieszenie procesu Stefan W. napisał, że od dziecka choruje na trzustkę i inne schorzenia. Sąd odrzucił ten wniosek i przypomniał, że przed każdą rozprawą Stefan W. jest badany przez lekarzy.

Jak informuje reporter RMF FM Kuba Kaługa, Stefan W. podpisał się pod wnioskiem do sądu jako "honorowy obywatel RP".

Sędzia Aleksandra Kaczmarek poinformowała, że zespół biegłych psychiatrów złożył wniosek o przedłużenie terminu na wydanie opinii w sprawie aktualnego stanu zdrowia Stefana W. Sąd wyraził zgodę na przedłużenie terminu wydania opinii do 31 maja.

Przed sądem stanął dziś m.in. świadek, który pracował jako ochroniarz w czasie tragicznie zakończonego finału WOŚP. Z jego wcześniejszych zeznań wynika, że nie posiadał żadnych kwalifikacji ani szkoleń uprawniających go do pracy w ochronie.  Nie przechodził też badań psychologicznych w związku z pracą. Za pracę podczas WOŚP dostał 300 złotych do ręki. Nie miał żadnej umowy. Polecenia wydawał mu szef agencji Tajfun. 

Inny świadek, który również pracował tego dnia jako ochroniarz, zeznał przed sądem, że miał ze sobą gaz pieprzowy i pistolet hukowy. Gaz był jego wyposażeniem, a o wzięcie własnego pistoletu został poproszony przez szefa agencji. To PR tylko był, żeby to wyglądało bardziej profesjonalnie. Nie był naładowany - tłumaczył mężczyzna. Również on - podobnie jak wcześniej przesłuchiwany świadek - nie przechodził żadnych szkoleń związanych z pracą w ochronie - tylko wewnętrzne szkolenia w ramach firmy. Mężczyzna - choć był kierownikiem i miał pod sobą ok. 20 osób - również nie miał informacji, czy na scenie w czasie finału WOŚP pojawią się jacyś politycy. 

Kolejne odczytane w czasie rozprawy zeznania dotyczyły wątku plakietki "media" i zachowania ochrony po zatrzymaniu Stefana W. Wynika z nich, że oskarżony był bity przez pracowników ochrony  i dostał gazem w twarz. Stefan W. miał mówić wtedy, by nie bili, bo ma padaczkę i cukrzycę. 

Na rozprawie zostali przesłuchani także  m.in. wolontariusz Dominik M., który brał udział w gdańskim finale WOŚP w styczniu 2019 r.

Zeznał, że samego momentu ataku nie widział, a cała sytuacja była bardzo dynamiczna. Na scenie początkowo był chaos, nie było wiadomo, co tak naprawdę się wydarzyło - zeznawał wolontariusz. Dodał, że na początku myślał, że prezydent oparzył się sztucznymi ogniami. Dopiero później, już poza sceną, ktoś powiedział mu, że prezydent został zaatakowany nożem.

Kolejną rozprawę zaplanowano na 19 maja. 

Tragedia w czasie gdańskiego finału WOŚP

Prezydent Gdańska Paweł Adamowicz został zaatakowany 13 stycznia 2019 roku, podczas miejskiego finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, który zorganizowano na gdańskim Targu Węglowym. W trakcie tak zwanego "światełka do nieba" został ciężko raniony nożem przez 27-letniego wówczas Stefana W. Zmarł następnego dnia w szpitalu.

Na nagraniach wideo ze sceny WOŚP widać, jak Stefan W. przebiega przez scenę, na której stoi Adamowicz i zadaje prezydentowi kilka ciosów nożem. Po ataku 27-latek uniósł ręce w geście zwycięstwa. Zanim został obezwładniony, chodził po scenie i wykrzyczał: "Halo, halo. Nazywam się Stefan W., siedziałem niewinnie w więzieniu, Platforma Obywatelska mnie torturowała, dlatego właśnie zginął Adamowicz".

Prokuratura Okręgowa w Gdańsku w grudniu 2021 r. wysłała do sądu akt oskarżenia przeciwko Stefanowi W. Mężczyzna odpowie za zabójstwo w zamiarze bezpośrednim w wyniku motywacji zasługującej na szczególne potępienie, a także za zmuszanie innej osoby do określonego zachowania. 

Według ustaleń prokuratury, gdy wszedł na scenę WOŚP i zaatakował nożem Pawła Adamowicza, miał ograniczoną poczytalność. To może wpłynąć na wysokość kary. Zgodnie z przepisami, w takiej sytuacji sąd może (co nie oznacza, że musi) orzec o tak zwanym nadzwyczajnym złagodzeniu kary.