Pod koniec maja lub na początku w czerwca prawdopodobnie rozpocznie się potężna ofensywa rosyjska na Charków - ostrzega doradca Wołodymyra Zełenskiego Andrij Jermak. Szef sztabu prezydenta Ukrainy przypomina republikanom, że są spadkobiercami polityki Ronalda Reagana, który jednoznacznie sprzeciwił się "imperium zła". "Potrzebujemy dodatkowych systemów obrony powietrznej, ponieważ bez nich obrona naszych miast będzie niewykonalna" - zaapelował Jermak w Politico.

"Wiemy, że Putin przygotowuje nową falę mobilizacji i sądzimy, że nowe operacje ofensywne mogą rozpocząć się pod koniec maja lub na początku czerwca. Musimy być gotowi" - zakomunikował Jermak, podkreślając, że problemem Ukrainy jest czas. "To krytyczny moment" - powiedział doradca Zełenskiego.

Rosjanie uderzą na Charków

O tym, że Władimir Putin przeprowadzi po wyborach prezydenckich dodatkową mobilizację, mówiło się od miesięcy. Dwa dni temu ukraiński prezydent przekazał, że Rosja zmobilizuje do lata około 300 tys. nowych żołnierzy. W mediach pojawiły się informacje, że lato będzie dla Ukrainy okresem krytycznym. Mówił o tym Emmanuel Macron, twierdząc, że Rosjanie mogą zaatakować osłabionych Ukraińców z mocą, która przełamie linie frontu na głównych odcinkach. Prezydent Francji stwierdził nawet, że jeżeli wsparcie dla naszych wschodnich sąsiadów nie nadejdzie odpowiednio szybko, siły Putina wkrótce staną pod Odessą, a nawet Kijowem.

W podobnym tonie wypowiadają się anonimowi oficerowie wysokiego szczebla, z którymi rozmawiał serwis Politico. Ci przyznają, że Siły Zbrojne Ukrainy nie są gotowe na nawałnicę, która ma nadejść ze wschodu i złamanie przez Rosjan ukraińskich linii wydaje się nieuchronne. Problemem jest brak uzupełniania strat ukraińskiego personelu i niedostatek broni.

Andrij Jermak twierdzi, że najbardziej prawdopodobnym kierunkiem ataku rosyjskiego jest Charków. Drugie co do wielkości miasto Ukrainy stało się ostatnio obiektem zaciekłych ataków rosyjskich sił powietrznych, które zniszczyły elektrownie. W Charkowie regularnie brakuje prądu, a niemal codziennie na budynki mieszkalne spadają tam drony kamikaze. Ataki okupanta prowadzone są z bezlitosną precyzją. Najpierw drony niszczą infrastrukturę, później spadają po raz kolejny, gdy w ruinach już pracują ekipy ratownicze.

Amunicja, więcej amunicji

Europa przyspiesza z organizacją wsparcia wojskowego dla Ukrainy. Pociski artyleryjskie z tzw. inicjatywy czeskiej już prawdopodobnie są dostarczane na front. Ale to wciąż za mało. Ukraińskie władze apelują o systemy obrony powietrznej. Tych Ukraina ma mało, a kilka tygodni temu pojawiły się informacje świadczące o tym, że Rosjanom udało się zniszczyć bezcenny system Patriot.

W tym kontekście, pomoc z USA może przesądzić o być albo nie być Ukrainy. Jermak w rozmowie z Politico, kieruje zawoalowany apel do republikanów blokujących głosowanie nad pakietem 60 mld dolarów na dozbrojenie Kijowa. "Nie wierzę, że ktokolwiek, kto reprezentuje partię Ronalda Reagana, porzuci Ukrainę. Reagan rozumiał Związek Sowiecki i Rosję i każdy, kto rozumie, będzie kontynuował wsparcie dla naszych żołnierzy, bo wie, że dyktatorzy nigdy nie zatrzymują się, a muszą być zatrzymani" - mówi doradca Zełenskiego. A przecież ci senatorowie, do których się zwraca od miesięcy, przygotowują grunt pod wygraną Donalda Trumpa w listopadowych wyborach prezydenckich, między innymi właśnie poprzez blokowanie pomocy dla Ukrainy.

Urzędnicy Białego Domu mają zakulisowo przekonywać spikera Izby Reprezentantów Mike'a Johnsona, by poddał pod głosowanie pakiet wsparcia. W ubiegłym tygodniu do Johnsona dzwonił sam Wołodymyr Zełenski, który miał szczegółowo opisać wzrost liczby ataków rakietowych i dronowych przeprowadzonych przez Rosjan w miarę wyczerpywania się ukraińskich zapasów amunicji.

Ukraina czeka na poważną dostawę z Zachodu. Wojska Putina czekać nie będą. Jermak stwierdza: "Po raz kolejny naszym problemem jest czas".