Most na rzece w Irpieniu stał się jednym z najmocniejszych symboli wojny na Ukrainie. Świat obiegły zdjęcia, na których widać przerażonych ludzi szukających pod zniszczoną konstrukcją schronienia przed kolejnymi nalotami rosyjskich wojsk, a następnie uciekających po prowizorycznych kładkach.

Rosyjskie oddziały przygotowują się do szturmu na Kijów, a mieszkańcy położonego 25 km dalej Irpienia uciekają przed spadającymi na miasto pociskami.

Od kilku dni Irpień, a także leżące po sąsiedzku Bucza i Hostomel były terenem ciężkich walk. Ukrywający się w piwnicach mieszkańcy są pozbawieni wody, prądu i żywności. Walki trwają tam nieustannie.

Irpień z 60 tysiącami mieszkańców znalazł się na pierwszej linii frontu. W wyniku walk zginęło tam wielu cywilów, w tym dzieci.

Według najnowszych doniesień, 30 proc. miasta zostało opanowane przez Rosjan, walki trwają, a ludzie uciekają z miasta, by chronić życie swoje i swoich najbliższych. Droga ucieczki wiedzie przez rzekę, a most jest w strzępach - został wysadzony przez samych Ukraińców, by utrudnić rosyjskim oddziałom wejście do miasta.

I to właśnie zdjęcia mieszkańców przedostających się przez rzekę po resztkach wysadzonego mostu obiegły cały świat.

Na innych widać tłum ludzi ściśniętych pod zawalonym mostem, chroniących się przed spadającymi z nieba rosyjskimi pociskami, a następnie przekraczających rzekę po prowizorycznych kładkach. 

Matki trzymające w ramionach dzieci balansują nad wodą. Starsze kobiety i mężczyźni trzymający się za ręce, by nie spaść i pomagający im żołnierze. Ludzie przenoszący na rękach swoje ukochane zwierzęta.

"Ogarnia cię chaos i panika. Słyszysz dźwięk kółek od walizki, a myślisz, że to samolot. Wszędzie słyszysz myśliwce. (...) Staliśmy pod tym mostem i rozumieliśmy, że wystarczy jeden przelot samolotu..." - opowiadała Maria Rohucka, której udało się uciec z Irpienia.

Ewakuacja cywilów z Irpienia trwa. Dotąd uratowano już prawie 3 tys. osób.