Biało-czerwone siatkarki rozegrają wieczorem pierwszy mecz mistrzostw Europy. W bułgarskim Płowdiwie zmierzymy się z Niemkami. Później czekają nas mecze z Czeszkami, Bułgarkami, Hiszpankami i Greczynkami. O potencjał i szanse naszej drużyny Patryk Serwański pytał byłego siatkarza, a dziś eksperta telewizyjnego - Damiana Dacewicza.

Patryk Serwański, RMF FM: Kilka czołowych drużyn kontynentu grało niedawno na igrzyskach w Tokio. Serbki zdobyły tam zresztą brązowy medal. Czy teraz te reprezentacje, które mają za sobą turniej olimpijski, mogą mieć jakieś kłopoty z utrzymaniem formy?

Damian Dacewicz: Turczynki na pewno liczyły w Tokio na więcej. Odpadły w ćwierćfinale. To mogło tylko je podrażnić i będą chciały teraz udowodnić, że stać je na więcej. Każda z drużyn będzie chciała pokazać swoją siłę. Myślę, że Serbki też nie są w pełni zadowolone. Zdobyły brąz, ale w półfinale w Tokio wysoko przegrały z Amerykankami. Będą bronić na mistrzostwach złotego medalu. Nie możemy pominąć innych. Na igrzyskach dzielnie walczyły Rosjanki. Głodnym wilkiem na mistrzostwach będzie na pewno reprezentacja Italii, która w Japonii nie pokazała nic ciekawego, a to mocna, dobra drużyna. Myślę, że siatkarki z tych krajów staną na rzęsach, żeby zdobyć medal.

Polki dwa lata temu doszły do czwartego miejsca - dość niespodziewanie. Teraz trener Jacek Nawrocki miał komfort przygotowań, spokój. Wszystko zdominowały igrzyska i nasi olimpijczycy, w tym siatkarze. Kadra siatkarek mogła w absolutnym skupieniu przygotowywać się do turnieju. To może mieć znaczenie?

Na pewno. Spokojne, długie przygotowania powinny działać na korzyść. Taki okres pozwolił rozplanować treningi, poprawić najważniejsze elementy. Nam ten spokojny czas przygotowań mógł się bardzo przydać, żeby zespół rozwinął się w dobrą stronę. Liga Narodów pokazała, że stać nas na dobrą grę. Wyeliminować proste błędy, poprawić schematy w grze z nową przecież rozgrywającą pozwalają wypracować tylko tygodnie treningów. Takie spokojne przygotowania mogą być plusem naszej reprezentacji.

Oczywiście patrzymy na nasze rozgrywające. Nie ma w kadrze Joanny Wołosz, nie ma Martyny Kowalewskiej. Są Julia Nowicka i Katarzyna Wenerska. Brak tych naszych podstawowych rozgrywających - głównie Wołosz - to bardzo poważny problem?

Oczywiście wszyscy chcieliby, żeby grę prowadziła Joanna Wołosz. Zawodniczka, która wygrała Ligę Mistrzyń i jest uznawana za jedną z najlepszych rozgrywających Europy. Dwa lata temu było widać, jak dowodzi naszą grą. Teraz tego nie mamy i musimy zgodzić się z jej wyborem, że w tym roku z powodów osobistych nie gra w kadrze. To jednak stwarza szansę dla innych zawodniczek. Mogą udowodnić, że stać je na dobre granie i mam nadzieję, że tak to będzie wyglądało. Przetarcie było w Lidze Narodów. Było widać pozytywne i negatywne aspekty. Było nad czym pracować. Mam nadzieję, że ta praca została wykonana.



Jacek Nawrocki ma w składzie kilka młodych zawodniczek i znów używa argumentu, że to reprezentacja młoda, potrzebująca doświadczenia. Brakuje pewnej stabilizacji, ciągle trwa jakieś poszukiwanie. Czy ta nowa mieszanka może wybuchnąć czymś fajnym, czy raczej nie widzisz na to szans?

Pytanie, co oznacza "coś fajnego". Zapewne ponowne dojście do strefy medalowej. Czy nas na to stać? Uważam, że nie. To byłaby ogromna niespodzianka. Sport oczywiście jest sportem i faworyci przegrywają. My nawet z tak przemeblowanym składem możemy w każdym meczu fazy grupowej walczyć jak równy z równym i zająć wysokie miejsce, by wyjść do 1/8 finału z wysokiego miejsca. Trzeba dobrze wejść w ten turniej. Zaczynamy od meczu z Niemkami. Bardzo niewygodny rywal, ale myślę, że są możliwości, by wygrać. Ważne, żeby gra wyglądała lepiej, niż w Lidze Narodów gdzie brakowało pojedynczych akcji, detali, które mogłyby decydować w końcówkach setów. Tu musimy od początku wyjść z dobrą, skuteczną, prostą siatkówką. Jeśli organizacja gry została poprawiona to nasz potencjał powinien być widoczny. Na lewym ataku Górecka, Łukasik czy Fedusio potrafią zagrać na dobrym poziomie. Na prawym ataku mamy Smarzek i Stysiak. Do kadry wróciła Grajber. To moim zdaniem bardzo ważne. To zawodniczka, która daje spokój w strefach defensywnych. Może też pomóc na szybkich piłkach w ataku. Najważniejsze jednak, żeby była skuteczna w przyjęciu. Widzę potencjał w tej drużynie. Powinniśmy walczyć od pierwszego meczu, ale czy to da półfinał? Na razie skupmy się na wyjściu z dobrej pozycji do 1/8 finału.

Malwina Smarzek mówiła ostatnio, że hala w Płowdiwie jest wymagająca z uwagi na rozmieszczenie światła i brak punktów odniesienia. Jak to wszystko działa w praktyce?

Jeżeli hala jest wymagająca to jeden trening przed samym turniejem nie pozwala jej odpowiednio poznać. Dobrze, że Polki spędziły tam kilka dni i rozegrały dwa sparingi z Bułgarkami. Nasze dziewczyny już wiedzą, jakie są te parametry hali. To pozwala zrozumieć, co dzieje się z piłką w powietrzu. Czy piłka wpada w przestrzeń światła i znika nam z oczu. Czy światło w jakichś momentach przeszkadza. Poza tym, jak wchodzisz do hal, to wydaje się, że parkiet jest taki sam, siatka wisi na tej samej wysokości, ale jednak jest coś takiego jak własny teren. Poznanie hali pomaga. Daje wiedzę, jak się zachowywać. Trzeba czasu by na nowym obiekcie się odnaleźć. Polki dzięki sparingom z Bułgarią mają ten proces za sobą.