Były szef Państwowej Komisji Wyborczej krytykuje nowe pomysły PiS-u w sprawie głosowania w wyborach prezydenckich. "Przy takiej formule - obawiam wielu protestów wyborczych" komentuje Wojciech Hermeliński poprawkę PiS, która zakłada, że wybory prezydenckie w maju tego roku odbędą się w wyłącznie korespondencyjny sposób – lokale wyborcze nie zostaną otwarte.

Prawo i Sprawiedliwość chce umożliwić każdemu obywatelowi uprawnionemu do glosowania, wzięcie udziału w wyborach w sposób korespondencyjny - ujawnili dzisiaj reporterzy RMF FM. Taka formuła głosowania miałaby zostać wprowadzona ze względu na obawę przed zakażeniem koronawirusem.

Nie będzie urn w lokalach wyborczych - te nie zostaną w ogóle otwarte. Pakiety, które umożliwią głosowanie będą rozsyłane do wszystkich uprawnionych.

W rozmowie z RMF FM Wojciech Hermeliński, były szef PKW wyznaje, że obawia się wielu protestów wyborczych.

Czego mogą dotyczyć te protesty? Najróżniejszych kwestii praktycznych - protestować mogą osoby, do których nie dotarły pakiety wyborcze lub dotarły niepełne, którym nie udało się dopisać do spisu wyborców, albo którym po prostu nie udało się zagłosować. Protesty wyborcze mogą dotyczyć również  spraw prawnych, wielu wyborców może mieć poważne wątpliwości co do zgodności tego typu wyborów z konstytucją. Jeżeli będzie duża ilość protestów wyborczych, to nie można wykluczyć, że Sąd Najwyższy, który będzie rozstrzygał o ważności wyborów może mieć wątpliwości co do zgodnego z prawem przeprowadzenia wyborów - przekonuje Wojciech Hermeliński.

Szef PKW sam zauważa szereg uchybień, których można dopatrzeć się w pomyśle PIS - kodeksu wyborczego nie można zmieniać później, niż poł roku przed wyborami - tak orzekł Trybunał Konstytucyjny. Według Hermelińskiego kolejnym problemem jest to, że to zbyt duże przedsięwzięcie, by przygotować je w tak krótkim czasie. Przy takiej skali nie tyle obawiam się fałszu, co bałaganu i chaosu - mówi Hermeliński. 

Opracowanie: