​Rosyjski dziennik "Kommiersant" ujawnia szczegóły zamachu na szefa samozwańczej szefa Donieckiej Republiki Ludowej Aleksandra Zacharczenki. Według dziennikarzy, przywódca separatystów zginął, kiedy w kawiarni eksplodował ładunek wybuchowy ukryty w oświetleniu. Władze DRL miały zatrzymać już pierwszych podejrzanych.

Do eksplozji doszło w piątek po południu w kawiarni "Separ" w Doniecku. To miejsce, w którym często spotykali się wysocy urzędnicy samozwańczej republiki. Tego dnia chcieli upamiętnić śmierć Iosifa Kobzona - piosenkarza, nazywanego "rosyjskim Sinatrą". Kobzon znał się osobiście z Zacharczenką i wspierał działania separatystów we wschodniej Ukrainie. W samozwańczej republice po śmierci muzyka ogłoszono trzydniową żałobę. 

W wyniku wybuchu w kawiarni zginęły dwie osoby, w tym Aleksandr Zacharczenko. Oprócz tego kilka osób zostało rannych, m.in. minister podatków DRL Aleksander Timofiejew. Według informatorów "Kommiersanta" bomba była ukryta w oświetleniu - lampie podłogowej lub żyrandolu.

Przedstawiciele samozwańczej republiki szukają sprawców wśród najbliższych sojuszników Zacharczenki, bowiem jedynie wąski krąg osób wiedział o jego poczynaniach, a zamachowiec musiał dokładnie znać plany szefa DRL.

Natychmiast po wybuchu w Doniecku wprowadzono stan wyjątkowy, na ulicach pojawiło się wojsko i pojazdy opancerzone. Przedstawiciele organów ścigania poinformowali, że niecały kilometr od kawiarni zatrzymano kilku podejrzanych, którzy mieli być "ukraińskimi dywersantami".

O zamach na Zacharczenkę separatyści oskarżyli ukraińskie służby. Rebeliantom wtóruje Rosja. Władimir Putin ogłosił, że to "kolejny dowód, że ci, którzy wybrali drogę terroru, przemocy, zastraszania, nie chcą spokojnego, politycznego rozwiązania konfliktu, nie chcą przeprowadzić dialogu z ludźmi na południowym wschodzie". Rzeczniczka rosyjskiego MSZ Maria Zacharowa stwierdziła z kolei, że Kijów "wielokrotnie wykorzystywał podobne metody, by wyeliminować dysydentów".

Ukraińskie SBU z kolei twierdzi, że nie było zaangażowane w atak bombowy na separatystów. Mamy powody, by sądzić, że śmierć Zacharczenki może być wynikiem wewnętrznych konfliktów między separatystami - powiedział szef ukraińskich służb Ihor Guskow. Nie wyklucza jednak, że mogło to być także dzieło rosyjskich służb specjalnych, które z jakiegoś powodu postanowiły pozbyć się szefa Donieckiej Republiki Ludowej.

W przeszłości wielu prorosyjskich separatystów na Ukrainie ginęło w zamachach bombowych. Ofiarami ataków byli m.in. Arsenij "Motorola" Pawłow oraz Michaił "Giwi" Tołstych. Także w tych przypadkach Ukraina i Rosja wzajemnie oskarżały się o przeprowadzenie ataków.

Media zadają sobie teraz pytanie, czy śmierć Zacharczenki doprowadzi do zaostrzenia się relacji Ukrainy z separatystami. Rozmówca "Kommiersanta" zbliżony do rządu ukraińskiego stwierdził, że nie będzie żadnych konsekwencji. Zamiast jednego polityka prowadzonego z zagranicy wprowadzony zostanie inny. On zrobi to, co mu powiedzą. (Śmierć Zacharczenki) nie zwiększy szans na wypełnienie porozumień z Mińska i nie przyspieszy procesu osiągania pokoju - mówi źródła rosyjskiego dziennika.

(az)