Dostaliśmy zawiadomienie z Prokuratury Okręgowej w Warszawie o odmowie wszczęcia śledztwa ws. budowy tzw. dwóch wież w centrum Warszawy; na odmowie wszczęcia śledztwa widnieje data 11 października, czyli piątek, przed wyborami - oświadczyli posłowie PO-KO. Rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie prokurator Łukasz Łapczyński potwierdził, że prokurator 11 października odmówił wszczęcia śledztwa ws. z zawiadomienia austriackiego biznesmena Geralda Birgfellnera. Według warszawskiej prokuratury okręgowej, "zgromadzony i skrupulatnie przeanalizowany (...) materiał dowodowy jednoznacznie wykazał, że nie zaszły jakiekolwiek okoliczności wskazujące na uzasadnione podejrzenie popełnienia przestępstwa oszustwa na szkodę austriackiego biznesmena".


Przez ponad pół roku prokuratura robiła wszystko, aby do wyborów sprawa prawdy o "dwóch wieżach" nie mogła być zamknięta

Cezary Tomczyk (PO-KO) przypomniał na konferencji prasowej w Sejmie, że ponad pół roku temu wraz innymi posłami PO-KO Marcinem Kierwińskim i Krzysztofem Brejzą złożył zawiadomienie do prokuratury w sprawie budowy tzw. dwóch wież. Jak dodał, zrobili to po tym "gdy cała Polska zobaczyła nagrania, w których Jarosław Kaczyński mówi, że aby zbudować dwie wieże w Warszawie trzeba wygrać wybory". Tomczyk zauważył, że do dzisiaj prezes PiS nie został w tej sprawie przesłuchany.

Przed chwilą dostaliśmy zawiadomienie z Prokuratury Okręgowej w Warszawie o tym, że sprawa "dwóch wież" trafia do kosza (...) i że prokuratura odmawia wszczęcia śledztwa w sprawie "dwóch wież" - powiedział Tomczyk.

Dodał, że na odmowie wszczęcia postępowania jest data 11 października, czyli piątek przed wyborami. Po to, żeby Polska nie mogła się dowiedzieć o tym, że prokuratura pod wodzą PiS-u i Zbigniewa Ziobry umorzyła sprawę "dwóch wież" Jarosława Kaczyńskiego - powiedział poseł PO-KO.

Jak podkreślił, politycy opozycji złożyli zawiadomienie po tym "gdy cała Polska zobaczyła nagrania, w których Jarosław Kaczyński mówi, że aby zbudować dwie wieże w Warszawie trzeba wygrać wybory".

Tomczyk zauważył, że do dzisiaj prezes PiS nie został przesłuchany w sprawie "dwóch wież". Zaznaczył, że ta sprawa jest wyjątkowa, ponieważ "jak w soczewce pokazuje całe państwo PiS - tę republikę ‘banasiową’". Dzisiaj ponad wszelką wątpliwość możemy udowodnić, że państwo polskie przestało funkcjonować, że prokuratura nawet bez przesłuchania głównego świadka jest w stanie odmówić wszczęcia postępowania - ocenił poseł PO-KO.

Według Kierwińskiego, Jarosław Kaczyński i "podległe mu służby, podległa mu de facto prokuratura" czekał do wyborów, aby zamieść sprawę planów budowy "dwóch wież" pod dywan. Jak ocenił, "w państwie rządzonych przez Jarosława Kaczyńskiego i PiS nie ma już jakiejkolwiek instytucji, która mogłaby rozliczyć ważnych polityków PiS". Poseł PO-KO zauważył, że prokuratura siedem razy przesłuchiwała Birgfellnera, a ani razu Kaczyńskiego.

Przez ponad pół roku prokuratura robiła wszystko, aby do wyborów sprawa prawdy o "dwóch wieżach", o biznesowych powiązaniach Jarosława Kaczyńskiego nie mogła być zamknięta i zakończona. Ponieważ wybory się odbyły prokuratura nie ma już żadnych hamulców, może tę sprawę zamieść po dywan, może ją zakończyć - powiedział Kierwiński.

