Dziennikarka Radia TOK FM Agnieszka Lichnerowicz, która relacjonuje proces Andrzeja Poczobuta, została zatrzymana przez milicję w Grodnie. Razem z nią zatrzymano operatora pracującego dla Telewizji Polskiej. We wtorek w Grodnie rozpoczął się proces Andrzeja Poczobuta, oskarżanego o zniesławienie prezydenta Białorusi.

Milicja - jak informuje konsul dyżurny Piotr Lewczuk - oficjalnie nie potwierdziła nazwisk zatrzymanych, a informacje o nich konsulat ma z innych źródeł. Dodał, że wraz z konsulem generalnym udają się do komisariatu.

Chciałbym wyrazić solidarność z dziennikarzami zatrzymanymi na Białorusi. Dzisiaj na własnej skórze odczuwają co to znaczy brak wolności na Białorusi - powiedział szef polskiej dyplomacji Radosław Sikorski, komentując zatrzymanie dziennikarzy. Mam nadzieję, że zostaną wypuszczeni - podkreślił Sikorski, który w środę odwiedził Egipt.

Domagam się od władz białoruskich wypuszczenia dziennikarzy tak, aby przynajmniej mogli opisywać standardy wymiaru sprawiedliwości, chociażby w odniesieniu do pana Andrzeja Poczobuta - zaznaczył w rozmowie z dziennikarzami Sikorski. Wyraził nadzieję, że władze białoruskie "pójdą po rozum do głowy", zanim polski MSZ zdąży zareagować i w czwartek rano "sprawy nie będzie". Bo gdyby dziennikarze mieli być przetrzymywani dłużej, to by oznaczało, że reżim białoruski kopie sobie jeszcze głębszy dołek - podkreślił szef polskiej dyplomacji.

Według radia Swaboda zatrzymano w sumie 15 osób.

Korespondentka TVP Arleta Bojke, która była na placu Sowieckim w Grodnie podczas zatrzymania, powiedziała, że Lichnerowicz odzyskała telefon komórkowy, skontaktowała się z dziennikarzami i w jednym z komisariatów milicji czeka na konsula. Nie wie jednak, co dzieje się z operatorem.

Na centralnym placu Sowieckim w Grodnie późnym popołudniem rozpoczęła się "akcja solidarności obywatelskiej", która została zwołana przez internet.

"Akcję solidarności obywatelskiej" organizują grupy Rewolucja przez Sieć Społecznościową i Młodzieżowa Platforma Internetowa "Ruch Przyszłości". Na swej stronie internetowej w rosyjskim portalu społecznościowym Vkontakte (W kontakcie) apelują o udział w zgromadzeniach w każdą środę o godz. 19. Nie wzywają do żadnych działań, chodzi im jedynie o obecność w wyznaczonym miejscu.

W pierwszej akcji dwa tygodnie temu w Mińsku zebrało się ok. 180 osób. Tydzień temu było ich w stolicy według różnych ocen od 300 do 800.

Podobne manifestacje zorganizowano w kilku dużych miastach Białorusi, w tym również w Mińsku. Wszystkie miejsca, gdzie miały się odbyć, były obstawione przez milicję. W Grodnie, Brześciu i Soligorsku doszło do zatrzymań.