Kobiety, dzieci. Na ich twarzach zmęczenie i strach. Już 377,4 tys. uchodźców z Ukrainy przyjechało do Polski. W naszych kraju od razu dostają pomoc, ciepły posiłek, koce i miejsce na odpoczynek. Specjalni wysłannicy RMF FM na Ukrainę Maciej Sztykiel i Krzysztof Zasada relacjonują, jak wygląda odprawa po ukraińskiej stronie granicy.

Najważniejsze wydarzenia na Ukrainie. Relacja na żywo 1 marca

Cały czas ogromne korki, w których stoją uchodźcy, utrzymują się po ukraińskiej stronie przed przejściami granicznymi z Polską.

Wiele matek z dziećmi jest w podróży już od kilku dni - relacjonuje Maciej Sztykiel, specjalny wysłannik RMF FM na Ukrainę, który przekraczał granicę w Hrebennem. Na naszej antenie relacjonował, że pod strefę graniczną wjazd mają tylko ci, którzy chcą przekroczyć granice. Wielu chętnych nie ma, są tam rozstawione namioty, w których na podróżujących z Ukrainy czeka natomiast posiłek czy koce. Na własne oczy widział, że wielu Ukraińców ucieka przed wojną, mając ze sobą jedynie plecak.

Dziennikarz RMF FM informuje, że odprawa w stronę ukraińską odbywa się sprawnie, ale kolejka do Polski ma ok. 20 kilometrów. Zarówno w strefie granicznej, jak i już po ukraińskiej stronie wszędzie widać kobiety, również starsze, dużo dzieci, pojedynczych mężczyzn. Ich twarze pokazują trud podróży.

Po stronie ukraińskiej samozwańczy organizatorzy w odblaskowych kamizelkach kierują ruchem, by opanować chaos. Korek samochodów, sunących w stronę Polski, został podzielony na kilka części i uporządkowany. Ludzie, którzy wjechali do Polski, mówili naszemu reporterowi, że na przejściu w Hrebennem stali 35 godzin.

Nawet cztery dni w kolejce

Najmniejsze kolejki są na przejściu Dołhobyczów - Uhrynów. Tam według najnowszych danych na przekroczenie granicy czeka 800 samochodów, podobnie sytuacja wygląda na przejściu Budomierz - Hruszów. Największa kolejka jest na dużym przejściu granicznym Medyka-Szeginie, ponad 3 tysiące aut i 300 pieszych, natomiast w Hrebenne - Rawa Ruska - blisko 2 tysiące pojazdów.

Podróż trwa bardzo długo. Nasz dziennikarz Maciej Sztykiel rozmawiał z panią Julią i jej mężem. Rodzina z dwójką dzieci czeka na przejazd przez granicę. Już cztery dni. Z tego 3 i pół stoimy w kolejce do granicy - mówi mężczyzna. Ale to wyjątkowo przyjemnie, gdy tak siedzisz w samochodzie i ktoś stuka w okno. Myślisz, że ktoś chce czegoś od ciebie, otwierasz okno, słyszysz - może jabłuszko, może kanapkę, może mleczka - dodała kobieta.

Punkty kontrolne

W drodze do Lwowa wysłannik RMF FM co chwilę napotykał blokposty, czyli punkty kontrolne, gdzie okoliczni mieszkańcy zatrzymują auta, kontrolują szukając dywersantów.

Z kolei na przejściu granicznym Smolnica-Krościenko, koło Ustrzyk Dolnych na Podkarpaciu, był Krzysztof Zasada. Jak donosił na antenie RMF FM, najszybciej mogą się wydostać z Ukrainy osoby piesze. 

Około 20 kilometrów od przejścia, w miejscowości Chyrów, zorganizowano specjalny punt przesiadkowy. Ludzi, którzy tam się dostają, zabierają autobusy kursujące wahadłowo. Pasażerowie są potem wysadzani w pobliżu szlabanów, gdzie przechodzą kontrolę. Pierwszeństwo w wejściu do autobusów mają matki z dziećmi, pojazdy odjeżdżają w miarę zapełniania się miejsc. 

Dziennikarz RMF FM rozmawiał z mieszkańcem Lwowa, który wywiózł do Chyrowa swoją córkę i wnuczki. Jak relacjonował, dostały się do Polski po nieco więcej niż dwóch godzinach od momentu wejścia do autokaru. Jeśli natomiast chodzi o samochody osobowe, kolejka pojazdów przed przejściem liczy kilka kilometrów.

Straż graniczna poinformowała, że od 24 lutego do Polski wjechało z Ukrainy już prawie 327 tys. osób.

"Kiedy mężczyzna musiał zostać przy szlabanie, płakali oboje"

Specjalny wysłannik RMF FM na Ukrainę Mateusz Chłystun dotarł na ukraińsko-węgierskie przejecie graniczne. Jak relacjonował nasz dziennikarz, mimo 15 godzin oczekiwania to i tak jedno z najmniej obleganych w tej chwili przejść granicznych na Ukrainie. Kolejka przesuwa się tu bardzo powoli. Wszyscy czekali w niej całą noc. Warunki są trudne, nie ma toalet, nie ma gdzie przewinąć dzieci, które jadą w tych samochodach. Mieszkańcy ukraińskiej wsi Kosyno, zapukali w nocy w szybę auta, którym jedzie nasz dziennikarz i zaproponowali mu herbatę, kanapki.

W autach jadą głównie kobiety i dzieci. Mężczyźni w wieku poborowym nie mogą teraz opuszczać Ukrainy. "W pamięci do końca życia pozostanie mi scena, którą widziałem dzisiaj rano. Młode małżeństwo żegnało się przy szlabanie. Kobieta miała na rękach niemowlę, zupełnie nieświadome zawieruchy, przed którym chcą je uchronić rodzice. Kiedy mężczyzna musiał zostać przy szlabanie, płakali oboje" - opisywał Mateusz Chłystun. 

To jedna z setek tysięcy takich sytuacji, które mają miejsce w ostatnich dniach na Ukrainie. Według danych ONZ swój kraj w obawie przed wojną opuściło już prawie pół miliona Ukraińców.