​Sąd Apelacyjny w Białymstoku utrzymał w środę wyrok dożywocia dla 59-latka, który zabił żonę i teściową oraz spalił dom. W tle są także inne przestępstwa, m.in. znęcanie się nad rodziną. Do zbrodni doszło w maju 2022 roku w Wyszkowie w Mazowieckiem. "Skazany nie rokuje nawet najmniejszych nadziei na resocjalizację" - uzasadniał sąd.

Sądy zajmowały się zbrodnią, do której doszło nad ranem 10 maja 2022 roku w Wyszkowie. Spalił się tam dom jednorodzinny. Po ugaszeniu ognia strażacy znaleźli w środku zwłoki dwóch kobiet (58 lat i 83 lata). Okazało się, że nie zginęły w pożarze, a zostały zamordowane. Zebrane dowody wskazywały, że za zbrodnią może stać mąż i zięć ofiar.

Podejrzanego zatrzymano następnego dnia w lesie, w okolicach wsi Leszczydół-Nowiny. Ukrywający się tam 59-latek próbował zaatakować policjantów nożem, ci użyli broni. Mężczyzna został zraniony w nogę i obezwładniony, trafił od szpitala, a po postawieniu mu zarzutów zabójstwa dwóch osób, czynnej napaści na funkcjonariuszy oraz wywieranie wpływu na czynności funkcjonariuszy groźbą bezprawną - do aresztu.

Według ustaleń śledztwa mężczyzna wcześniej znęcał się psychicznie i fizycznie nad żoną i teściową.

Proces w pierwszej instancji, czyli nieprawomocny, odbywał się przed Sądem Okręgowym w Ostrołęce w czerwcu ub. r. Uznał on 59-latka za winnego zabójstwa obu kobiet, ale też m.in. podpalenia domu należącego do żony, zniszczenia jej samochodu oraz napaści na policjantów. Skazał on mężczyznę na dożywocie. Na rzecz bliskich ofiar sąd zasądził też zadośćuczynienie i świadczenie finansowe w formie naprawienia szkody.

Apelację złożył obrońca, argumentując, że dożywocie to kara zbyt surowa. Prokuratura i bliscy zmarłych, którzy występowali w sprawie jako oskarżyciele posiłkowi, chcieli utrzymania wyroku.

Od wyroku odwołał się adwokat

Sąd Apelacyjny w Białymstoku wyrok w środę utrzymał w mocy. Ocenił, że dożywocie za każde z zabójstw jest karą właściwą, biorąc pod uwagę m.in. brutalność działania sprawcy.

W ustnym uzasadnieniu wyroku sędzia Tomasz Uściłko przypominał, że zbrodnia została zaplanowana i według tego planu wykonana. 59-latek znał rozkład dnia żony, przyszedł do niej z nożem, kijem bejsbolowym i łatwopalną substancją, zaatakował kobietę kijem i nożem na tarasie, zwłoki wciągnął do domu i go podpalił. Kijem bejsbolowym zabił też - śpiącą jeszcze - teściową.

Sąd podkreślał, że powodem zbrodni był konflikt dotyczący spraw majątkowych, który - mimo prób załagodzenia przez żonę mężczyzny - nie wygasł. Ostatecznie jego agresywne zachowania doprowadziły do sporządzenia testamentu, w którym 59-latek został wydziedziczony.

Od kilku lat dochodziło też do znęcania się nad kobietami. Mężczyzna dostał także sądowy nakaz opuszczenia domu. Do zbrodni doszło dzień po decyzji o przedłużeniu środka zapobiegawczego na kolejne dwa miesiące.

59-latek wykazywał zaburzenia osobowości

Sąd przedstawił analizę psychologiczną skazanego. Zwrócił uwagę, że to osoba, która ma zaburzenia osobowości o typie dyssocjalnym. Nie liczy się z uczuciami innych osób i normami społecznymi, jest mocno skupiona na sobie, nie ma poczucia winy i zdolności postrzegania swoich wad czy błędów, ma skłonność do manipulowania i tendencję do agresji.

Ponadto 59-latek jest wobec siebie bezkrytyczny. Winą za zbrodnie obciąża żonę i jej synów, nie czując skruchy czy żalu.

Zdaniem sądu apelacyjnego, skazany nie rokuje nawet najmniejszych nadziei na resocjalizację, a tym samym sąd nie dostrzegł przesłanek do złagodzenia orzeczonych kar jednostkowych dożywotniego pozbawienia wolności i kary łącznej dożywotniego pozbawienia wolności - powiedział sędzia Uściłko.