Doradca lojalnego wobec władz w Kijowie mera Mariupola Petro Andriuszczenko poinformował, że w jednym z domów w tym okupowanym mieście natrafiono na zwłoki ponad 100 osób zabitych w wyniku rosyjskich ataków lotniczych. Ciała te wciąż są pod gruzami.

Nowe smutne znaleziska. Podczas oględzin budynków w dzielnicy Lewobrzeżnej, w domu, gdzie spadła bomba lotnicza, na skrzyżowaniu ul. Zwycięstwa i ul. Meotydy znaleziono ponad 100 ciał osób zabitych w bombardowaniu. Ciała te wciąż są pod gruzami - napisał Andriuszczenko na Telegramie.

Według jego komunikatu Rosjanie "nie planują wydobycia i pochowania" zabitych.

Andriuszczenko dodał, że "trwa ekshumacja, a priorytetem są podwórka szkół i przedszkoli". W tych miejscach "po ekshumacji doły są zabezpieczane przed zapachem", a na ulicach i podwórzach po ekshumacji takich prac nie ma - wyjaśnił doradca mera.

Leżący w granicach obwodu donieckiego Mariupol był celem licznych ataków prorosyjskich separatystów od 2014 roku. Żołnierze Federacji Rosyjskiej zaatakowali go 24 lutego, po rozpoczęciu inwazji na Ukrainę. Miasto zostało oblężone i było regularnie bombardowane. Władze wielokrotnie mówiły, że ma tu miejsce katastrofa humanitarna, brakowało bowiem żywności, wody i prądu. Większość budynków mieszkalnych została zniszczona lub uszkodzona. Problemy były także z ewakuacją cywilów.

Rosjanie zdobyli Mariupol w drugiej połowie maja, gdy ostatni żołnierze broniący zakładów Azowstal poddali się. Wojskowi zostali przewiezieni do kolonii karnej na terenach kontrolowanych przez separatystów, część trafiła natomiast do Rosji. Dowódców obrońców przetransportowano do Moskwy.

Według Kijowa, w wyniku rosyjskich ataków w Mariupolu zginęło nawet 20 tysięcy osób.