​Od początku inwazji na Ukrainę rosyjscy żołnierze wysłali z przygranicznych miejscowości 58 ton paczek z kradzionym sprzętem - informuje portal Mediazona, której dziennikarze monitorowali pod tym kątem 13 rosyjskich, krymskich i białoruskich miast.

Dziennikarze przeanalizowali bazę danych rosyjskiej firmy kurierskiej SDEK od 21 lutego. Zauważono nienaturalne wzrosty przesyłek od początku wojny w 13 miastach przy granicy z Ukrainą. Chodzi miejscowości leżące na okupowanym Krymie, w Rosji oraz w Białorusi.

Jak wskazuje Mediazona, paczki były wysyłane np. do Jurgi w obwodzie kemerowskim, Czebarkulu w obwodzie czelabińskim i Kyzyłu w autonomicznej Republice Tuwy. Według dziennikarzy w tych miastach co dzień stacjonują brygady, które zostały wysłane na front w Ukrainie.

Autorzy artykułu wskazują, że paczki wysyłane z przygranicznych miast były średnio ośmiokrotnie cięższe, niż np. te z Moskwy. Nie powinno to dziwić - wielokrotnie informowano, że Rosjanie kradną Ukraińcom np. sprzęt AGD.  

Mediazona zwraca także uwagę na to, że 29 kwietnia jeden z żołnierzy wysłał paczką drona wojskowego Orlan. Bezzałogowiec jest wykorzystywany przez wojsko rosyjskie, co by wskazywało, że żołnierze "okradają nie tylko Ukraińców, ale także własną armię" - napisali dziennikarze. Według Pentagonu cena takiego drona może wahać się od 87 tys. do 120 tys. dolarów.

Dane wskazują, że liczba przesyłek wzrosła po tym, jak rosyjska armia zaczęła wycofywać się z obwodu kijowskiego.

O grabieżach, których dokonują Rosjanie, media informowały dość regularnie. Żołnierze byli rejestrowani na filmach np. z białoruskiego Mozyrza. Kurierom mieli mówić, że wysyłka z Białorusi jest tańsza.

W związku z nagłośnieniem sytuacji w kwietniu SDEK poinformował, że nie będzie przyjmować przesyłek, jeśli nadawca nie pokaże paragonu potwierdzającego zakup wysyłanego towaru. Z danych, do których dotarła Mediazona, wynika, że po tej decyzji Rosjanie wciąż wysyłali paczki z kradzionym sprzętem.