Politycy w Kijowie tracą zimną krew - to w związku z coraz bardziej prawdopodobną przerwę w dostawach broni ze Stanów Zjednoczonych. Wołodymyr Zełenski ostrzegł w czwartek, że zamrożenie konfliktu w Ukrainie da Rosji czas na przegrupowanie i odbudowę potencjału wojskowego, a to może prowadzić do rozlania się wojny na kraje bałtyckie. Czy ukraiński prezydent próbuje w ten sposób, w krytycznym dla swojego kraju momencie, wpłynąć na decyzje rządów Zachodu? Czy może przedstawia najbardziej realny scenariusz wydarzeń, które mogą czekać Europę już w 2028 roku?

Wołodymyr Zełenski uczestniczy w spotkaniu Europejskiej Wspólnoty Politycznej w Grenadzie w Hiszpanii. W rozmowach biorą udział przywódcy 47 państw z całego kontynentu. Szczyt odbywa się w czasie, w którym jedność świata w sprawie dostaw broni dla Ukrainy staje pod dużym znakiem zapytania. Nie dość, że poparcie społeczne dla pomocy Kijowowi wyraźnie w Europie spada, to Stany Zjednoczone - główny partner i dostawca sprzętu wojskowego dla kraju walczącego z rosyjską inwazją - borykają się z potężnymi problemami wewnętrznymi. Podpisana 30 września przez Joe Bidena ustawa wprowadzająca tymczasowe finansowanie rządowej administracji  nie przewiduje uruchomienia zamrożonych środków na kolejne transze sprzętu dla Ukrainy. I nadal nie wiadomo, kiedy pomoc zostanie wznowiona.

Zełenski: W 2028 roku Rosja może zaatakować inne kraje

Ukraińscy politycy wielokrotnie przekonywali, że trwający konflikt nie dotyczy tylko pól wokół Bachmutu, Doniecka i Melitopola, ale jest rozgrywką o znaczeniu globalnym: Rosja, której nie uda powstrzymać się w Ukrainie, ruszy dalej.

Ta retoryka okazała się skuteczna przez ponad półtora roku trwania wojny. Dziś wraca do niej w Hiszpanii Wołodymyr Zełenski, tłumacząc, że planiści na Kremlu rozważają różne scenariusze, a jednym z nich jest rozszerzenie konfliktu na inne kraje.

"Jeśli nastąpi jakakolwiek przerwa w tej agresji na Ukrainę, jakiekolwiek zamrożenie sytuacji, wówczas nastąpi nowy krytyczny moment - rok 2028. Do 2028 roku Kreml będzie w stanie odbudować zniszczony przez nas potencjał militarny, a Rosja będzie miała wystarczającą siłę, aby zaatakować kraje będące celem rosyjskiej ekspansji. Oprócz Ukrainy są to właśnie kraje bałtyckie i właśnie te kraje, na terytorium których obecne są rosyjskie kontyngenty. To jasne informacje pochodzące z naszego wywiadu i sygnalizujemy je Państwu" - przekazał w Hiszpanii prezydent Ukrainy.

Zełenski zasugerował, że Moskwa będzie szukać teraz możliwości zamrożenia konfliktu. Władimir Putin i jego poplecznicy wyciągnęli wnioski z dotychczasowych niepowodzeń i przygotowują się do zadania kolejnego ciosu. Wcześniej jednak muszą rozbić europejską i światową jedność - przestrzegł prezydent, który wyraził równocześnie przekonanie, że USA podtrzymają swoją pomoc wojskową. Zełenskiemu zależy natomiast na tym, by podobną determinację zobaczyć w Europie.

"Teraz jest ważne, żeby w Europie nie chować żagli przed wiatrem, próbując przeczekać burzę, lecz być razem (z USA) w tych niespokojnych czasach" - mówił w czwartek Wołdymyr Zełenski.

Chaos w Waszyngtonie i panika w Kijowie

W Waszyngtonie po 30 września, gdy Joe Biden podpisał ustawę o tymczasowym finansowaniu wydatków na administrację rządową, zapanował chaos. Kilka dni po tym, gdy prawodawcy z Kongresu wstrzymali amerykańskie plany wysłania miliardów dolarów pomocy militarnej Ukrainie, spiker Izby Reprezentantów Kevin Mccarthy został usunięty przez partyjnych kolegów ze swojego stanowiska.

Jako jeden z powodów takiej decyzji wymieniono pomoc dla Ukrainy. Joe Biden zapewniał sojuszników z NATO i UE, że ma nieoficjalne porozumienie z Mccarthym, które gwarantuje stworzenie dodatkowych narzędzi do przekazania finansowania Kijowowi.

Na wieści ze stolicy USA, politycy w Kijowie zamarli. Urzędnicy ukraińscy wprost przyznają, że nie wiedzą czego się spodziewać. Wiarygodność ich największego sojusznika właśnie została zachwiana.

"Jesteśmy przerażeni. Dla nas to katastrofa" - powiedziała cytowana przez Politico Iwanna Kłympusz-Cyncadze, ukraińska posłanka, która przewodniczy komisji ds. integracji kraju z Unią Europejską.

Ukraińscy urzędnicy w oficjalnych wypowiedziach starają się pozostawać dyplomatyczni. Nieoficjalnie przyznają jednak, że z ogromnym niepokojem obserwują rozwój sytuacji w Waszyngtonie:

"Nie ma dobrych wieści. Obiektywnie patrząc na sytuację, staliśmy się po prostu zakładnikami ich wewnętrznych sporów politycznych" - przyznaje dla Politico poseł Jarosław Żelaznjak.

Inni politycy ukraińscy dodają, że jedyne co Kijów może teraz zrobić, to wzmacniać przekaz o konieczności zachowania jedności w Europie.

W budżecie Departamentu Obrony wciąż pozostaje 1,6 mld dolarów wyłącznie na samą broń wysyłaną Ukraińcom. W specjalnym prezydenckim funduszu pozostało 5,4 mld dolarów wyłącznie na zaspokojenie militarnych potrzeb Kijowa.

Zełenski powtórzył przestrogę Białego Domu?

We wtorek odbyło się zdalne spotkanie Joe Bidena z głównymi sojusznikami z NATO, Unii Europejskiej i przedstawicielami krajów G7. W oficjalnym komunikatach po zakończeniu rozmów przewijały się słowa amerykańskiego prezydenta o niesłabnącym poparciu dla Ukrainy i o tym, że pieniądze na broń uda się zorganizować.

Między słowami wybrzmiewało jednak coś zupełnie innego: obawa. Słowa Bidena przypomniał kilka godzin po spotkaniu światowych przywódców rzecznik Rady Bezpieczeństwa Narodowego USA John Kirby.

Ten ostatni zaznaczył, że dyskusja na najwyższym szczeblu dotyczyła skoordynowanej z europejskimi partnerami pomocy dla Ukrainy i podkreślił: "Prezydent Biden dał jasno do zrozumienia, że w żadnych okolicznościach nie możemy pozwolić, aby amerykańskie wsparcie dla Ukrainy zostało przerwane". Stanowiło to jasną sugestię, że jeśli USA nie będzie w stanie czasowo zapewnić finansowania broni dla Kijowa, odpowiedzialność spocznie na Londynie, Berlinie, Paryżu i pozostałych stolicach Europy.

Kirby dodał, że jeśli Kongres nie poprze udzielenia wsparcia finansowego Ukrainie, Stany Zjednoczone będą mogły kontynuować pomoc "jeszcze przez kilka miesięcy". Swój wywód podsumował wypowiedzeniem bardzo czytelnej groźby: brak uzbrojenia dla Kijowa doprowadzi do krytycznych zmian na froncie, a zamrożenie konfliktu w Ukrainie spowoduje, że wkrótce doczekamy się wojny, w której będą musieli zaangażować się amerykańscy żołnierze.