Prokuratura: Birgfellner nie przedstawił żadnych dokumentów potwierdzających poniesione przez niego koszty

Decyzja zapadła 11 października, prokuratura wysłała pismo w tej sprawie cztery dni później. Jak przekazał reporterowi RMF FM Grzegorzowi Kwolkowi rzecznik prokuratury okręgowej, zgromadzony materiał nie wykazał, żeby doszło do przestępstwa na szkodę austriackiego biznesmena.

Według śledczych Gerald Birgfellner nie przedstawił żadnych dokumentów potwierdzających poniesione przez niego koszty. Nie konsultował planowanych wydatków i nie zwrócił się do spółki Srebrna o zwrot kosztów. Nie przedstawił żadnego rozliczenia i dowodów potwierdzających faktycznie poniesienie takich kosztów. Nie przedstawił też pisemnych umów umożliwiałyby weryfikację faktur. Śledczy twierdzą, że przedstawiciele Spółki Srebrna nie unikali z nim kontaktu.

Zdaniem prokuratury, powstały spór między stronami jest sporem o charakterze wyłącznie cywilnoprawnym i może być rozstrzygany tylko na drodze postępowania cywilnego. Ustalenia te obligowały prokuratora do wydania decyzji o odmowie wszczęcia śledztwa w przedmiotowej sprawie - dodał prok. Łapczyński.

Pełnomocnicy Birgfellnera zaskarżą do sądu postanowienie prokuratury

Postanowienie prokuratury o odmowie wszczęcia śledztwa z zawiadomienia austriackiego biznesmena Geralda Birgfellnera jest niesłuszne i zostanie zaskarżone do sądu - zapowiedzieli pełnomocnicy Austriaka, mec. Jacek Dubois i mec. Roman Giertych.

W ocenie pełnomocników Birgfellnera - zamieszczonej na profilu Giertycha na Facebooku - decyzja prokuratury jest "niesłuszna i zostanie zaskarżona do sądu". Prawnicy przypomnieli, że prokuratura odmówiła wszczęcia śledztwa po prawie dziewięciu miesiącach od złożenia zawiadomienia. Zwrócili też uwagę, że zgodnie z Kodeksem postepowań karnego, postanowienie w sprawie wszczęcia śledztwa lub odmowy wszczęcia należy wydać w terminie 30 dni od dnia złożenia zawiadomienia.

"Gazeta Wyborcza" opublikowała zapisy rozmowy dotyczącej planów budowy dwóch wieżowców przez spółkę Srebrna

Chodzi o postępowanie sprawdzające, które od lutego prowadziła warszawska prokuratura okręgowa w związku z zawiadomieniem o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego, które pod koniec stycznia złożył w prokuraturze jeden z pełnomocników Birgfellnera. Austriak był już siedmiokrotnie przesłuchiwany w tej sprawie, w tym raz w Austrii. 

Pod koniec stycznia "Gazeta Wyborcza" opublikowała zapisy i nagrania rozmowy z lipca 2018 r. - m.in. prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego z Birgfellnerem - dotyczącej planów budowy w Warszawie dwóch wieżowców przez powiązaną ze środowiskiem PiS spółkę Srebrna. Złożone pod koniec stycznia w prokuraturze zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez prezesa PiS, dotyczy braku zapłaty za złożone austriackiemu biznesmenowi zlecenie, związane z przygotowaniami do tej budowy.

W połowie lutego "GW" podała, że Birgfellner zeznał w prokuraturze, że Jarosław Kaczyński nakłonił go do wręczenia 50 tys. zł księdzu z rady fundacji, która jest właścicielem spółki Srebrna; chodziło o budowę drapaczy chmur w Warszawie.

Według "GW" budowa 190-metrowego wieżowca w centrum Warszawy miała być sfinansowana z kredytu udzielonego przez bank Pekao SA w wysokości do 300 mln euro (1,3 mld zł). W biurowcu miałyby się mieścić m.in. apartamenty, hotel i siedziba fundacji Instytutu im. Lecha Kaczyńskiego. "GW" napisała również, że Kaczyński 20 razy spotykał się w centrali partii z austriackim biznesmenem, który miał w imieniu spółki Srebrna zbudować biurowiec; w jednej z rozmów brał udział prezes Pekao SA Michał Krupiński.