​Człowiekiem prowadzącym w imieniu Rosji pokojowe negocjacje z Ukrainą jest Władimir Miedinski, 52-letni doktor nauk historycznych, który przez osiem lat był ministrem kultury Federacji Rosyjskiej. Jak mówił w Porannej rozmowie w RMF FM dyrektor Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych Sławomir Dębski, Miedinski jest niezwykle sprawnym propagandystą, który uważa, że silne państwo należy budować na mitach historycznych.

Niemal od początku wojny toczą się negocjacje rosyjsko-ukraińskie w sprawie zakończenia inwazji. Przedstawicielem strony ukraińskiej jest Dawid Arachmia, deputowany Sługi Ludu, czyli partii prezydenta Wołodymyra Zełenskiego. Rosję reprezentuje natomiast Władimir Miedinski.

Kim jest Miedinski? To 52-letni historyk, choć jego prace naukowe są podważane. Przykładowo na liście jego publikacji jest pięć monografii, ale kiedy "Nowaja Gazieta" i Meduza postanowiły je przeczytać, to okazało się, że nikt o tekstach nic nie wie i nie ma do nich dostępu. 

Wskazuje się także, że Miedinski został najpierw doktorem nauk politycznych i nikt nie kojarzył go jako studenta historii. Pierwsze prace w tym temacie zaczął publikować zaledwie dwa lata przed uzyskaniem tytułu doktora nauk historycznych.

Miedinski napisał kilka książek popularnonaukowych, w których np. rozprawiał się z "mitami" o Rosji. Jest także autorem powieści historycznej "Ściana" (wydanej w Polsce jako "Mury Smoleńska" - red.), której akcja toczy się w czasach wielkiej smuty i wojny polsko-rosyjskiej. Książka była krytykowana za czarno-białe postacie, patriotyczny patos i mało celne próby odnoszenia się do obecnej sytuacji politycznej Rosji (zarzucano mu, że niektóre postacie wręcz mówią słowami z przemówień Władimira Putina - red.). Mimo to powieść stała się bestsellerem, została zekranizowana i wystawiona na deskach kilku teatrów.

Poza historią, Miedinski zajmuje się oczywiście polityką. W 2003 roku został deputowanym do Dumy Państwowej, a w 2012 roku - ministrem kultury. "Forbes" określa go jako "człowieka z klanu ideologicznego" Władimira Putina.

On stwierdził, że my nie potrzebujemy takich ministrów kultury, którzy się tylko fotografują z działaczami kultury i ich wspierają. Nie, on uznał, że ponieważ państwo daje duże pieniądze, to ma oczekiwania od kultury - mówił w rozmowie z RMF FM Sławomir Dębski, dyrektor PISM. To jest człowiek, który uważa, że skoro państwo płaci, to artyści i kultura muszą upowszechniać ideologię państwową - podkreśla.

Mity, nie prawda

W 2016 roku Rosjanie nakręcili film "Żołnierze Panfiłowa" o legendzie 28 żołnierzy sowieckich, którzy mieli zatrzymać niemieckie czołgi jadące na Moskwę. 

Historycy twierdzili, że to mit, żadnych panfiłowców nie było. To oburzyło ministra kultury, że jak to nie było, ale my potrzebujemy mitów! Macie zrobić film - mówił Dębski. 

Mówił, że nie potrzebujemy prawdy historycznej, my potrzebujemy mitów historycznych, ponieważ na tych mitach buduje się silne państwo - relacjonował gość RMF FM. Miedinski nazwał także panfiłowców "świętymi" i powiedział, że ci którzy kwestionują ich wyczyny, "spłoną w piekle".

Miedinski wielokrotnie podejmował działania uderzające w "postawy antypaństwowe" twórców. Zablokował m.in. festiwal filmów dokumentalnych Artdocfest, ponieważ jego organizator skrytykował aneksję Krymu przez Rosję. W 2014 roku podczas spotkania w księgarni z czytelnikami Miedinski powiedział, że nie będzie wspierał filmów "nakręconych zgodnie z zasadą ‘raszka-gównaszka’", czyli ukazujących Rosję w negatywnym świetle. Ministerstwo kultury potem tłumaczyło, że Miedinski wypowiadał się jako pisarz i historyk, a nie jako szef resortu.

Etniczny Ukrainiec

Dębski zauważa, że Miedinski choć blisko związany z Putinem i Rosją, to etnicznie jest Ukraińcem. To jest człowiek, który wychowywał się na Ukrainie, który nawet o sobie kiedyś mówił, że był Ukraińcem - mówi. 

Miałem z nim taką rozmowę, że pytałem go o tamte rodzinne związki. Odpowiedział tak: byłem Ukraińcem, ale Rosja jest większa - mówił dyrektor PISM.

To człowiek, który wybrał rosyjski imperializm, wybrał ideę Wielkiej Rusi. Ze strony ukraińskiej takiego człowieka może spotkać chyba wyłącznie pogarda - mówi Dębski. 

Jeszcze ze sto lat temu powiedziałbym, że taka zmiana tożsamości byłaby możliwa. Natomiast w momencie, kiedy Rosja zaatakowała Ukrainę, kiedy prezydent Putin mówi, że nie ma Ukraińców albo ma ich nie być, nie ma być państwa, czyli Ukraińcy nie mają prawa do własnego kraju, wówczas takie indywiduum jak Miedinski jest niewątpliwie podejrzane - twierdzi Dębski. 

Opracowanie: