"Plan treningowy był przygotowany pod siłę i wytrzymałość, bo to będzie miało największy wpływ na przebieg każdego meczu. Mamy do rozegrania pięć spotkań w ciągu siedmiu dni, więc tutaj przede wszystkim nie może zabraknąć sił" - mówi RMF FM Krzysztof Zapała na dwa dni przed rozpoczęciem hokejowych MŚ Dywizji IB. "Życzymy sobie, żebyśmy mogli żegnać się z trenerami Zacharkinem i Bykowem z uśmiechami na twarzach, a nie w ponurych nastrojach" - podkreśla.



Edyta Bieńczak: Czujecie już dreszczyk emocji przed turniejem?

Krzysztof Zapała: Odrobinę tak. Myślę, że jak już dotrzemy na miejsce, to bardziej będzie czuć atmosferę mistrzostw. Wiemy, do czego się przygotowujemy.

W czasie zgrupowania mocno trenowaliście, co podkreślali i trenerzy, i sami zawodnicy. Jak te treningi wyglądały? Nad czym najmocniej pracowaliście?

Głównie nad siłą, wytrzymałością - może odrobinę mniej nad elementami taktycznymi. Myślę, że cały plan treningowy był przygotowany właśnie pod wytrzymałość i siłę, bo to będzie miało największy wpływ na przebieg każdego meczu. Mamy do rozegrania pięć spotkań w ciągu siedmiu dni, także tutaj przede wszystkim nie może zabraknąć sił.

Niedawno zakończyły się ligowe play offy - zostało po nich jakieś zmęczenie?

Zmęczenie jest, ale tym okresem przygotowawczym do mistrzostw. Myślę, że te dwa czy trzy dni, które mieliśmy na odpoczynek po rywalizacji w lidze, wystarczyły, bo każdy z nas był mentalnie przygotowany do kolejnego wysiłku i kolejnego etapu sezonu. Zdawaliśmy sobie sprawę z tego, że na odpoczynek mamy tylko kilka dni, a później czeka nas znowu ciężka praca. Teraz jesteśmy może troszeczkę przemęczeni okresem przygotowawczym przed MŚ, ale wczoraj mieliśmy już luźniejszy dzień, dzisiaj i jutro również mamy tylko jeden trening, więc myślę, że przez te trzy dni nogi "puszczą", świeżość wróci i na mistrzostwach będzie dobrze.

W ramach przygotowań do turnieju rozegraliście towarzyski dwumecz z ekipą z Białorusi. Jak oceniłbyś te dwa spotkania?

Pierwszy mecz był trochę słabszy. Zarówno Białorusini, jak i my nie podeszliśmy chyba do niego z maksymalną koncentracją. Ten drugi był już w szybszym tempie, było więcej składnych akcji, więcej walki - więcej hokeja. Wyniki - dość optymistycznie nastrajające przed mistrzostwami, ale jak to w sparingach bywa - to nie one były najważniejsze. Myślę, że te spotkania były po to, żeby zachować ogranie meczowe, żeby ci zawodnicy, którzy dłużej nie grali, mogli wejść w rytm meczowy, a przede wszystkim - chyba po to, żeby trenerzy mogli skorygować skład, sprawdzić, nad czym jeszcze trzeba popracować.

Mistrzostwa zaczynacie od meczu z Rumunią, a na koniec zagracie z najpoważniejszym rywalem - Brytyjczykami.

Zdajemy sobie sprawę z tego, że z Wielką Brytanią to będzie ten najważniejszy mecz, ale zdajemy też sobie sprawę z tego, że cały turniej będzie ciężki i przez cały tydzień trzeba być skoncentrowanym i grać dobry hokej. Myślę, że założenia będą takie, że w spotkaniach z tymi słabszymi drużynami trzeba się przygotowywać do tego najważniejszego, ostatniego meczu, tak że nie można powiedzieć, że wcześniejsze spotkania zagramy "na jednej nodze". Przez cały turniej powinniśmy grać dobry hokej, jesteśmy do tego przygotowani.

To będzie wasz ostatni turniej pod okiem trenerów Igora Zacharkina i Wiaczesława Bykowa, choć ten pierwszy wspominał o możliwości godzenia współpracy z polską kadrą z obowiązkami w SKA Sankt Petersburg, z którym obaj podpisali kontrakty. Te niemal dwa lata pracy z rosyjskimi szkoleniowcami przyniosły efekty, co widać było choćby na ostatnim turnieju Euro Ice Hockey Challenge w Gdańsku.

Zgadzam się całkowicie. Tego efektu nie było może widać od razu, proces budowy drużyny, pracy nad polskim hokejem nie jest procesem, który trwa rok czy dwa. Wiadomo, że owoce widać trochę później. Ja bardzo zachwalam sobie te doświadczenia, które zdobyłem dzięki pracy z takimi trenerami. Myślę, że wszystkim zawodnikom, którzy mieli okazję z nimi pracować, wyszło to na dobre.

Teraz idealnie byłoby pożegnać się sukcesem.

Tego sobie wszyscy życzymy - żebyśmy mogli żegnać się z uśmiechami na twarzach, a nie w ponurych nastrojach.