Pięć czołgów straciła ukraińska armia w pożarze w brygadzie pancernej w Krzywym Rogu w obwodzie dniepropietrowskim na wschodzie kraju. Jak ocenił wiceminister obrony Leonid Polakow, w jednostce mogło dojść do dywersji lub sabotażu.

Według wstępnych ustaleń przyczyną pożaru, który wybuchł wczoraj po południu, było spięcie w radiostacji jednego z czołgów podczas sprawdzania łączności między maszynami. W jednym z pojazdów zaczęły palić się kable.

Obecnym na miejscu żołnierzom nie udało się ugasić ognia. Zapalił się także czołg, który stał obok. Następnie płomienie objęły kolejne trzy maszyny. Były to czołgi T-64 Bułat.

Mamy pewne podejrzenia, tym bardziej, że te czołgi były niedawno sprawdzane i były w normalnym stanie. Wydaje się, że mogła być to dywersja albo sabotaż - oświadczył wiceminister Polakow na konferencji prasowej w Kijowie.

W poniedziałek na Ukrainie ogłoszono częściową mobilizację w związku z działaniami Rosji, która najpierw zajęła Krym, a następnie zalegalizowała jego aneksję. Wojska ukraińskie, obawiając się rosyjskiej agresji na inne tereny kraju, koncentrują się obecnie przy północnych i wschodnich granicach Ukrainy. Pilnują także dróg, prowadzących do Autonomicznej Republiki Krymu, uważanej przez władze w Kijowie za nieodłączną część Ukrainy.

(MRod)