Kampanie prowadzone przez Rosję w mediach społecznościowych pomogły antyimigranckiej i antyislamskiej Alternatywie dla Niemiec wejść do Bundestagu - pisze w komentarzu redakcyjnym "Washington Post". Istniejąca od 2013 roku AfD odniosła w niedzielnych wyborach wielki sukces: nie dość, że po raz pierwszy zdołała dostać się do niemieckiego parlamentu, to od razu stała się w nim trzecią siłą polityczną.

Kampanie prowadzone przez Rosję w mediach społecznościowych pomogły antyimigranckiej i antyislamskiej Alternatywie dla Niemiec wejść do Bundestagu - pisze w komentarzu redakcyjnym "Washington Post". Istniejąca od 2013 roku AfD odniosła w niedzielnych wyborach wielki sukces: nie dość, że po raz pierwszy zdołała dostać się do niemieckiego parlamentu, to od razu stała się w nim trzecią siłą polityczną.
"Władimir Putin (...) nie krył zniecierpliwienia osobą Merkel, która konsekwentnie broniła sankcji wobec Rosji (...) Lubi wprowadzać chaos i niezgodę w otwartych społeczeństwach" - zauważa "Washington Post". Na zdjęciu po lewej: demonstracja w Berlinie po ogłoszeniu wyników wyborów w geście protestu wobec sukcesu AfD (fot. THORSTEN WAGNER), po prawej: Władimir Putin (fot. MICHAEL KLIMENTYEV/SPUTNIK/KREMLIN POOL) /THORSTEN WAGNER, MICHAEL KLIMENTYEV/SPUTNIK/KREMLIN POOL /PAP/EPA

Według oficjalnych wyników wyborów, rządzący dotąd blok partii chadeckich CDU/CSU zdobył 33 procent głosów, socjaldemokratyczna SPD - 20,5 procent, a AfD - 12,6 procent.

Niemieccy eksperci oceniają, że tym razem Rosja prawdopodobnie zrezygnowała z jawnego ingerowania w przebieg kampanii wyborczej, do czego posunęła się przed zeszłorocznymi wyborami prezydenckimi w Stanach Zjednoczonych, ale - jak komentuje "Washington Post" - "zrobiła wszystko, by wspierać AfD".

W ostatnich godzinach kampanii wyborczej zwolennicy AfD zaczęli ostrzegać w internecie elektorat tej partii przed możliwymi oszustwami wyborczymi, a alarmy te - jak ocenia należące do Rady Atlantyckiej (Atlantic Council) Digital Forensic Research Lab, cytowane przez "WP" - "były napędzane przez anonimowe konta trollujące i nagłaśniane przez rosyjskojęzyczną sieć botów".

Wcześniej - czytamy - "trolle powiązane z Rosją wspierały AfD i jej antyimigranckie przesłanie", a "rosyjskie media państwowe często zapewniały przywódcom AfD platformę (komunikacyjną) wśród rosyjskojęzycznej społeczności w Niemczech".

"WP" podkreśla, że sukces wyborczy AfD zmusi kanclerz Angelę Merkel do prowadzenia negocjacji koalicyjnych z dwiema mniejszymi partiami, "co w rezultacie ograniczy jej polityczne opcje".

Osłabiona pozycja Merkel po części wynika z jej własnego stanowiska w sprawie polityki uchodźczej, ale świadczy też o fragmentaryzacji środowiska politycznego w Europie, co daje punkt zaczepienia AfD i innym nieliberalnym ugrupowaniom - komentuje dziennik.

Prezydent Rosji Władimir Putin skwapliwie to wykorzystał. Nie krył zniecierpliwienia osobą Merkel, która konsekwentnie broniła sankcji wobec Rosji w reakcji m.in. na jej wywrotową działalność na Ukrainie i rosyjską aneksję Krymu. Putin chce przede wszystkim siać wątpliwości, tworzyć mgłę, pęknięcia i niepewność wokół niemieckiego filaru Europy. Lubi wprowadzać chaos i niezgodę w otwartych społeczeństwach - zauważa "Washington Post".

Przy okazji podkreśla, że "wspieranie AfD jest nadzwyczaj cyniczne, gdy weźmie się pod uwagę, że miliony Rosjan zginęły, by 70 lat temu pokonać" niemieckich nazistów.

(e)