Do Lwowa przyjechało ponad 40 tys. Ukraińców, chociaż nieoficjalnie mówi się, że kilkukrotnie więcej. Tam jeszcze wojna nie dotarła - ludzie uciekają na zachód Ukrainy z każdego regionu kraju.

Dziś na dworcu we Lwowie był nasz specjalny wysłannik Maciej Sztykiel. Jak mówi - widok był dramatyczny. Kilkanaście tysięcy tłoczących się osób, każdy chce dotrzeć na pociąg, który nie wiadomo kiedy przyjedzie.

O miejscu w pociągu decyduje nie bilet, a kolejka przed wejściem do dworca, w której stoi się po kilkanaście godzin. Opuścisz ją - tracisz miejsce. Ścisk, gwar, ludzie z różnych stron kraju i świata - na halę dworcową niemal nie da się wejść.

Wolontariusze rozstawiają kolejne namioty, pomagają jedzeniem i piciem. "Przemyśl i inne polskie miasta powinny gotować się na kolejną falę uchodźców" - informuje Maciej Sztykiel.

Wracając z dworca, spotkał autobus na polskich rejestracjach. Okazało się, że pan Andrzej Kudlicki, który od blisko 30 lat ma biuro turystyczne, Ukrainę zna jak własną kieszeń, teraz niemal codziennie wykonuje kursy do Lwowa.

Nie robimy pustych przewozów, zabieramy zbiórkę organizowaną poprzez Fundację Aktywne Roztocze, a z powrotem ludzi, żeby nie robić pustych przebiegów. Proszę sobie wyobrazić, że tutaj też mamy bardzo dużo znajomych, przyjaciół i oni poprzez swoje kanały przesyłają listę zapotrzebowania i to dojeżdża do nas. Wczoraj całe popołudnie, cały dzień samochód jechał ze Świnoujścia - 80 śpiworów dla żołnierzy, które już tutaj odebrał kolega z Kijowa i będą przekazane do Donbasu, prosto na front - mówi.

I takich historii, pomagających ludzi jest wiele, ale jeszcze więcej jest tu osób w potrzebie.

Pan Andrzej dziś na liście miał 47 osób, ale ostatnio wziął na pokład niemal setkę. Straż graniczna machnęła ręką. "Jedźcie".

Dziś do autobusu wsiadała rodzina pana Andrija - żona i kilkuletnia córka. To chyba najtrudniejszy widok we Lwowie. Żegnające się rodziny, wtulające się w siebie, płaczące.

Ja nie jadę, nie mam prawa wyjechać za granicę. Będę bronił kraju. Czuję rozpacz, to bardzo trudne. Moim największym problemem było bezpieczeństwo mojej rodziny - mówi pan Andrij.

Straż graniczna poinformowała dziś, że do Polski przybyło ponad 700 tys. uchodźców z Ukrainy.

We Lwowie przybywa schronów

Lwowianie przygotowują się także jak mogą na ewentualną obronę miasta. W mieście przybywa schronów.

Są organizowane w podziemiach kościołów, cerkwi. Maciej Sztykiel był dziś też w jednym z parków w centrum miasta, gdzie od wczoraj mieszkańcy i żołnierze odkopują schrony przeciwlotnicze z poprzedniej epoki - ceglane, głęboko ukryte w ziemi.

Według miejscowych, to schron z pierwszej wojny światowej. Budowali go Austriacy. Teraz możemy go wykorzystać - zmieści się w nim do 100 osób. Tam, trochę dalej, w parku, jest jeszcze jeden taki schron - opowiada jeden z żołnierzy. Gdy tylko uda się uruchomić i odpowiednio zabezpieczyć pierwszy, żołnierze odkopią i drugi schron.

W mieście jest ich więcej.