Rzecznik Sił Powietrznych Ukrainy płk Jurij Ihnat poinformował, że zaatakowana wczoraj baza lotnicza na okupowanym przez Rosję Krymie służyła samolotom bombardującym cele w Ukrainie.

Stamtąd startują wyposażone w rakiety samoloty. Obecnie, gdzieś od trzech miesięcy, nie wlatują one w strefę działalności naszej obrony przeciwlotniczej. Niemniej jednak startują i dokonują ataków z użyciem niebezpiecznych rakiet - powiedział, występując w codziennym "maratonie wojennym" ukraińskich telewizji.

Ihnat wyraził nadzieję, że atak na bazę lotniczą w Nowofedoriwce, która znajduje się na zachodnim wybrzeżu Krymu, częściowo unieruchomi samoloty Rosjan.

Okupanci rozmieścili tam głównie myśliwce Su-30 oraz bombowce Su-24. Był tam także widziany samolot transportowy Ił-76. Możliwe, że były i helikoptery. Mamy nadzieję, że zostały zniszczone. Uszkodzenie takiego lotniska jest istotne, a jeśli przy tym zniszczonych zostało jeszcze z dziesięć samolotów, to jest to bardzo dobra wiadomość - oświadczył wojskowy.

Dowództwo Sił Powietrznych Ukrainy poinformowało dziś, że rosyjskie wojska w ciągu minionej doby straciły dziewięć samolotów.

Ihnat wyjaśnił, że baza lotnicza "Saki" w Nowofedoriwce używana była przez Rosjan m.in. do ćwiczenia lądowań na pokładzie lotniskowca. Poinformował także, że na Krymie istnieje pięć lotnisk, które służą do ataków na Ukrainę. Rosyjskie samoloty wojskowe startują również z lotnisk na Białorusi.

Seria eksplozji na Krymie

We wtorek na lotnisku w Nowofedoriwce doszło do serii wybuchów. Płonęły tam magazyny z amunicją i pas startowy. W mediach społecznościowych rozpowszechniane są zdjęcia zniszczonych samolotów wojskowych.

Amerykański dziennik "New York Times" poinformował, z powołaniem na anonimowe źródło w ukraińskim wojsku, że za wybuchami stoją siły zbrojne Ukrainy, które do przeprowadzenia tej operacji użyły wyłącznie pocisków rodzimej produkcji. Doniesienia te nie zostały oficjalnie potwierdzone ani przez Kijów, ani Moskwę.